Przegląd nowości

Cherubin z hulajnogą

Opublikowano: piątek, 03, maj 2019 13:17

Mnie się podobało, bo dobrze śpiewali, orkiestra pod batutą Kuby Kacpra Wnuka grała z nerwem, a role były także starannie dopracowane aktorsko. W tej operze nie było występów „jak słup soli”. Nawet Cherubino (Jan Jakub Monowid), który przyjechał na hulajnodze po to, aby się popisać jedną ze swych uroczych canzonet, staje niby to onieśmielony i aby pokazać w krzywym zwierciadle typową postawę śpiewaczą łączy w standardowy sposób dłonie, co wywołuje śmiech.

 

WOK,Wesele Figara 1

 

Trzeba docenić pracę Grzegorza Chrapkiewicza, który umie reżyserować komedie. Rozmaitych pomysłów i gagów było sporo, może nawet zbyt wiele. Powstała na małej scenie WOK prawdziwa opera, ale także autentyczny teatr, w którym nie ma miejsca na nudę. Nowym elementem w tej inscenizacji był przekład libretta dokonany przez Stanisława Barańczaka. Byłam już pełna zachwytu dla polskiej wersji Podróży zimowej Franza Schuberta, gdzie poeta podłożył polski tekst pod muzykę słynnego cyklu dbając bardziej o podobieństwo w brzmieniu polskich słów do niemieckich, niż o sens poezji dosyć miernego Wilhelma Müllera. Rewelacyjnym odtwórcą polskiej wersji Winterreise okazał się nasz wybitny bas-baryton Tomasz Konieczny.


Coś podobnego Barańczak uczynił tłumacząc na polski libretto Lorenza da Ponte. Rytmika kolejnych słów pasuje do fraz muzycznych zaś  końcówki polskich zdań układają się w zgrabne rymy i niekiedy nawet zawierają podobne samogłoski, jak we włoskim oryginale. Byłoby więc uzasadnione, gdyby całą operę zaśpiewać po polsku. Na takie „świętokradztwo” twórcy spektaklu Wesela Figara się nie zdobyli, ale przynajmniej w recytatywach odzywają się w naszym polskim narzeczu i okazuje się, że niektórzy polscy soliści mają problemy z polską dykcją.

 

WOK,Wesele Figara 2

 

Tak czy inaczej dzięki tym dialogom, których nie trzeba tłumaczyć na tablicy świetlnej, spektakl nabrał życia, bo Mozart w zasadzie skomponował fifty-fifty recytatywów i arii z ansamblami. Słuchało się naszych młodych solistów, których dobór powierzono znakomitemu Ryszardowi Karczykowskiemu, z nieukrywaną przyjemnością. Figaro w realizacji Daniela Mirosława emanował młodzieńczą siłą i optymizmem, a przy tym głos miał rasową, męską niską barwę z metalicznym blaskiem. Doskonale pasował do swej roli Hrabiego Tomasz Kumięga.

 

WOK,Wesele Figara 3

 

W zasadzie o każdej postaci wykreowanej przez uczestników przedstawienia można powiedzieć, że dobrze operują swymi głosami, „nie wożą się”, a więc mają przygotowane partie pod względem muzycznym i aktorskim, a słuchanie ich przynosi satysfakcję. Jeśli do kogoś można mieć pretensje, to do Dariusza Macheja w roli Bartola, którego produkcje muzyczne zawsze świadczyły o doskonałym materiale głosowym, ale tutaj ten doświadczony artysta nadrabiał braki brzmienia autentycznym vis comica.


Karina Skrzeszewska z kolei obdarzona pięknym i nośnym głosem wszystkie wysokie nuty obligatoryjnie śpiewała forte, choć to właśnie piano u sopranów w roli Hrabiny jest ogromnym powodem do dumy. Zuzanna w wykonaniu Aleksandry Orłowskiej nie budziła żadnych zastrzeżeń i rola Marceliny w interpretacji Elżbiety Wróblewskiej również.

 

WOK,Wesele Figara 4

 

Znakomicie poradził sobie Aleksander Kunach z postacią Basilia, świeżo ściągnięty do opery z występów w roli prezentera Maciej Miecznikowski pokazał ogromny temperament sceniczny. Barbarina w wykonaniu Pauliny Tuzińskiej była także bez zarzutu, jak i jąkający się ustawowo notariusz Don Curzio w realizacji Jacka Ornafy. Było także dużo śmiechu z aktorskiego występu uroczej klawesynistki.

 

WOK,Wesele Figara 5

 

Z programu dowiadujemy się, że w tej roli miała wystąpić żona samego Mozarta, Constanze, choć z tego co wiemy nie występowała ona nigdy w roli instrumentalistki. Natomiast tańcząca szóstka panów pokierowana choreograficznie przez Jarosława Stańka należała chyba stylistycznie do innego porządku sztuki. Na pograniczu stylizacji i rewii były stroje zaprojektowane przez duet Katarzyna Szczurowska i Anna Skupień. Do kompletu realizatorów należy też zaliczyć minimalistyczne (to nie zarzut) dekoracje Wojciecha Stefaniaka i wyraźnie zabawowe aranżacje fryzur i charakteryzacji – bez nazwiska na liście płac. Wszystkim należą się gromkie brawa.

                                                                 Joanna Tumiłowicz