Przegląd nowości

Niezauważony rekord Beethovenowski

Opublikowano: poniedziałek, 23, listopad 2020 07:00

Na całym świecie mija właśnie Rok Beethovenowski obchodzony w 250 rocznicę urodzin Kompozytora. „Jego życie upływało w okresie gigantycznych zmagań o zwycięstwo praw człowieka… sztuka jego stała się genialnym odbiciem tych zmagań” (Stefania Łobaczewska). Muzyka którą stworzył do dziś jest grana, słuchana, przeżywana i kontemplowana zarówno tam, gdzie prawa człowieka są przestrzegane, jak i tam gdzie nie są, czyli u nas !

 

Przed co najmniej kilkunastu laty (Boże, jak to wszystko szybko leci!) następca Paderewskiego, Rubinsteina i Małcużyńskiego w naszych czasach, czyli Krystian Zimerman nagrał wszystkie pięć koncertów fortepianowych Ludwiga van Beethovena, co było rekordem w dziejach polskiej pianistyki. Byliśmy i jesteśmy z tego dumni mimo, że Krystian nie odwzajemnia naszej miłości i przywiązania, od lat demonstrując swą absencję w życiu artystycznym Ojczyzny. Podobno ma swoje powody, w co nie wątpię, więc nadal będę manifestował gorące uczucia i tęsknotę do niego, jego sztuki i charyzmy, mając za sobą wszystkich kochających muzykę rodaków.

 

Inny polski rekord Beethovenowski pobił Wojciech Rajski. Przed blisko 40-tu laty zorganizował w Sopocie zespół muzyków, któremu nadał niefortunną moim zdaniem nazwę – Polska Filharmonia Kameralna. W instytucji tej, mającej tak nieadekwatną nazwę wcale nie dominuje kameralistyka, ale przede wszystkim symfonika. Dobierana jest bowiem tak, aby omijać Mahlera, Brucknera, Brahmsa, Czajkowskiego czy Berlioza, których symfonie wymagają monstrualnego składu muzyków, a eksponować twórczość kompozytorów, których utwory można, a często nawet należy wykonywać w umiarkowanym składzie, do czterdziestu kliku instrumentalistów.

 

Wojciech Rajski okazał się w tym względzie nie tylko wielce utalentowanym i urzekającym dyrygentem, ale również przewidującym, praktycznym i bezbłędnie rozpoznającym potrzeby muzycznego rynku menedżerem. Tak pomyślana i organizacyjnie poprowadzona orkiestra wykonała przez te wszystkie lata niezliczoną ilość zagranicznych tournée, występując – często kilkakrotnie – na Praskiej Wiośnie, Festiwalu Flandryjskim, w Schleswig-Holstein, la Chaise Dieu, Filharmonii Berlińskiej, lipskim Gevandhausie, w Sali Pleyela w Paryżu, Musikverein w Wiedniu czy Concertgebau w Amsterdamie. Trasy koncertowe sopockich wirtuozów wiodły przez takie kraje, jak Francja, Włochy, Hiszpania, Szwecja, Austria, Szwajcaria, Stany zjednoczone, Japonia, Belgia, Dania, Luxemburg i Wielka Brytania, a to jeszcze wcale nie wszystko.


Aby wykonywać możliwie różnorodny repertuar dyr. Rajski do stałego składu orkiestry doangażowuje dodatkowo niezbędnych muzyków, ale zawsze najlepszych, zwykle młodych, podobnie jak skład podstawowy. Wśród solistów koncertujących po świecie z sopockimi instrumentalistami widnieją takie nazwiska, jak Konstanty Andrzej Kulka, Krystian Zimerman, Mścisław Rostropowicz, Boris Pergamenschikow, Natalia Gutman, Misza Mayski, Ivo Pogorelić i wielu jeszcze innych.

 

Ten światowy dorobek jest stanowczo zbyt mało znany i eksponowany w kraju. Rozumiem,że w przeszłości, aby nie drażnić zawistników, ale obecnie dla polityków z powodów jeszcze bardziej ważnych, niż koncertowanie trójmiejskiej orkiestry.

 

Jest wszakże fenomen, który w wykonaniu Polskiej Orkiestry Kameralnej pod dyr.. Wojciecha Rajskiego przejdzie do historii muzyki polskiej. Artyści sopoccy dokonali bowiem nagrania wszystkich dziewięciu symfonii Ludwiga van Beethovena. Wojciech Rajski stanął tu na wyżynach swojego kunsztu dyrygenckiego, realizując to wspaniałe przedsięwzięcie sukcesywnie w latach 2005-2015. Stało się to możliwe dzięki sponsoringowi nieocenionej gdańskiej Energi, a album płytowy wydała firma Tacet.

 

Co z tego, skoro rekordowego polskiego nagrania kompletu wszystkich symfonii Beethovena w 250. rocznicę jego urodzin nie można kupić nigdzie w Polsce. Całe to wydarzenie przeszło u nas bez większego echa i należnego mu zainteresowania. Album z symfoniami musiałem ściągać z Wiednia, gdzie jest do nabycia w każdym sklepie muzycznym. Załączona do niego książeczka objaśnia wszystko w języku angielskim, francuskim i niemieckim, ale nie w polskim. Więc pewnie dlatego Beethovenowskie symfonie nie zostały rzucone do naszych sklepów, bo to komuś wydało się niepotrzebne. 

 

To tak, jakbyśmy muzykę Beethovena już od dawna tańczyli na wszystkich nielegalnych manifestacjach, ozdabiali nią – zamiast piosenkarzem Zenkiem – każdą oficjalną uroczystość, Odę do radości śpiewali na codziennych popijawach zamiast Szła dzieweczka do laseczka, a kameralistykę wiedeńskiego klasyka stosowali podczas grzesznych stosunków bara-bara, aby później kłócić się o aborcję.

O tempora, o mores…

                                                                               Sławomir Pietras