Przegląd nowości

Czy strach może nudzić?

Opublikowano: czwartek, 20, sierpień 2020 07:04

Poszczególne elementy przedstawienia Jonasa Hassen Khemiriego Dzwonię do moich braci są całkiem sensowne i mogłyby być przydatne w budowaniu dramaturgii spektaklu. Istotą sztuki jest ukazanie nastrojów małej społeczności arabskiej żyjącej  w dostatniej i dosyć hermetycznej Szwecji. Są tu więc opisane np. powiązania rodzinne głównego bohatera, jego postępy w edukacji szkolnej, opowieści o banalnych problemach z reklamacją zakupionej wiertarki, ale i niepewność oraz obawa na widok patrolu policyjnego, a zwłaszcza cykliczne, ciągle niedopowiedziane i traktowane dosyć tajemniczo pogłoski o terrorystycznym zamachu w centrum miasta, co naturalnie podnosi napięcie.

 

Dzwonienie 1

 

Racjonalnie wykorzystane są tu również elementy scenografii w postaci niechlujnie wykonanych napisów na murach w typie „Biała Europa” (scenografia – Iga Koclęga), czy wreszcie rapujące wstawki para-wokalne, obrazujące obsesje grupki mieszkańców, których się traktuje wciąż jako obcych (muzyka – Dominika Jarosz, Mateusz Trembaczowski).

 

Dzwonienie 2

 

Mądrym pomysłem było cykliczne włączanie dzwonka telefonu komórkowego, który wzmaga niepokój, jest niechętnie wyłączany przez głównego bohatera, u którego tolerancja na tzw. „złe wiadomości” wyraźnie słabnie. Zadaniem Marty Malinowskiej, reżyserki debiutującej w Teatrze WARSawy, było poukładanie wszystkich części składowych tekstu (tłumaczenie Halina Thylwe) i scenariusza w nabierający grozy horror, pokazanie, że ci młodzi Szwedzi o arabskim wyglądzie, którzy widzą lęk i nieufność w spojrzeniach mijanych przechodniów i w zachowaniach funkcjonariuszy różnych służb, boją się jeszcze bardziej od nich.


Niestety im dłużej trwa przedstawienie tym bardziej rozłażą się poszczególne elementy narracji, a spektakl traci tempo i zaczyna się po prostu wlec. Nie pomaga fakt, że czworo aktorów (Paulina Fonferek, Katarzyna Kucharska, Jakub Kordas, Mateusz Trembaczowski) dobrze przygotowało trudne role, że mamy tutaj nawet scenki pozornie rozrywkowe – np. gra w hokeja na trawie czy tańce w klubie. Wreszcie słyszymy grzmot – odgłos wybuchu samochodu pułapki – i to już nie robi większego wrażenia, bo jesteśmy znudzeni całą opowieścią, a niemalże oniryczną rozmowę młodego bohatera z jego babcią traktujemy jako całkiem od rzeczy.

 

Dzwonienie 3

 

Gdy na samo zakończenie wśród widowni wstaje autor i po arabsku (z tłumaczeniem) wygłasza humanistyczne przesłanie „do Europejczyków”, odczuwamy ulgę i cieszymy się, że to już koniec tej sztuki, która być może w założeniu powinna pomóc – tu cytuję tekst przekazany dziennikarzom – „w lekki i często dowcipny sposób  znaleźć odpowiedź i spotkać nas twarzą w twarz z naszym wewnętrznym lękiem przed obcym”. Lekkości i dowcipu zabrakło.

 

Dzwonienie 4

 

I tutaj dochodzimy do konkluzji, bo lęki i frustracje nie są wyłączną domeną społeczeństw, które przyjęły do siebie rzesze imigrantów (np. w Niemczech, Szwecji, Danii itd.). Podobny zestaw odczuć połączony z dosyć brutalnymi reakcjami, także policji, ujawnia się ostatnio u nas, np. w relacjach z akcji w sprawie LBGT, wsparcia dla Białorusi, demonstracjach politycznych różnych maści itd. Czy przedstawienie Dzwonię do moich braci ma szansę wejść w obszar społecznej dyskusji na linii swoi – obcy? Szczerze wątpię.

                                                                  Joanna Tumiłowicz