Spektakl pt. Amatorki, którego tytuł nie oddaje istoty przedstawienia, miał premierę w Teatrze Wybrzeże dawno, bo osiem lat temu. Dziś został wstawiony do repertuaru on line, który możemy obejrzeć w naszej zarażonej wirusami rzeczywistości. Nie jest to zbyt piękne nagranie, raczej materiał dokumentacyjny, z nieciekawą pracą kamery i fatalnie nagranym dźwiękiem, na którym najgłośniej słychać śmiech pewnej pani.
Możliwe, że jest to głos reżyserki przedstawienia Eweliny Marciniak, bo właśnie reżyserzy podczas spektakli premierowych starają się zainicjować w pewnych miejscach reakcję publiczności i śmieją się głośno, czasem zbyt głośno, robią przysłowiową klakę. Amatorki są adaptacją prozy austriackiej Noblistki, a zarazem skandalistki Elfriede Jelinek. Naszej Oldze Tokarczuk daleko do seksualnego rozbuchania Jelinkowego, a szkoda.
W historiach dwóch młodych par i jednej starszej parze męsko-damskiej, wszystkie z austriackiej prowincji, życie płciowe odgrywa zasadniczą rolę. Nasi aktorzy, zgodnie z zabiegami dramaturgicznymi Michała Buszewicza, muszą się dostosować do norm obowiązujących w teatrach Zachodu, więc pokazują nieco nagości. Ale golizna nie jest specjalnie seksualna, jak niektórym by się mogło zdawać, to tylko obwoluta tematu życia narzeczeńsko-małżeńskiego. Istotną częścią dramaturgii jest zachowanie partnerów względem siebie, żeńska uległość i kokieteria oraz męska arogancja, pogarda i przemoc.
I właśnie te mechanizmy ukazuje w całej rozciągłości spektakl Marciniak/Jelinek. Jedna z młodych kobiet zadowala się posiadaniem dziecka, którego nie lubi, druga woli pewną stabilność materialną. Obie poszukują szczęścia w swoim nieszczęściu i wreszcie trafiają na ścieżkę patologii, prostytucję. Gdzie więc spełnia się sens hasła – amatorki?
Właśnie we wspomnianej końcówce. Spektakl Eweliny Marciniak jest jednak o wiele bardziej interesującym zjawiskiem artystycznym, poprzez użyte techniki teatralne. W tym widać rękę dramaturga, scenografa, „oprawcy” muzycznego. Ważną rolę odgrywają w spektaklu wstawki muzyczne, jakby epizody z jakiegoś klubu lub dyskoteki, w których wykonawcy tańczą, rytmicznie podrygują, ale także wykonują dosyć sprawnie popularne układy taneczne obmyślone przez Dominikę Knapik.
One stanowią jakby wizualne przedłużenie wypowiadanych kwestii, ale używają języka telewizyjnej rozrywki niższej jakości. Wstawki taneczne i dosyć bogaty arsenał ruchów, gestów i zagrań to współczesny język migowy prowincjonalnej społeczności, efekt kompletnej pauperyzacji i homogenizacji kultury popularnej. Odruchy seksualne odgrywają w tym zasadniczą rolę i właśnie to stanowi o wizualnej atrakcyjności Amatorek. Spektakl przez wiele lat nie schodził z afisza Teatru Wybrzeże, ale my w sieciowej wersji oglądamy tylko namiastkę, choć i ona daje pojęcie o talentach twórców przedstawienia.
Joanna Tumiłowicz