Przegląd nowości

Trzy tezy Jerzego Waldorfa

Opublikowano: poniedziałek, 24, sierpień 2020 07:05

Zabierając się do programowania Festiwalu Jerzego Waldorffa, którego w Poznaniu pierwsza edycja została już ustalona na 23-25 kwietnia 2021 roku, przeglądam bogaty dorobek twórczy autora licznych felietonów, szkiców, esejów, monografii, opowiadań i powieści. W tej kolejności, ponieważ Jerzy Waldorff swe pisarstwo rozpoczął i kontynuował od felietonistyki – z przerwą wojenną – przez blisko 70 lat. Natomiast innymi gatunkami literackimi zaczął posiłkować się, gdy ich tematyka znacznie rozsadzała formę felietonów.

 

Po wojnie przyszedł czas na eseje, opowiadania i powieści, z których Sekrety Polihymnii (1956), Zbuntowane uszy (1968), Ciach go smykiem (1971)Diabły i anioły (1971), Fidrek (1989), Uszy do góry (1993), Serce w płomieniach (1998), Moje lampki oliwne (1999) powszechnie uważane są za mistrzowskie. W tej ostatniej, w tekście Panie Boże: za ile? zawarł trzy tezy, na których – jak pisze – oparł całe swoje myślenie i poczynania. Oto one, z nieznacznymi tylko skrótami: 

 

1.Sztuka to walka z parą morderców: Śmierć + Czas. Walka tym bardziej heroiczna, że w aurze niechybnej klęski. To, co naiwni entuzjaści zowią nieśmiertelnością w sztuce, jest odsunięciem śmierci na ułamek czasu w wiecznym jego wymiarze niedostrzegalny. Przecież jednak ten wywalczony dodatkowy ułamek trwania, jest wyzwaniem rzuconym samowładztwu śmierci, jeśli nie innym to m o r a l n y m zwycięstwem. Każdy prawdziwy artysta o takim marzy, ilu je osiąga? …

 

2.Kiedy przychodziłem na świat (co mnie się zdaje bardzo niedawne!), ludzkie pogłowie na ziemi nie sięgało półtora miliarda. Teraz przekroczyło cztery i pół miliarda a rośnie w postępie geometrycznym. Odwrotnie proporcjonalnie maleją szanse dla artystów na tzw. światową popularność. Dawno minęły czasy Liszta czy Chopina, którzy dla współczesnych byli j e d y n i na globie ziemskim. Dziś międzynarodową sławę należy budować na bazie i poparciu własnego kraju. Proponuję czytelnikom – melomanom obliczenie ilu polskich kompozytorów, którzy w tym stuleciu opuścili kraj na stałe, zdobyło światową sławę? – Odpowiedź nasuwa się sama: zdobywców mamy tylko dwóch, Lutosławskiego i Pendereckiego dlatego, że pozostali w kraju i tej ziemi trzymają się mocnymi korzeniami… Nikt dzisiaj w Glasgow nie pamięta, że fundatorem poziomu znakomitej Szkockiej Orkiestry Narodowej był ongiś Emil Młynarski… 

 


Trumna Paderewskiego spoczywa na cmentarzu Arlington w kompletnym zapomnieniu i opuszczeniu. Jego stłamszoną przez złych polityków pamięć w kraju udało się nam wskrzesić szybko i w całej pełni (co się tyczy Poznania, dzięki akcji klubów „Pro Sinfonica”). Pół wieku temu wielki artysta i mąż stanu należał w Ameryce do ludzi najpopularniejszych i najpowszechniej czczonych, dziś tam już nie istnieje. 

 

3.Mając ambicje bycia artystą prawdziwym, trzeba nieprzerwanie zadawać sobie pytanie: po co się żyje, a nie za ile? – należy też mieć świadomość, że pieniądze przychodzą po dziele sztuki, a nigdy p r z e d. Na pewno, chociaż czekać na nie wypada rozmaicie… Szybkie i wysokie honoraria najpewniej gwarantuje fabrykowanie kiczów.

 

Zadumałem się nad tymi słowami i moim czytelnikom proponuję uczynić to samo. Minęło niewiele ponad 20 lat od śmierci Jerzego Waldorffa, którą zresztą wielokrotnie barwnie, dowcipnie i beztrosko zapowiadał, a już ówczesne pokolenie jego czytelników i słuchaczy w większości zapomina o czym mówił, o czym pisał, o co walczył, kim był dla rodaków, systematycznie odcinanych od niektórych reliktów narodowej przeszłości. Natomiast obecnie dorastająca w tak wymarzonej wolnej Polsce młodzież zaczyna nie wiedzieć, kto to zacz i często po prostu o nim nie słyszała. 

 

Pięknym wyjątkiem jest praca Mariusza Urbanka „Waldorff. Ostatni baron Peerelu” (2008). Między innymi dzięki niej aż do przyszłej wiosny będziemy rozwijać prace nad poznańskim Festiwalem Waldorffowskim, ciągle licząc że przyłączy się do nas Trzemeszno, gdzie na początku ubiegłego stulecia wzrastał w rodzicielskim majątku Rękawczyn oraz w cieniu Bazyliki w Trzemesznie jako przyszły prawnik, krytyk muzyczny, pisarz i działacz społeczny, a od młodości kilkujęzyczny Europejczyk, już wtedy wiele podróżujący, nosząc rodowe nazwisko Jerzy Preyss.

 

Jakże potrzebny, bogaty w treści, historyczną retrospektywę i ciągle aktualne tematy artystyczne będzie planowany Festiwal Waldorffowski. Pracujemy nad tym w gronie pedagogów i studentów Poznańskiej Akademii Muzycznej i Wydziału Prawa UAM – uczelni, których Jerzy Waldorff był przedwojennym absolwentem. Przytoczone dziś trzy tezy Mistrza zapowiadają, czym między innymi będziemy się zajmować pod Jego patronatem.

                                                                                      Sławomir Pietras