Przegląd nowości

„Madame Butterfly” błyskotliwie inauguruje sezon w Liège

Opublikowano: poniedziałek, 07, październik 2019 22:02

Nowa inscenizacja Madame Butterfly, otwierająca z dużym powodzeniem sezon w Opéra Royal de Wallonie w belgijskim mieście Liège, zasługuje z różnych względów na szczególną uwagę. Po pierwsze włoski reżyser Stefano Mazzonis di Pralafera przenosi akcję słynnej opery Pucciniego o pięćdziesiąt lat do przodu, czyli z początku dwudziestego wieku, okresu, w którym zresztą to dzieło zostało skomponowane, do czasów po drugiej wojnie światowej.

 

Madame Butterfly,Opera de Liege 7

 

Tym samym Nagasaki nie jest tutaj dawnym portem otwartym na wolny handel z zagranicą, lecz miastem straszliwie doświadczonym po amerykańskim ataku jądrowym w 1945 roku, choć następnie z powodzeniem odbudowanym. Młoda Cio-Cio San żyje wprawdzie jeszcze w tradycyjnie urządzonym domu i przestrzega zwyczajów swoich przodków, wszakże w miarę rozwoju akcji opery, po tym jak zostaje małżonką porucznika Pinkertona z marynarki amerykańskiej, anachroniczne wnętrze ulega całkowitemu przekształceniu, przyjmując wyraźnie amerykański charakter.

 

Madame Butterfly,Opera de Liege 2

 

Owa także wiele mówiąca o psychice zakochanej dziewczyny wizualna transformacja opiera się na skromnej, ale z dużym wyczuciem zaplanowanej scenografii Jean-Guy Lecata, dyskretnie oświetlanej przez Franco Marriego. Radykalna metamorfoza dokonuje się również w zakresie wyglądu samej bohaterki, która zamienia tradycyjny strój japoński z pierwszego aktu na współczesne ubranie w akcie drugim, podobnie zresztą jak jej uświęconą dawnym zwyczajem fryzurę zastępuje swobodne uczesanie.


Tradycyjny ubiór pojawia się powtórnie w finałowej scenie samobójstwa, jakby dla podkreślenia, że w obliczu śmierci Cio-Cio San mentalnie powraca do swoich korzeni. Celnym pomysłem jest szersze otwarcie przesuniętego do przodu sceny domowego pomieszczenia w akcie drugim, symbolicznie wprowadzające nas w wewnętrzne przeżycia protagonistki, a także jej „zanurzenie” w zapowiadającym tragiczny finał zimno-jaskrawym oświetleniu, kiedy wbrew okrutnej rzeczywistości usiłuje ona jeszcze zachować resztkę nadziei.

 

Madame Butterfly,Opera de Liege 3

 

Duże wrażenie wywierają przepiękne stroje solistów i chórzystów zaprojektowane przez Fernanada Ruiza, któremu doradzała dbająca o zachowanie wszelkich mających symboliczne znaczenie tradycyjnie japońskich szczegółów konsultantka Misaya Iodice-Fujie. Wreszcie trzeba jeszcze wspomnieć o zaskakującym zakończeniu opowiadanej historii.

 

Madame Butterfly,Opera de Liege 4

 

Otóż kiedy po samobójczej śmierci Cio-Cio San Kate, nowa żona Pinkertona, sięga do dziecięcego wózka, aby wyjąć z niego dziecko Butterfly, znajduje w nim jedynie jakieś luźne szmatki. Tak jakby reżyser uznał, iż wspomniane w libretcie dziecko istniało jedynie w fantazmach zranionej w swoich najgłębszych uczuciach bohaterki, lub że było ono może wyłącznie wymyślone przez tęskniącą dziewczynę, w celu skutecznego zmuszenia porucznika Pinkertona do powrotu do Japonii. Każdy widz zinterpretuje taki niespodziewany finał w zależności od swojej wyobraźni. Partię tytułową porywająco śpiewa rosyjska sopranistka Svetlana Aksenova - odnosząca w niej duże sukcesy na wielu prestiżowych scenach.


Zgodnie z wizją Stefano Mazzonis di Pralafera przedstawia swoją bohaterkę nie tyle jako wrażliwą nastolatkę, lecz raczej jako kobietę dojrzałą, bezwarunkowo wierną i ostatecznie śmiertelnie zawiedzioną w swoim nieograniczonym zaufaniu. Nie do końca niestety sprawdza się partnerujący jej w roli Pinkertona Alexey Dolgov, mający często problemy z intonacją, śpiewający głosem manierycznym i niejednokrotnie irytująco eksponującym trudną dziś do przyjęcia ckliwość.

 

Madame Butterfly,Opera de Liege 5

 

Autorytetem wokalnym i przedniej próby aktorstwem uwagę przykuwa natomiast niezwykle celnie obsadzona w partii Suzuki Sabina Willeit. Ponadto nie zawodzą też Saverio Fiore (Goro), Luca Dall’Amico (wuj Bonza), Patrick Delcour (komisarz Yamadori), a także imponujący pięknie i szlachetnie brzmiącym barytonem Mario Cassi (amerykański konsul Sharpless).

 

Madame Butterfly,Opera de Liege 6

 

Najmocniejszym atutem omawianej realizacji jest jednak dyrekcja muzyczna włoskiej kapelmistrzyni Speranzy Scappucci, pod której batutą Orkiestra Opéra Royal de Wallonie-Liège brzmi doprawdy zjawiskowo, uwalniając z rzadko spotykanym zaangażowaniem zawarte w partyturze Pucciniego emocje, liryzm i pozbawiony zbędnego tutaj patosu dramatyzm. Zawsze adekwatne dozowanie dynamiki, elastyczne tempa, wyraziste kulminacje i zestawienia kolorystyczne oraz wieloplanowa interpretacja, nieomylna intuicja i podskórna muzykalność składają się na niezapomniane przeżycie artystyczne. W ten sposób placówka w Liège zainaugurowała sezon w błyskotliwym i porywającym stylu.

                                                                                  Leszek Bernat