GaleriaT. Shebanova gra - Pory roku Czajkowskiego
Wydarzenia |
Szukaj w Maestro |
||
|
|
||
Przegląd nowościO reżyserowaniu w operze
Strona 2 z 2
W międzyczasie przebierał nogami, aby objąć wreszcie samodzielne stanowisko dyrektorskie w którymś z polskich teatrów operowych. Mnie to nie dziwiło, bo miałem do czynienia z artystą inteligentnym, wykształconym, pracowitym i po latach współpracy z Robertem Satanowskim i ze mną dobrze przygotowanym do tej niełatwej misji, o której Danuta Baduszkowa mawiała, że aby ją sprawować, trzeba tego bardzo chcieć. On to chciał!
Łącznie z Łodzią, Warszawą i Poznaniem wyreżyserował ponad 20 powierzonych mu przeze mnie spektakli operowych. Były wśród nich realizacje doprawdy udane: Nabucco, Don Giovanni, Aida, Raj utracony, Diabły z Loudun, Salome, Elektra (Theodorakis), Borys Godunow, Galina. Do średnich zaliczam: Traviatę, Wesele Figara i Fausta, a wolałbym nie pamiętać tej kukły spadającej z Zamku św. Anioła w Tosce, denerwującego głośnego plusku wody fontanny w Trubadurze, dziwacznego Czarodziejskiego fletu i Cyrulika sewilskiego oraz jeżdżenie po scenie na motocyklach w Carmen, co miało być przejawem nowoczesności i postępu. Ale wziąwszy pod uwagę realizacje wrocławskie, wcześniejsze warszawskie (za dyrekcji Satanowskiego), krakowskie i gdańskie, bilans dokonań Marka jest zdecydowanie pozytywny.
Nieudała się niestety dyrekcja Opery Bałtyckiej. Okazało się bowiem, że inscenizowanie codzienności i perspektywy teatru jest zadaniem znacznie trudniejszym i bardziej skomplikowanym, niż reżyserowanie pojedynczych spektakli. Marek pisze o tym teraz udowadniając, że jest inaczej w subiektywnej epopei Biały wieloryb, zamieszczanej na Facebooku w odcinkach, prawie jak Sienkiewicz Trylogię, a Bolesław Prus Placówkę czy Lalkę.
Na Satanowskim i mnie nie pozostawił suchej nitki. Bezceremonialnie i kpiąco traktuje również wiernego towarzysza swej pracy – Jerzego Bojara. Mając teraz więcej czasu próbuje jakoś podsumować swój dorobek, skoro teatry nie grają, propozycje nie przychodzą, lata lecą, ale zdziałało się przecież niemało. Wszystkie te subiektywizmy będą mu wybaczone – choć nie zapomniane – bo był pracowitym robotnikiem polskiego teatru operowego, uporczywym recenzentem i apologiem własnych dokonań, zapatrzonym w siebie, a zwłaszcza w choreograficzny talent swej żony, którego nie potwierdzam, ani nie zaprzeczam. Sugeruję tylko, że był on jednym z powodów jego nadbałtyckiej klęski. Sławomir Pietras |
|||
Maestro jest tytułem jakim honoruje się najwybitniejszych muzyków wirtuozów dyrygentów śpiewaków i nauczycieli. Właśnie im oraz podążającym za ich przykładem artystom poświęcona jest ta strona |
|||
2006 Copyright © Wiesław Sornat (R) All rights reserved MULTART |