Przegląd nowości

Matka i córka: Kaja i Justyna Danczowskie

Opublikowano: niedziela, 06, wrzesień 2020 16:25

Aleksandr Sokurow nie nakręcił filmu o matce i córce, analogicznego do tego o ojcu i synu. Przed laty natomiast powstał tak zatytułowany film Vittoria De Siki z Sofią Loren, przedstawiający dramatyczne losy wojenne tychże. Z kolei Ingmar Bergman w swojej Jesiennej sonacie przywołał przypadek matki, wybitnej pianistki, która dla kariery zaniedbała w swoim czasie córkę, co stworzyło pomiędzy nimi przepaść.

 

Kaja i Justyna Danczowskie 1

 

Ze swej strony Kaja i Justyna Danczowskie, które w ramach XLV Festiwalu „Muzyka w starym Krakowie” dały recital w kazimierskiej synagodze reformowanej Tempel, zgodnie żyją dla sztuki, oddając na potrzeby muzyki pełnię swych artystycznych umiejętności, choć i tym razem matka zdominowała córkę, pozostającą wrażliwą, ale w znacznej mierze ograniczoną do roli akompaniatorki.

 

Kaja i Justyna Danczowskie 2

 

Gra krakowskiej skrzypaczki nie odznacza się zewnętrzną efektownością, albowiem, mówiąc słowami Ady Sari, nie kocha siebie w muzyce, ale muzykę w sobie, oddając swój znakomicie opanowany  warsztat, na który składa się nieskazitelna artykulacja oraz swoboda techniczna, na potrzeby wykonywanego utworu, pozostając, niczym medium, ukrytą jakby w jego cieniu. Jej indywidualny styl tworzy nade wszystko szlachetne brzmienie. Głęboko nasycony tembr o na ogół ciepłym zabarwieniu, sprawdzający się nie tylko w ustępach lirycznych, ale i tych o bardziej wirtuozowskim zacięciu. Sonacie F-dur z op 8 Edvarda Griega, zwłaszcza w pierwszej części Allegro con brio operowała agogiką, a więc zmianami tempa, urozmaicającymi jej przebieg. W środkowym ogniwie Allegretto quasi andantino wydobyła wyłaniające się alla marcia, a w finałowym skupiła się z kolei na ustępach o polifonicznej fakturze, z zaznaczającym się fugato, a Justyna Danczowska miała więcej okazji zaprezentowania swojej biegłości w dwukrotnie dochodzących do głosu z lekka tanecznych pasażach. 


W stosunku do pierwotnych planów, ale logicznie pod względem układu programu, w ostatniej chwili zmieniono kolejność wykonywanych kompozycji, przesuwając na koniec polską premierę Sonaty Philippa Glassa, po którego „maszynce do grania” Grieg mógłby się wydać nieco bezbarwny. Aliści, artystki bynajmniej nie potraktowały w ten sposób utworu amerykańskiego minimalisty, lecz raczej spojrzały nań jak na surkonwencjonalny, jakby to ujął Paweł Szymański, palimpsest, pod którego warstwami odnaleźć można reminiscencje z innych epok i twórców.

 

Kaja i Justyna Danczowskie 3

 

Może nie w pełni zadowoliłoby to autora, ale na pewno usatysfakcjonowało słuchaczy, pozbawiając tę muzykę  mechanicznej repetytywności, a uwalniając z niej jakby puls barokowego muzykowania. Pewna drapieżność brzmieniowa w pierwszej części oraz zaznaczenie zawartych w niej mikromotywów nasunęło mi skojarzenie z Bartókiem, że tak może by ją zagrał, gdyby był skrzypkiem. Z kolei w drugiej części Kaja Danczowska tchnęła w muzykę Glassa pierwiastek liryzmu i kantylenowości.

 

Kaja i Justyna Danczowskie 4

 

W finale szybkie pasaże przywodzić mogły te bachowskie, od którego Andante I Sonaty b-moll na skrzypce i instrument klawiszowy BWV 1014 rozpoczął się w ogóle cały występ. Czynnik większego zróżnicowania formalnego dźwiękowego kontinuum amerykańskiego twórcy skrzypaczka uzyskała operując przede wszystkim pełną paletą odcieni dynamicznych. Na bis artystki zagrały wyimek z piątej części Sonaty Krzysztofa Pendereckiego. I krystaliczne brzmienie skrzypiec Kai Danczowskiej stanowiło moim zdaniem najbardziej przejmujące uczczenie pamięci zmarłego przed pięcioma miesiącami kompozytora spośród tych wszystkich, jakich dotąd miałem okazję wysłuchać.

                                                                                Lesław Czapliński