Przegląd nowości

Fedrowanie w uczuciach

Opublikowano: czwartek, 10, grudzień 2020 17:54

Generalnie Fedra Teatru Wybrzeże zaprezentowana w ramach Warszawskich Spotkań Teatralnych była spektaklem dla koneserów, a więc osób, które potrafią się cierpliwie zachwycać szczegółami, teatralnymi gadżetami, dobrą dykcją i klasycyzującą nudą. Spektakl w reżyserii Grzegorza Wiśniewskiego, z Katarzyną Figurą w roli głównej, nie ma w zasadzie dużo więcej do zaoferowania tzw. szerokiej widowni.

 

Fedra 1

 

Wspaniała muskulatura celowo obnażonego do pasa Jakuba Nosiadka w roli Hipolita, to jakiś deser dla oczu, w odróżnieniu od jego całkowicie obojętnego podawania Racine’owskiego tekstu. Cała reszta to zlepek różnych gagów, które mają sprawić, że brak pomysłów inscenizacyjnych zostaje zastąpiony średniej jakości chwytami wizualnymi, mogącymi być symbolami czegokolwiek. Noże kuchenne zawieszone na metalowej ramie dzwonią jak metalowe rurki w instrumentarium symfonicznej perkusji, a największy z kordelasów pełni rolę rycerskiego miecza. Zestaw bębnów i talerzy, na których próbują swoich sił Hipolit i jego powiernik, też jest tylko wypełniaczem czasu i miejsca na zupełnie pustej scenie. Leżąca pod blaszaną ścianą nieduża figurka paleolitycznej Wenus z Willendorfu, (ale nie z Milo) symbolizuje fakt, że grająca jak w transie Figura – Fedra wspomina o odwiedzinach w świątyni bogini miłości i płodności.

 


 

Wszystko więc w koncepcji reżyserskiej jest wycofane, pomniejszone albo udziwnione, aby zdjąć z niego zarzut braku kreatywności czy też innej twórczej wizji. Oczywiście problem naczelny dramatu Racine’a, jakim jest fizyczne pożądanie Hipolita przez Fedrę, załatwia swoją sztuką sama Katarzyna Figura i wystarczy, że poruszy trochę rozwichrzoną fryzurą i drapieżnym makijażem, aby stało się jasne czego pragnie, że nie wspomnę o nieco ochrypłym głosie, którego miejscami używa dosyć hojnie. Nie potrzeba jej wcale i tak ubogiego sztafażu scenograficznego ani towarzystwa niezłych skądinąd aktorów – Marka Tyndy jako Tezeusza czy Krzysztofa Matuszewskiego – Enona.

 

Fedra 2

 

Radzi sobie doskonale bez nich. Mocną i odrębną pozycję zapewniła sobie w tym spektaklu jeszcze tylko Katarzyna Dałek jako Arycja – w tej roli też mająca pewne ambicje erotyczne, nieśmiało konkurujące z psychopatyczną Fedrą. 

Na tym można by zakończyć omawianie gdańskiego przedstawienia na żywo dostarczanego via Internet do mieszkań kulturalnych obywateli, gdyby nie szczególna predylekcja twórców spektaklu do muzyki jako takiej. Uwagę zwracają elektroniczne szumy autorstwa Agnieszki Stulgińskiej, przed którymi w spektaklach granych wcześniej z publicznością na sopockiej scenie, lojalnie ostrzegano widownię – ponoć były rażąco głośne. Ważne są jeszcze inne muzyczne gadżety, jak wspomniana sekcja perkusyjna i oryginalne perkusyjne pałeczki w rękach Hipolita oraz kolekcja dzwoniących noży. Hipolitowi przed odjazdem do Aten przypięto do pleców coś na kształt łuku, albo miecza samurajskiego, co w istocie było smykiem używanym przez wiolonczelistów lub kontrabasistów. Były to jednak niewiele znaczące drobiazgi wobec dołączonego do spektaklu popisu wokalnego Arycji w osobie Katarzyny Dałek, zaśpiewanej ładnym i dobrze postawionym głosem arii The Cold Song z opery Król Artur Henrego Purcella. Nie ma sensu dociekać, co robi fragment wykonany po angielsku we francuskiej sztuce tłumaczonej na język polski przez Antoniego Liberę. Pewnie miał to być kolejny trick, jak wcześniejsze ćwiczenia dla zawodowych tancerek wykonywane przez tę samą aktorkę niby podczas zakładania jej czarnych pończoch i butów na szpilkach. W sumie jednak ten barokowy kawałek muzyczny pełen urywanych westchnień pod względem wyrazowym konweniował z główną ideą spektaklu dającego jakieś pojęcie o szaleństwach cielesnej miłości. Tylko tyle i aż tyle. Dobrze to świadczy o reżyserze Grzegorzu Wiśniewskim, który tworząc spektakl wybiera wśród zespołu teatralnego osoby mające coś ekstra interesującego do zaproponowania – tutaj bicepsy Jakuba Nosiadka i szkolony profesjonalnie głos Katarzyny Dałek. 

                                                                               Joanna Tumiłowicz