Przegląd nowości

„Halka” na estradzie i na ekranie. Filharmonia Poznańska – koncert 20 grudnia 2019 roku

Opublikowano: piątek, 27, grudzień 2019 20:39

Rzadko się zdarza, aby jakiś wieczór w operze czy filharmonii dawał taką satysfakcję artystyczną jak ten właśnie. Zacznijmy od niebanalnego pomysłu: pokazu niemego filmu z 1929 roku w reżyserii Konstantego Meglickiego, opowiadającego historię Halki na motywach libretta Moniuszkowskiej opery, z muzyką wykonaną na żywo. Film okazał się zaskakująco wręcz interesujący, a nawet nowoczesny. Przede wszystkim z uwagi na mnogość scen rozgrywających się w przepięknych plenerach (głównie tatrzańskich), co było nieczęste w owych czasach początkującej kinematografii. Gra aktorów jest oczywiście typowa dla tamtej epoki, dla nas raczej staroświecka, ale nigdy nie przerysowana, zdecydowanie naturalna a nawet wzruszająca. Scenariusz filmu nie odpowiada przebiegowi akcji w operze. Mamy sporo scen wymyślonych przez reżysera i zarazem autora scenariusza, wzbogacających akcję i rysunek postaci, a nawet wprowadzających nowe: matkę Janusza i dziadka Halki. Narracja filmowa, a także chronologia wydarzeń jest odmienna niż w libretcie opery.

 

Halka,Filharmonia 1

 

Wymagało to „dopasowania” muzyki Moniuszki do przebiegu filmowego opowiadania. Uczynił to znakomicie Adam Banaszak będący zarazem dyrygentem koncertu. Chronologia arii Jontka na przykład jest odwrotna niż w operze: najpierw „Szumią jodły”, a dopiero pod koniec: „I ty mu wierzysz, biedna dziewczyno”. Niektórych fragmentów opery musiało zabraknąć (np. arii Stolnika), bo nie miały odpowiednika w filmie, inne zostały powtórzone jak np. pieśń Halki „Jako od wichru krzew połamany” i liczne fragmenty orkiestralne. Dokonanie tego swoistego montażu muzycznego wymagało z pewnością ogromnej pracy, a udało się wspaniale, świadcząc o wielkiej wrażliwości artystycznej twórcy. Adam Banaszak okazał się też moim zdaniem wschodzącą gwiazdą wśród dyrygentów operowych młodego pokolenia. Dyrygował z werwą i finezją; pod jego batutą muzyka Halki zabrzmiała niezwykle świeżo i z niespotykanym blaskiem. To także zasługa świetnej orkiestry Filharmonii Poznańskiej, składającej się obecnie w dużej części z młodych muzyków, jak widać – a raczej słychać – bardzo utalentowanych. Grali precyzyjnie i z wielkim wyczuciem potrzeb śpiewaków. A przy tym pokazali, że instrumentacja Moniuszki nie jest wcale tak uboga, jak czasem kompozytorowi zarzucano. Orkiestra lśniła i mieniła się barwami. Wreszcie śpiewacy! Takiej wspaniałej Halki, takiego Jontka i takiego Janusza (Stolnika, Zofii i Dziemby w tym montażu nie było, bo nie mieli swoich scen w filmie) razem w jednym przedstawieniu chyba nigdy nie słyszałem. Janusza w wykonaniu Mariusza Godlewskiego widziałem już parę razy na scenie i na koncercie potwierdził swoją klasę jednego z najlepszych polskich barytonów.


Głos krągły, dźwięczny, szlachetny, typu „barytona Verdiowskiego”, świetne frazowanie. Yuri Gorodetski, 36-letni tenor z Białorusi, znany mi jest z Festiwalu Moniuszkowskiego w Kudowie Zdroju i z koncertowego wykonania Parii Moniuszki w Filharmonii Poznańskiej. W 2010 wygrał Międzynarodowy Konkurs Wokalny im. Stanisława Moniuszki w Warszawie.

 

Halka,Filharmonia 2

 

Jego liryczny głos ma bardzo ciekawą barwę, przypominającą nieco słynnego Iwana Kozłowskiego, najlepszego tenora radzieckiego lat 40-tych i 50-tych, który nagrał na płyty prawie cały repertuar operowy nie tylko rosyjski, ale także włoski i francuski i którego sztuka jest niezwykle ceniona przez współczesnych komentatorów nagrań. Gorodetski ma podobną technikę, właściwie doskonałą (cudowne legato), a do tego subtelność frazowania świadczącą o wybitnej muzykalności.

 

Halka,Filharmonia 3

 

Nie jest to Jontek „bohaterski” typu Wacława Domienieckiego czy nawet Bogdana Paprockiego, lecz raczej bliski lirycznej interpretacji Wiesława Ochmana. Był wzruszający. Marcelinę Beucher usłyszałem po raz pierwszy w 2013 roku jako jeden z jurorów konkursu wokalnego „I Love Mozart” w Teatrze Muzycznym w Poznaniu, który bezapelacyjnie wygrała. Wówczas i następnie po paru recitalach i koncertach z jej udziałem, które zapowiadałem, mówiłem jej, że ma głos i talent predestynujące do wielkiej kariery, ale jeszcze sporo pracy przed sobą. Po poznańskim wykonaniu Halki, o którym teraz piszę, dzisiaj uważam, że do wielkiej kariery międzynarodowej jest już w pełni gotowa.


Po pierwsze: instrument. Czyli głos o wyjątkowo pięknej, a przy tym indywidualnej barwie, typu lirico spinto. Krągły, szlachetny, skupiony a zarazem bogaty w alikwoty. Technikę wykształciła tak znakomitą, że ten głos jest jej w pełni posłuszny, wydaje się, że po prostu może nim zaśpiewać wszystko. Są i eteryczne pianissima i jędrne forte czy fortissimo. Całość oparta na nieskazitelnym legato. Najtrudniejsze frazy (a partia Halki jest bardzo trudna i niewygodnie napisana, co mówią wszystkie soprany) wykonała z taką swobodą i maestrią, w sposób tak naturalny i niewymuszony jakby to było najprostsze na świecie. A przy tym jaki wdzięk i świeżość interpretacji, ile uczucia! Byłem naprawdę wzruszony. Dodam jeszcze, że przypominała mi Teresę Żylis-Garę „włoskim” podejściem do muzyki Moniuszki, bez typowego dla wielu polskich wykonawczyń słowiańskiego „zaśpiewu”. Suma tak wysokiej próby elementów (jeśli tak się można wyrazić) musiała dać wspaniały efekt i dała. Ale było coś więcej: atmosfera radosnego muzykowania dla szczelnie wypełnionej publicznością sali Auli Uniwersyteckiej, gdzie gra Filharmonia Poznańska, która spowodowała, że to był właśnie ten jeden, jedyny i niepowtarzalny wieczór. Wieczór wielkiego wydarzenia.

 

Halka,Filharmonia 4

 

Takich wydarzeń w Filharmonii Poznańskiej jest sporo. Tydzień wcześniej wystąpił w charakterze pianisty i dyrygenta Christian Zacharias. To wielka postać. Jako dyrektor artystyczny i dyrygent Orchestre de Chambre de Lausanne dokonał licznych nagrań, które zdobyły powszechne uznanie międzynarodowej krytyki. Na szczególną uwagę zasługuje kompletny cykl koncertów fortepianowych Wolfganga Amadeusa Mozarta, który otrzymał prestiżowe nagrody: Diapason d’Or, Choc du Monde de la Musique i ECHO Klassik. Wykonał XXIII Koncert fortepianowy A-dur KV 488 Mozarta. W programie znalazły się poza tym utwory Franza Schuberta: II Symfonia B-durNachtgesang im Walde oraz Gasang der Geister über den Wassern, a całość nosiła tytuł „Schubertiada”. Nadawanie przyciągających publiczność tytułów koncertom jest regułą. Na przykład: „Z nowego świata”, „Obrazki z wystawy”, „Geniusze swoich epok”, „Wirtuozi XXI wieku”, „Beethoven nasz współczesny”, „Kompozytorzy na walizkach”, „Nieznane opery znanych twórców”. Co tydzień pojawiają się na estradzie Filharmonii Poznańskiej artyści o znanych nazwiskach. Czasem młodzi u progu kariery. Zapraszający ich dyrektor Wojciech Nentwig z reguły się nie myli. Nie zapomnę, że właśnie tutaj przed mniej więcej dziesięciu laty usłyszałem po raz pierwszy mało jeszcze znanego tenora, który obecnie należy do najsłynniejszych. To Francesco Meli – gwiazda Festiwali w Salzburgu (partner Anny Netrebko) i najważniejszych scen operowych świata.

                                                                             Piotr Nędzyński