Przegląd nowości

„Król Olch” do trzeciej potęgi

Opublikowano: sobota, 24, październik 2020 08:45

W jubileuszowym 20., ale przypadającym na czas pandemii Festiwalu Ogrody Muzyczne, znalazł się ciekawy koncert pieśni niemieckiej zatytułowany tak, jak najsłynniejsza z ballad Franciszka Schuberta – Król Olch.

 

Krol Olch 1

 

Cały program złożony z 23 starannie wybranych pieśni z olbrzymiej niemieckiej kolekcji utworów na głos z fortepianem, oraz jednego bisu, przygotował znakomity niemiecki kontratenor, który w programie występuje jako alt – Matthias Rexroth wraz z uczestnikami Akademii Operowej działającej przy Teatrze Wielkim – Operze Narodowej. O tym ciekawym artyście, właściwie swoistym fenomenie głosowym warto powiedzieć kilka słów.

 

Krol Olch 2

 

Niezwykła barwa, technika i walory tego głosu zwracają na niego uwagę muzyków z całego świata zajmujących się głównie twórczością dawną, ale także współczesną. Między innymi kompozytor niemiecki Wolfgang Rihm skomponował w 2008 roku specjalnie dla niego pieśń Edyp w Kolonie (Oedipus auf Kolonos), która zresztą została wykonana pod koniec omawianego koncertu. Matthiasa Rexrotha nie można stawiać w rzędzie innych kontratenorów, gdyż nie wydaje się by korzystał z falsetu. Jest śpiewakiem absolutnie wyjątkowym, który po prostu dysponuje naturalną barwą i skalą altową i w tym względzie można go tylko porównywać z naszym Dariuszem Paradowskim w czasach, gdy występował na scenie Warszawskiej Opery Kameralnej.


Ten wybitny niemiecki artysta i pedagog nie tylko przygotował bardzo starannie program koncertu, ale również sam wystąpił w kilku trudniejszych muzycznie i interpretacyjnie pieśniach solowych (F. Schubert, R. Strauss, R. Wagner, W. Rihm). Program koncertu zaczął się od pieśni z przełomu XVIII i XIX wieku kompozytorów u nas właściwie nieznanych, jak Zelter, Bachmann czy Klein i co ciekawe były tu aż dwie pieśni do słynnego wiersza Goethego Król Olch (Der Erlkönig).

 

Krol Olch 3

 

Po raz trzeci ten niezwykły tekst pojawił się w zaśpiewanej na finał kompozycji Franza Schuberta, która uchodzi też za najbardziej znaną pieśń tego twórcy. Program nie był w zasadzie ułożony chronologicznie, bowiem po staroświeckich utworach pojawiały się na zmianę pieśni romantyczne, postromantyczne, modernistyczne i zupełnie nowoczesne, atonalne z XX i XXI wieku. W tym obfitym wyborze zabrakło tylko Roberta Schumanna, ale tego kompozytora można słuchać na dziesiątkach innych recitali.

 

Krol Olch 4

 

Co ciekawe mieliśmy też pieśni opracowane na niewielkie ansamble wokalne i z akompaniamentem na cztery ręce. Warto więc wymienić bardzo sprawnie i muzykalnie grających pianistów, Natalię Pawlaczek i Daniela Rudowskiego. Wracając do Króla Olch Schuberta – usłyszeliśmy go w opracowaniu na cztery ręce i wykonaniu zbiorowym wszystkich czterech kursantów Akademii Operowej, bo w końcu w wierszu Goethego pojawiają się cztery osoby, autor – narrator – tę rolę wzięła na siebie sopranistka pochodząca z Ukrainy Inna Fedorii, dzieckiem była mezzosopranistka Zuzanna Nalewajek, postać Króla Olch wyśpiewał tenor Piotr Maciejowski, a ojcem był bas Paweł Horodyński.


O uczestnikach Akademii Operowej można się wypowiadać w samych superlatywach. Wszyscy mają dobre, nośne głosy, którymi poprawnie się posługują. Ponadto starają się śpiewać nie tylko muzykalnie ale także ze zrozumieniem tekstu i tworzyć w miarę możliwości scenkę aktorską. W tej grupie warto zwrócić uwagę na najmłodszego uczestnika, zaledwie 20-letniego Pawła Horodyńskiego, który studiuje dopiero na II roku Akademii Muzycznej we Wrocławiu, a już zwraca uwagę prawdziwie niskim basem, dobrze postawionym i świetnie brzmiącym.

 

Krol Olch 5

 

Koncert piękny i bardzo interesujący, miał jednak duży mankament z powodu pogłosu, jaki okazał się zgubny w Sali Balowej Zamku Królewskiego. Organizatorzy zapewne nie przewidzieli jaka będzie akustyka w sali dosyć luźno wypełnionej publicznością z dużymi odstępami pomiędzy fotelami. Pogłos był taki, jakby ograniczona marmurami przestrzeń była zupełnie pusta. 

 

Krol Olch 6

 

Należało więc zniwelować maksymalnie głośność fortepianu marki Steinway, który jak na ironię miał wysoko podniesioną klapę. Gdy pianiści grali ostro na cztery ręce skutecznie zagłuszali piękne młode głosy solistów. Zresztą śpiewacy też „odbijali się” od zamkowych ścian. Niezależnie od tego warto było posłuchać tego, co zniekształcone docierało do naszych uszu. Koncert zaczął się wielogłosowym, a więc chóralnym wykonaniem pieśni Gottloba Zeltera do słów Goethego, a zakończył zaśpiewanym na bis również zbiorowym Słowikiem Johannesa Brahmsa.

                                                                  Joanna Tumiłowicz