Przegląd nowości

Jedna pani i pięć panien

Opublikowano: wtorek, 15, grudzień 2020 22:07

Następujące po sobie dwa spektakle Warszawskich Spotkań Teatralnych, stołeczny i krakowski, były adaptacjami utworów literackich i na scenę przygotowały je kobiety. Można więc przyjrzeć się im łącznie, zwłaszcza zawartym w obu przedstawieniach wątkom feministycznym.

 

Pani Dalloway 1

 

Zarówno w Pani Dalloway, według Virginii Woolf jak i w Pannach z Wilka wg Jarosława Iwaszkiewicza prócz tytułowych postaci bohaterami są również mężczyźni, ale ich role ważne są o tyle, o ile spełniają lub nie oczekiwania pań i panien. Ciekawe jest też podejście obu pań reżyserek i adaptatorek do sposobu narracji, której celem było wydobycie z kobiecego tematu tego, co autorce i autorowi wydawało się najistotniejsze. Z pewnością przedstawienia te poszerzyły wiedzę o gatunku żeńskim, dawały bowiem pod osąd publiczności rozmaite typy kobiecości aktywnej, zaangażowanej, w jakimś sensie ambitnej.


Pani Dalloway to jakby angielska wersja Proustowskiej pani Verdurin snobującej się w kierunku światowej elity, z tym, że pani Dalloway ma nieco bliżej do prawdziwej towarzyskiej śmietanki. Piątka z Wilka ujawnia natomiast swoje zróżnicowane cechy w zwierciadle atrakcyjnego i nieco tajemniczego Wiktora (gra go dwóch aktorów w różnym wieku – Adam Nawojczyk i Szymon Czacki), ale w sumie jest to ta sama Dalloway tylko rozpisana na głosy.

 

Pani Dalloway 2

 

Do wszystkich bowiem pasują uniwersalne pytania jakie stawia sobie bohaterka powieści Virginii Woolf: ― Co to jest, ta rzecz, zwana życiem? Jak sobie z nim poradzić – jak je zrozumieć, jak je wieść? Jak pojąć swoją kobiecość w jej wspaniałości i narzucanych jej ograniczeniach? Jak ją realizować i za jaką cenę? Co ciekawe i chyba przypadkowo jeszcze mocniej spinające obie adaptacje literackie, wypada podejście reżyserki Panien z Wilka do tematu.

 

Panny z Wilka 1

 

Agnieszka Glińska, jakby się umówiła z reżyserką scenicznej wersji powieści Woolf Magdaleną Miklasz, bowiem do Iwaszkiewiczowskiej narracji włączyła niektóre kwestie zaczerpnięte z angielskiej pisarki. Czy to oznacza, że oba spektakle tworzą koherentną całość? Raczej nie. Spektakle różnią teatralne instrumenty użyte do zaprezentowania skomplikowanych feministycznych treści. Magdalena Miklasz przy współpracy scenografa Tomasza Walesiaka zbudowała na środku sceny surrealistyczny obrośnięty trawą kurhan, na szczycie którego umieściła coś na kształt wanny z niekompletnie ubraną panią Dalloway w środku (gra ją Agnieszka Roszkowska). Tutaj kłania się eksperymentalny teatr Jerzego Grotowskiego z dodatkowymi tego konsekwencjami. Bohaterka z tego właśnie miejsca wygłasza większość swoich kwestii, a wychodzi z owej wanny, nieco lepiej ubrana, dopiero podczas oczekiwanego przyjęcia odbywającego się pod kurhanem.


Agnieszka Glińska tworzy zaczepienia dla wyobraźni widza w bardziej tradycyjny sposób, bo rozmowy odbywają się w salonie z przodu sceny, zaś w głębi jest przestrzeń dla działań introspekcyjnych, gdzieś w plenerze albo w wyobraźni. W obu spektaklach jest jeszcze ściana w głębi sceny na której wyświetlane są slajdy i animacje, u Magdy Miklasz niewyraźne i raczej bez sensu, u Agnieszki Glińskiej lepiej dobrane i stanowiące kontrapunkt do podawanych treści.

 

Panny z Wilka 2

 

Trudno winić twórców przedstawienia z Teatru Dramatycznego w Warszawie, że mieli słabszych realizatorów obrazu od tych, którzy opracowali wizualizację przekazu ze Starego Teatru w Krakowie, profesjonalnie zmontowanego, spójnego i zrozumiałego bez dodatkowego komentarza. Mowa tu o całości przekazu online, na co skazała Warszawskie Spotkania Teatralne narodowa pandemia. Jednak niezależnie od tego ekran dla ruchomych projekcji wideo w tyle sceny stał się rutynową metodą „ubogacania” wszelkich przedstawień i wrósł w tkankę współczesnego teatru jak jakaś huba.


Na koniec warto się zająć muzyką, która, nierzadko niedoceniona, jest trwałym składnikiem magii teatru. W Pani Dalloway włączylibyśmy do niej spore kwestie podawane przez aktorów z języka Szekspira, miejscami  sprawnie, albo prawie sprawnie. Złudzenie autentyczności miejsca akcji (centrum Londynu) potęguje powtarzający się odgłos z wieży zegara Big Ben czyli Elizabeth Tower, którego melodia dziwnie przypomina kurant dużo mniejszego czasomierza w Kampusie Centralnym Uniwersytetu Warszawskiego.

 

Panny z Wilka 3

 

No i najważniejszym motywem muzycznym Pani Dalloway, taką muzyczną kropką nad „i”, jest orkiestrowe nagranie Hymnu Imperium Brytyjskiego w momencie, kiedy na przyjęciu u tej ambitnej gospodyni pojawia się sam premier. Aby było wesoło – rolę premiera gra (rola niema) typowy ogrodowy krasnal. W spektaklu Panny z Wilka też bywa wesoło, choć jest generalnie nostalgicznie.

 

Panny z Wilka 4

 

Jednak banalny mąż Julci (Dorota Segda) grany przez Jacka Romanowskiego – (odpowiednik męża pani Dalloway, konserwatywnego polityka granego przez Marcina Sztabińskiego) inicjuje zabawę, w której towarzystwo śpiewa różne wojskowe i patriotyczne piosenki. Pojawia się też coś całkiem współczesnego, wspólnie chóralnie wykonana przez wszystkie siostry aranżacja folkowa – na kształt zespołu TULIA – jakiejś ludowej przyśpiewki weselnej. W tym spektaklu za muzykę byli odpowiedzialni Igor Nikiforow i Jerzy Rogiewicz. Co by jednak nie powiedzieć inscenizacja Magdaleny Miklasz jest pierwszą w Polsce adaptacją sceniczną angielskiej powieści, nie miała więc ona żadnej konkurencji i wykonała pracę pionierską. Natomiast Panny z Wilka zapisały się już w pamięci widzów znakomitymi kreacjami aktorskimi i świetną reżyserią Andrzeja Wajdy. Agnieszka Glińska musiała więc stawić czoła legendzie. I stawiła z sukcesem. 

                                                                        Joanna Tumiłowicz