Przegląd nowości

Sprawiedliwość w pianistyce

Opublikowano: niedziela, 06, wrzesień 2020 16:19

Nie ma sprawiedliwości, zresztą nie tylko w pianistyce. Choćby w kategorii Chopinistyki. Po recitalu Ivo Pogorelicia na festiwalu Chopin i jego Europa publiczność tak się zrywała do oklasków na stojąco, że pewnemu krytykowi muzycznemu o mało nie spadły spodnie. Tak przynajmniej zauważył jeden z wnikliwych obserwatorów – ...spodni. Kilka dni później Ingolf Wunder zakończył recital oklaskami, ale nikomu wstać się nie chciało, nawet dla rozprostowania nóg. 

 

Ingolf Wunder 1

 

Mimo to artysta dał bis, jeden, niespecjalnie ciekawy, choć ważny, bo zatytułowany Liberty. A jak powinno być? Wunder na XVI Konkursie Chopinowskim zdobył II lokatę, zaś Pogorelić w 1980 roku nie dotarł nawet do finału. Teraz też, jak donoszą naoczni świadkowie, pogrywał sobie z Chopinem nieprzystojnie, ciągnął Barkarolęniesamowicie wolno, co prędzej ilustrowało holowanie na złom starej, atomowej łodzi podwodnej, niż podróż gondolą poruszaną wiosłem przez muzykalnego Italiańca. Wunder natomiast zagrał dwa Nokturny Chopinowskie (oba Es-dur), delikatnie, uroczo, śpiewnie, zwiewnie i romantycznie. Tyle że Wunder ma dziś 34 lata zaś Pogorelić przekroczył 60-tkę i romantyzm pewnie mu wyparował.

 


 

Ingolf Wunder pragnął się jednak zapisać w pamięci słuchaczy jako tzw. lew klawiatury i wybrał do programu w większości bardzo popularne pozycje wirtuozowskie, w których energia i precyzja atakowania klawiszy jest wykładnikiem poziomu wykonania. Być może nieco przesadził. Dwa Nokturny Chopina wzbogacił głośnym i patetycznym Polonezem As-dur, gdzie w środkowej części jest ilustracja szaleńczej jazdy koleją napędzanej przez ciuchcię. 

 

Ingolf Wunder 2

 

Trudno zachować wyrafinowanie i delikatność w takiej sytuacji. Recital zaczął się jedną z najbardziej znanych Sonat Beethovena Appassionatą, w której biegłość pasaży też można traktować priorytetowo, zaś jak napisał w programie Marcin Majchrowski, dzieło to niesie ładunek emocjonalny o sile eksplodującej bomby. Na rozgrzewkę finałową artysta wybrał z kolei narowistego Walca Mefisto Liszta i zamiast znów pięknie zaśpiewać na zakończenie przypieczętował swój recital wielką i niekoniecznie genialną Sonatą h-moll.

 

Ingolf Wunder 3

 

W pamięci zachowałam ciężkie uderzenia lewą ręką w niskie oktawy. Szukanie w tym dziele tzw. drugiego dna nie zawsze się udaje. Może gdyby skorzystał z doświadczenia Pogorelicia i odegrał utwór np. ekstremalnie wolno, albo absolutnie cicho, widownia by jakoś zareagowała. A pamiętajmy, że w czasach Chopina i Liszta fortepiany grał tak cicho, że jak wspominał Nasz Fryderyk, w piątym rzędzie już prawie nie było nic słychać. Ale nie dawajcie Wunderowi zabytkowych XIX-wiecznych instrumentów...

                                                                  Joanna Tumiłowicz