Przegląd nowości

Balet jest mężczyzną

Opublikowano: poniedziałek, 25, styczeń 2021 07:09

Czytelnicy moich dywagacji w felietonie Opera jest kobietą zapytują w licznych listach mailach i telefonach, czym w takim razie jest balet, gramatycznie płci męskiej, ale jak się to ma do jego historii i współczesności?

 

Pierwiastek męski tej sztuki dominował już u jej zarania w renesansie. Tańczyli głównie mężczyźni, a w widowiskach dworskich kreowali również role żeńskie. Wszystko to działo się najpierw we Włoszech (ballare – tańczyć ), gdzie protagonistami byli wyłącznie tancerze (Piacenza, Cornazzano, Ebreo, Botta, Bielgioioso). Za sprawą Katarzyny Medycejskiej balet przeniesiono do Francji i tam rozwinął się dzięki takim twórcom i wykonawcom, jak Camargo, Vestris (ojciec i syn), Noverre, Vigano, Blasis – wszyscy jak najbardziej płci męskiej.

 

Dopiero romantyzm dopuścił do głosu tancerki (Taglioni, Grisi, Elssler), ale pełne wdzięku i subtelności dzieła baletowe tworzyli dla nich Filipo Taglioni, Jean Coralli, Jules Perrot, August Bournonville, Marius Petipa, a u nas Roman Turczynowicz, Virgilio Calori, a już począwszy od XX wieku Michał Kulesza, Jan Ciepliński, Piotr Zailich, Maksymilian Statkiewicz, Leon Wójcikowski, Feliks Parnell, Stanisław Miszczyk, Jerzy Kapliński, Eugeniusz Papliński, Zygmunt Patkowski, Mikołaj Kopiński, Jerzy Gogół, Zbigniew Korycki, Witold Borkowski, Rajmund Sobiesiak, Conrad Drzewiecki, Witold Gruca. Wszyscy oni od stóp do głów byli mężczyznami (no, prawie wszyscy!).

 

W epoce Diagilewa po pozostałej z romantyzmu adoracji primabalerin (Pawłowa, Krzesińska, Karsawina), nastał kult męskich gwiazd baletu, zapoczątkowany przez Wacława Niżyńskiego, kontynuowany karierą Leonida Miasina i Serga Lifara, a po ostatniej wojnie Rosjan: Michaiła Ławrowskiego, Rudolfa Nurejewa, Michaiła Barysznikowa, Vladymira Wasiliewa (Spartakus) i Gruzina Wachtanga Czabukianiego. W Balecie XX wieku słynącym z wybitnych męskich postaci role wiodące odgrywali Paolo Bortoluzzi, Germinal Casado, Jorge Donn, Wojciech Lowski (Wiesiołowski) i Gerard Wilk.

 

Na czele wybitnych choreografów drugiej połowy ubiegłego stulecia pozostawał Mauryce Bejart. Jego poprzednikami byli Georges Balanchine, John Cranco, Leonid Jakobson, Juri Grigorowicz, Laszlo Seregi, natomiast następcami John Neumeier, William Forsythe, Jiżi Kilian i Borys Eifman.


 

W naszych czasach czołówkę polskich twórców baletowych stanowią Emil Wesołowski, Henryk Konwiński, Krzysztof Pastor, Jerzy Makarowski, Robert Bondara… Mógłbym wymienić jeszcze co najmniej kilkanaście nazwisk, aby nie urazić nikogo. Na końcu tej listy znalazłby się Mikołaj Mikołajczyk, artysta utalentowany, twórczy, ale mało zrównoważony. Wiem o tym, bo przez całe lata z nim pracowałem i doznałem tego wszystkiego na własnej skórze.

 

Przygotowując dzisiejszy felieton natknąłem się na informację, że 11 grudnia na kanale YouTube Instytutu Teatralnego odbyła się premiera jego kolejnego artystycznego manifestu pt. „Filmowy serial teatralny RODZINA …”. A oto co sam o tym napisał: „Tutaj właśnie otwiera się pole, aby odtworzyć i przybliżyć trudną sytuację społeczną i narodową, w jakiej znaleźliśmy się my, Polacy - Ukraińcy -Białorusini… bez tożsamości i domu, będący w ciągłej i niekończącej się podróży po nieokiełznanych przestrzeniach duchowej pustki. Znamy się chyba dobrze, nasze imiona, zapachy, zwyczaje, tańczyliśmy ze sobą. Karmimy własne nierodztwo, niebo nad nami niebieskie, a słonce świeci dla nas tak samo. Wciąż nam do siebie daleko, mieszkamy w ruchu, w cygańskim taborze… Niżyńscy: Tomasz, Eleonora, Wacław, Bronisława, z Kijowa, z Mińska, z Warszawy”. 

 

Tyle nasz szalony Mikołaj. W końcówce swej wypowiedzi przywołał postać Bronisławy Niżyńskiej, siostry Wacława, tancerki nie za wybitnej, a choreografki – takiej sobie. Po niej w Polsce profesję tę uprawiały na serio tylko Janina Jarzynówna-Sobczak, Teresa Kujawa i Ewa Wycichowska, ale artystycznie zwojowały o wiele więcej.

 

Tak więc począwszy od XVIII wiecznego boga tańca Gaetano Vestrisa, również nazywanego bogiem tańca naszego rodaka Wacława Niżyńskiego, poprzez przytoczoną tu całą plejadę tancerzy i choreografów, aż po mojego poplątanego Mikołaja, łatwo przeprowadzić tezę, że balet jest mężczyzną i to nie tylko z powodów gramatycznych.

Pomieściły się w nim z powodzeniem wspaniałe primabaleriny, solistki, koryfejki i tancerki zespołowe ze swą pasją, urodą i wdziękiem tańca ubarwiając kilkuwiekową historię baletu. Wśród grona choreografów było i jest zdecydowanie mniej kobiet.

 

Ale to już temat na zupełnie inną okazję.

                                                                              Sławomir Pietras