Przegląd nowości

„Don Giovanni” w Opéra Saint-Etienne

Opublikowano: niedziela, 24, listopad 2019 08:19

Autorem nowej inscenizacji Don Giovanniego Mozarta, przygotowanej w Operze w Saint-Etienne, jest Laurent Delvert, który pokazuje tytułowego bohatera nie jako kryminalistę, zabójcę czy zboczonego prześladowcę kobiet, lecz jako zasługującą na współczucie ofiarę. Oto bowiem jego patologiczny styl życia ma według francuskiego reżysera wynikać z upośledzenia emocjonalnego, będącego konsekwencją braku matczynej miłości w okresie wczesnego dzieciństwa.

 

Don Giovanni,Saint-Etienne 1

 

A to z kolei popycha Don Giovanniego do nieustającego poszukiwania wyimaginowanego obrazu matki poprzez obsesyjną „konsumpcję” kobiet. Zaspokajanie fizycznych namiętności nie wycisza jednak głęboko ukrytych cierpień i urazów znajdującego się w tragicznym położeniu - bo pozbawionego punktów odniesienia i uczuciowego oparcia - protagonisty, który zostaje zmuszony przez życie do stworzenia własnych reguł funkcjonowania w otaczającym go świecie, a także do określenia swej relacji z Bogiem.

 

Don Giovanni,Saint-Etienne 2

 

Don Giovanni wie, że wkrótce umrze i w szalony sposób sam ku tej śmierci zmierza. Co ważne, dla Delverta mozartowski bohater jest też ofiarą dążącego do samounicestwienia społeczeństwa, w którym sztucznie napędzana konsumpcja, poszukiwanie przyjemności za wszelką cenę, egoizm, seks bez zobowiązań czy niszczący ludzkie relacje pieniądz niszczą coraz bardziej wyizolowaną i zamykającą się w sobie jednostkę. Ta niezbyt oryginalna, choć oczywiście trafnie definiująca współczesną kondycję ludzkości wizja znajduje powierzchowne i schematyczne, bardziej ilustracyjne niż symboliczne, w każdym razie ponure i przygnębiające odzwierciedlenie w warstwie scenicznej nowej realizacji.


Całą przestrzeń wypełnia jednorodna scenografia (autorstwa Philipine Ordinaire) przywołująca podejrzaną i niebezpieczną dzielnicę, przedstawioną tutaj za pomocą widoku na kilka obskurnych filarów, podtrzymujących fragment jakiejś zaniedbanej, betonowej i obrośniętej chwastami estakady, odgrodzonej zardzewiałym okratowaniem. Po lewej stronie sceny wznoszą się schody, na których już podczas uwertury pojawia się przykryta złotą peleryną kukła Komandora, po prawej zaś znajduje się kanapa i mały stolik. W głębi widnieje jeszcze latarnia, a w drugim akcie dostrzegamy także kabinę telefoniczną. Na ścianie zostały umieszczone ekrany telewizyjne, na których wyświetlane są na okrągło bieżące informacje lub reklamy niezdrowej żywności, seksownej bielizny, perfum. Niekiedy pojawia się także ogłoszenie zapowiadające recital Donny Elviry czy plakat polityczny Komandora. Tę nawiązującą do wynaturzeń i zagrożeń współczesnego społeczeństwa, pogrążoną w półmroku rzeczywistość sceniczną często „zamiatają” zimne, wzniecające poczucie niepokoju i zagrożenia wiązki światła.

 

Don Giovanni,Saint-Etienne 3

 

Zresztą owo zagrożenie staje już się realne na początku przedstawienia, w scenie, w której młoda i elegancka dziewczyna (jak się później okazuje - niema pokojówka Elviry) pada ofiarą agresji seksualnej ze strony dwóch zbirów i ich filmującej całe zajście telefonem komórkowym wspólniczki. Albowiem w obrazie Laurenta Delverta nie ma nawet cienia erotyki, którą świadomie zastępuje pozbawiony uczuć seks. I nawet jeśli w tercecie masek solistom towarzyszą wydobyte z mroku pełnym światłem (to jedyny taki moment w tym przedstawieniu) trzy roznegliżowane i noszące tylko stringi statystki-tancerki, to przecież ich lubieżne gesty również nie mają w sobie niczego z mogącej wzniecić jakiekolwiek emocje zmysłowości. Skórzane kurtki, podkoszulki czy adidasy (autor kostiumów Frédéric Linares) mają nadać całej wizji współczesny aspekt - do którego zresztą nie bardzo pasują pojawiające się w różnych momentach staromodne suknie - ale przecież uwspółcześnianie akcji nie musi oznaczać pozbawienia dzieła Mozarta wymiaru opery buffa, jak to w tym przypadku niestety ma miejsce. Tym bardziej, że ta reżyserska koncepcja nie idzie w parze z zajmująco prowadzoną narracją dramaturgiczną. Instynktu dramatycznego, dynamiki, podskórnego pulsu, czyli po prostu życia, brakuje w zbyt powściągliwej, wręcz statycznej i prowadzonej w zbyt wolnych tempach interpretacji Giuseppe Grazioliego, pod którego batutą Orkiestra Symfoniczna Saint-Etienne Loire brzmi ciężko, monotonnie i bezbarwnie. Brak napięcia i jednolitych myśli muzycznych czy kreślonego wyrazistymi liniami planu energetycznego pozbawiają tę muzykę wyrazowej prawdy i mozartowskiego wdzięku.


W tym kontekście tym większe uznanie wzbudza występ Michała Partyki, który już dwa lata temu podbił tutejszą publiczność w partii Eugeniusza Oniegina. Także i w tym przypadku pełnokrwisty, ładnie nasycony i emanujący wokalnym autorytetem baryton pozwala polskiemu artyście, swobodnie operującemu szeroką paletą barw i niuansów, a także prowadzącemu zajmującą grę sceniczną, sugestywnie pogłębić wizerunek postaci Don Giovanniego.

 

Don Giovanni,Saint-Etienne 4

 

Partyka ukazuje go jako zepsutego i pozbawionego moralności cynika, a zarazem ofiarę ulotnych przyjemności i niepohamowanej żądzy - o czym już była mowa wyżej - oraz gotowego na śmierć desperata. Występujący u jego boku bas Guilhem Worms przekonująco ucieleśnia służącego Leporella, ujmując zróżnicowanymi środkami wyrazu i aktorskim temperamentem.

 

Don Giovanni,Saint-Etienne 5

 

Dysponujący lirycznie zabarwionym tenorem Camille Tresmontant wzbudza początkowo w roli Don Ottavio pewne zastrzeżenia dość ograniczonym wolumenem i ubogą ekspresją, o czym jednak w miarę upływu czasu zapominamy za sprawą nieprzeciętnych zdolności tego artysty do plastycznego i subtelnego frazowania. Podobają się też głosy żeńskie, z poruszającą się swobodnie w rozleglej skali sopranowej Marie-Adeline Henry w roli oszukanej i zranionej Elviry na czele. Wzruszających akcentów nie brakuje w występie kreującej postać Donny Anny Clémence Barrabé, natomiast zachwycająca świeżym i krystalicznym sopranem, a występująca jako Zerlina Norma Nahoun obdarza swoją bohaterkę wdziękiem i zadziornym charakterem. Zgraną obsadę solistów dopełniają jeszcze bas Ziyan Afteh (Komandor) i baryton Matteo Loi (Masetto). Zaś precyzyjny w zakresie intonacji chór zwraca uwagę muzykalnością, homogeniczną barwą i dobrze zachowanymi proporcjami pomiędzy poszczególnymi głosami.

                                                                                    Leszek Bernat