Przegląd nowości

Krzysztof Penderecki in memoriam

Opublikowano: wtorek, 18, sierpień 2020 07:17

Nie przypadkiem koncert inaugurujący XLV Festiwal „Muzyka w starym Krakowie” poświęcony został twórczości zmarłego 29 marca Krzysztofa Pendereckiego, a odbył się w kościele św. św. Piotra i Pawła, którego akustyka niezbyt sprzyja muzyce o gęstej fakturze orkiestrowej, ale w którego podziemiach mają wszakże zostać złożone prochy kompozytora. Już Austriacy po zajęciu Wawelu na koszary i zamiarze przeznaczenia katedry na kościół garnizonowy planowali przeniesienie królewskich sarkofagów do tej właśnie świątyni, pozostającej wówczas  w niezbyt dobrym stanie, a po wojnach napoleońskich przejściowo służącej stacjonującym wojskom rosyjskim jako cerkiew. Ponownie wystąpił Maciej Tworek, ceniony przez Krzysztofa Pendereckiego interpretator jego dzieł. Tym razem stanął na czele Orkiestry Akademii Beethovenowskiej, od lat profesjonalnie zarządzanej przez Marcina Klejdysza.

 

Maciej Tworek

 

Program koncertu objął wyłącznie utwory z czasów wielkiej syntezy stylistycznej, choć nie bez pewnych znamion epigonizmu. Tak się składa, że przypadającej na okres drugiego małżeństwa artysty. Koncert otworzyło Adagio III Symfonii „Rewolucyjnej”, bo napisanej z okazji francuskiego zrywu z 1789 roku. Wpisuje się ono w tradycję tego rodzaju ogniw z symfonij Brucknera i Mahlera, którymi Krzysztof Penderecki z upodobaniem dyrygował jako kapelmistrz. Listę tej lirycznej formy w jego ujęciu otwiera ustęp orkiestrowy z Raju utraconego, a następna IV Symfonia w całości przybrała taką postać. Spowodowane wymogami sanitarnymi większe oddalenie orkiestry od publiczności, a także jej skład ograniczony do kwintetu smyczkowego, korzystnie wpłynęły na przejrzystość brzmienia, niezakłóconą przedłużonym pogłosem w barokowej świątyni z występującą w niej kopułą. Jedyne, czego mi zabrakło, to większego diapazonu emocjonalno-wyrazowego, większego skontrastowania przebiegu, niezmiennie płynącego szerokim nurtem, ale być może wynikało to z konieczności dostosowania się do wspomnianych warunków akustycznych. Koncert wiolonczelowy posiada formę łukową z wyraziście zaznaczonymi kulminacjami i z wolna wygasającą sekcją końcową. Cechuje go miejscami oryginalna artykulacja, a także instrumentacja, zderzająca smyczki z perkusją, złożoną z kotłów, werbla, czyneli pociąganych smyczkiem oraz dzwonów: orkiestrowych i rurowych.

 


 

Tworzy to wielobarwną aurę brzmieniową, mieniącą się rozlicznymi odcieniami kolorystycznymi. Na tym tle przebiega partia solowa o wybitnie wirtuozowskim zacięciu, zwłaszcza w ustępach utrzymanych w szybkim tempie, a w wolnych akustyka wnętrza przydała wiolonczeli zabarwienia nieomal organowego. Wszystko to pozwoliło Bartoszowi Koziakowi zaprezentować swą sztukę z jak najlepszej strony.

 

Festiwal Jamroz 914-461a

 

Zarówno pod względem technicznym, jak i wyrazowym. Zamknęła program motoryczna, błyskotliwa I Sinfonietta per archi, z ustępami koncertującymi altówki, wiolonczeli i skrzypiec według kolejności wejść, stanowiąc efektowne zwieńczenie koncertu, a na bis powtórzono końcowe akordy z jej kody. Ze swej strony dyrygent może powinien powściągnąć choreograficzne zapędy na podium, albowiem niekiedy daje się zbyt ponieść przez żywioł muzyczny prowadzonej kompozycji, ale po raz kolejny Krzysztof Penderecki byłby prawdopodobnie zadowolony z promowanego przez siebie muzyka.

                                                                               Lesław Czapliński