Przegląd nowości

Poliż Da Da

Opublikowano: poniedziałek, 07, wrzesień 2020 19:34

Pierwsze zetknięcie ze spektaklem Apetyt w dzień egzekucji w wykonaniu teatru TERAZ POLIŻ wypada „na NIE". Tytuł – źle, dramaturgia – źle, aktorstwo – źle, pomysł – źle, muzyka – źle, kostiumy – źle, teksty Anny Świrszczyńskiej – źle, reżyseria Barbary Wiśniewskiej – źle. Coś tego za dużo, bo w końcu Anna Świrszczyńska jako poetka była przez noblistę Czesława Miłosza oceniana bardzo wysoko, spośród piszących kobiet najwyżej.

 

Poliz 1

 

Idea teatru Teraz Poliż (reklama mówi „To jedyny profesjonalny kobiecy teatr w Polsce") też nie jest bezsensowna. Co w sumie zawiniło, że przedstawienie – koncert odrzuca swoją narracją? Czy absurd, który bije niemal z każdego wypowiadanego i wyśpiewywanego zdania nie daje jakiegoś pretekstu do obrony widowiska?

 

 

Poliz 3

 

Wydaje się, że jedynym mocnym argumentem „na TAK" jest tutaj feministyczne nastawienie spektaklu. Ironiczny komentarz do stworzonego przez mężczyzn świata, w którym są zawody i zajęcia typowo „kobiece", karykatura obrazu tzw. kobiecej seksualności, satyra na temat wizerunku i ikony kobiecej sylwetki, urodziwej laski w szpilkach, w wysokich butach  z lycry i dekoltem do pasa. Wreszcie pełne zidiocenia tworzenie schematu kobiecej biografii – oczywiście chodzi o biografię Anny Świrszczyńskiej – uwzględniającej meandry jej życia prywatnego. Wróćmy więc do początku – tytuł Apetyt w dzień egzekucji może jakoś pasuje do dramatu Człowiek i gwiazdy, pochodzącego z tomu Teatr poetycki, ale nic tego w spektaklu nie uzasadnia.

 


 

 

Teatr Teraz Poliż, tutaj w specjalności zbliżonej do dadaizmu, dał się już poznać z różnych ambitnych przedsięwzięć na pograniczu awangardowej muzyki i sztuk performatywnych, by wspomnieć tylko Sonatę na Keyboard i Taśmę Wojciecha Blecharza zatytułowaną Czarny Kwadrat i odwołującą się do dzieła Kazimierza Malewicza. Tam cztery keyboardy, obsługiwane przez cztery zgrabne dziewczyny, były ustawione na planie kwadratu.

 

Poliz 4

 

Tutaj mamy tylko trzy panie, w tym jedna z gitarą, a druga z pałeczkami do bębnienia na beczce, oraz jednego mężczyznę przy klawiaturze. Za muzykę odpowiadały dwie inne panie – Natalia Czekała i Weronika Krówka, która wzięła na siebie również przygotowanie wokalne. Niestety było to tylko monotonne szuranie po trójdźwiękach harmonicznych – tonika, subdominanta, dominanta, tonika, bez jakiegoś większego wyrafinowania.

 

Poliz 2

 

Śpiewanie też nie odbiegało w górę od standardów popowych, a więc skierowane było do uszu najmniej wybrednych. Wizualnie atakowały odbiorców tylko pstrokate kolory ubiorów trzech artystek. Jedna cały czas na wrotkach miała chyba symbolizować cyrkowego klauna, druga w obcisłym stroju z frędzlami – reprezentowała szansonistkę z nocnego kabaretu, trzecia ubrana w miarę normalnie, choć boso, miała tylko parę cekinów na czole. To, co przedstawiały i jak się poruszały nie miało większego sensu ani nie było żadnym zaskoczeniem. Reżyserka Barbara Wiśniewska, zapowiadana jako specjalistka od opery, do oklasków nie wyszła. Nie pokazały się też autorki scenografii i kostiumów Natalia Kitamikado, Anna Łysik i Joanna Martyniuk. I to by było na tyle.

                                                                    Joanna Tumiłowicz