Przegląd nowości

Moniuszko górą

Opublikowano: środa, 28, sierpień 2019 10:44

Tegoroczny 15. i w jakimś sensie jubileuszowy Festiwal Chopin i jego Europa nosi podtytuł Od Chopina do Moniuszki. W efekcie nagromadzenie utworów naszego Ojca Opery Narodowej jest większe niż zwykle, poznajemy też mniej popularne i nieoczywiste aspekty jego dzieła. Jednoaktowa opera Flis wykonana przez zespół Europa Galante przywieziony przez Fabio Biondiego i solistów oraz Chór Opery i Filharmonii Podlaskiej kierowany przez Violettę Bielecką, była dla wielu melomanów pewnym zaskoczeniem.

 

Flis,Chopin 1

 

Komplementy wypowiadane pod adresem Moniuszki przez włoskiego artystę mogły wprowadzić w zakłopotanie niejednego muzyka czy melomana, który jest przekonany, że polski kompozytor operowy był zacofany i prowincjonalny. Tymczasem Fabio Biondi dyrygując polskim dziełem śpiewanym po polsku udowodnił, że do tej muzyki można się odnosić z najwyższym szacunkiem, a jego słowa pełne zachwytu nie były w najmniejszym stopniu kurtuazją.

 

Flis,Chopin 2

 

Twierdził nieomal, iż Moniuszko wielkim poetą muzycznym był. Donizetti w zestawieniu z nim wykazuje szereg braków zarówno w wyrafinowaniu muzycznej narracji, inwencji melodycznej, a może i instrumentacji. Nawet Verdi... No, ale nie popadajmy w samouwielbienie. Uwerturę do Flisa Fabio Biondi poprowadził z wyczuciem. Doskonale zainicjowało budowanie nastroju wprowadzenie z użyciem samych smyczków, które symbolizowało łagodne falowanie wiślanej przyrody. Dalej muzyka stopniowo nabiera tempa, wzbogaca się o nowe wrażenia, a wreszcie zmienia idylliczną atmosferę w ze smakiem odmalowaną burzę z piorunami i deszczem. W tej operze wykonanej w wersji koncertowej oczywiście uwagę zwracali soliści, najlepsi obecnie wykonawcy Moniuszki. Aleksander Teliga czarował niskimi, basowymi nutami, Ewa Tracz zachwycała łagodnym, dziewczęcym sopranem, który jednak potrafi bronić ostrzejszymi tonami swojej pozycji.


Wojtek Gierlach jak zwykle pokazywał ciekawą barwę niskiego barytona, Mariusz Godlewski perfekcyjnie, choć niezbyt mocno, brylował charakterystyczną narracją i świetną aktorską kreacją, którą twórcy opery zaczerpnęli z postaci Figara, Cyrulika Sewilskiego Rossiniego. Ale największą niespodziankę sprawił rodowity Brazylijczyk Matheus Pompeu, który przeistoczył się we Franka, tytułowego flisaka. Jego tenorowa partia była bez zarzutu wyśpiewana co do jednej nuty i z bezbłędną polską wymową.

 

Flis,Chopin 3

 

Ten znakomity i już dobrze obyty z muzyką Moniuszki tenor (pamiętny Jontek w sensacyjnym nagraniu Halki po włosku i na starych instrumentach) zadedykował swój występ pamięci naszego legendarnego tenora Bogdana Paprockiego, wspaniałego wykonawcy największych Moniuszkowskich ról – Jontka, Stefana, Franka, Kazimierza... Zaprawdę piękny gest. I jakby tego śpiewanego Moniuszki było mało, to znany tenor liryczny, Niemiec z francusko brzmiącym nazwiskiem Christoph Prégardien przy akompaniamencie Christopha Schnackertza wykonał kilka pieśni z wydanych we Francji zbiorów.

 

Flis,Chopin 4

 

Jak czytamy w programie francuskie wydania tych miniatur wokalnych Stanisława Moniuszki cieszyły się w XIX wieku sporą popularnością i były wiele razy wznawiane, a potem, po prostu zapomniane. Nasi badacze muzyczni czasem trafiali na stare nuty z francuskim tekstem, ale nasi śpiewacy woleli Schuberta, Brahmsa, nawet Mendelssohna i Hugo Wolfa. Moniuszkę niemal z odrazą pomijali. Prégardien z wyczuciem wybrał to, co zostało we francuskich antykwariatach i okazało się, że utwory naszego mistrza w niczym nie są gorsze od całej masy romantycznych śpiewów tego czasu, górują natomiast nad typowymi romansami salonowymi pomysłowością w kształtowaniu linii melodycznej i rozwojem napięcia emocjonalnego.


Artysta zaczął od spokojnej i nastrojowej Les larmes (Łzy) ze słowami Antoniego Odyńca w niezłym, poetyckim tłumaczeniu, po czym nastąpił równie nostalgiczny Les plaintes de la jeune fille (Żal dziewczyny). Z kolei posłuchaliśmy dłuższej pieśni, rzadko w Polsce wykonywanej ballady do słów Mickiewicza z Konrada Wallenroda. To był Le chant de la tour czyli Pieśń z wieży. Wreszcie przyszedł czas na dwa arcydzieła polskiej liryki wokalnej: także Mickiewiczowska Do Niemna, czyli Le Nièmen ze wspaniałym akompaniamentem fortepianu i rozdzierającym wołaniem w finale.

 

Flis,Chopin 5

 

Ten krótki przegląd zakończyła zupełna niespodzianka – czwarta wersja Lirnika wioskowego (Le joueur de lyre), Oui, chantons encor, która muzycznie przypominała pieśń Mefista z Potępienia Fausta Berlioza. Zaraz po wyborze liryków Moniuszki artysta przywołał pięć pieśni Henri Duparca. To była oczywiście zupełnie inna, bardziej nowoczesna muzyka, bliższa impresjonizmowi niż romantyzmowi, ale z Moniuszką mogła konkurować jedynie wykorzystaniem lepszego francuskiego tekstu i bardziej rozbudowaną partią fortepianu.

 

Flis,Chopin 6

 

Wokalnie natomiast Duparc nie prezentował wielkiej finezji melodycznej, linia głosu oscylowała przeważnie wokół jednego dźwięku, z wyjątkiem najbardziej znanej z tych pieśni L’invitation au voyage (Zaproszenie do podróży) ze słowami samego Charlesa Baudelaira. Muzyka często unosi się w niebiańskie wyżyny nie tylko dzięki pięknym głosom, ale wspierana świetną poezją nabiera ogromnej mocy. Te słowa można zadedykować Rafałowi Siwkowi, naszemu czołowemu basowi, który zaintonował jeszcze tego samego dnia wersy Fryderyka Schillera w Odzie do Radości IX SymfoniiAlle Menschen werden Brüder – Wszyscy ludzie będą braćmi. Piękne marzenie, które na razie daje się zrealizować tylko muzycznie.

                                                               Joanna Tumiłowicz