Przegląd nowości

Odszedł Spychalski Romuald

Opublikowano: wtorek, 07, sierpień 2018 18:39

Zmarł  w sobotę 4 sierpnia, w wieku 90 lat, zaledwie trzy tygodnie po śmierci ukochanej żony Izabeli Nawe. Jej śmierć zupełnie go załamała psychicznie. Byli wyjątkowo zgodnym małżeństwem, praktycznie od lat się nie rozstawali, zawsze  nawzajem się wspierali. Jej śmierć była dla niego wyjątkowo dotkliwym ciosem, z którym nie mógł się pogodzić.

 

Romuald Spychalski 1

 

Jego bogata w artystyczne osiągnięcia kariera trwała blisko trzydzieści lat. Należał do grona najwybitniejszych tenorów powojennej historii polskiej sceny muzycznej. Po kreacji partii tytułowego Casanowy w operze Ludomira Różyckiego, napisano, „… że jest stworzony do roli Casanowy (Józef Kański). Po premierze Halki „Brawo Dejmek, brawo Spychalski”, donosił tytuł jednej z wielu entuzjastycznych recenzji.


Po jego gościnnym występie w partii Alfreda w Traviacie w dowód uznania była gorąca owacja i kwiaty, ale również litewski pas narodowy wręczony mu przez dyrektora Opery w Wilnie. I tak było niemal przez całą karierę tego znakomitego tenora, najpierw solisty Opery Śląskiej w Bytomiu, później Opery Łódzkiej i Teatru Wielkiego w tym mieście oraz Operetki Warszawskiej.

 

Romuald Spychalski 2

 

Zawsze i wszędzie towarzyszyło mu uznanie publiczności i krytyków. Urodził się 1 lutego 1928 roku w Kłodawie. W wieku 19 lat rozpoczął studia wokalne w Szkole Muzycznej w Łodzi, w klasie prof. Marii Sobolewskiej jako baryton. Już po dwóch latach nauki (1947-49), jesienią 1949, wygrał konkurs na jedno miejsce basowe w chórku radiowym w łódzkiej rozgłośni Polskiego Radia.


Pracował z tym dziewiętnastoosobowym chórkiem przez dwa lata, a podczas występów gościnnych Opery Śląskiej w Łodzi stanął do zorganizowanych przez nią przesłuchań (już jako tenor) i otrzymał propozycję pracy. Angaż do Opery Śląskiej w Bytomiu otrzymał już jako tenor w 1951 roku i przez kilka pierwszych tygodni oswajał się ze sceną pojawiając się w maleńkich epizodycznych rólkach. Wreszcie nadszedł dzień debiutu co stało się 12 marca 1952, pierwszą partią był Stefan w Strasznym dworze pod batutą Jerzego Sillicha. Pozostanie w tym teatrze przez trzy sezony przechodząc do historii tej sceny jako świetny Książę w Rusałce Dargomyżskiego, Dzidzi w Hrabinie Moniuszki, Lorenco w Fra Diavolo Aubera. 30 kwietnia 1955 roku odchodzi z Bytomia i przenosi się do Łodzi, gdzie od roku działa nowopowstała Opera i z nowym sezonem 1955/1956 zostaje jej solistą. Jednak wystąpił w Łodzi wcześniej, bo już 25 października 1954 roku. Śpiewał partię Stefana w Strasznym dworze  inaugurującym działalność Opery Łódzkiej (druga premiera). Nowy teatr, nowy zespół, nowe wyzwania stały się motorem rozwoju dla młodego tenora, któremu w sezonie 1963-1964 przyznano roczne stypendium w mediolańskiej La Scali, gdzie doskonalił swój warsztat pod okiem znanych solistów tego teatru. Z roku na rok rozbudowuje swój repertuar, a ten miał wyjątkowo bogaty i różnorodny. Najpierw koncentruje się na lekkich partiach lirycznych (Ernesto w Don Pasquale, Nemorino w Napoju miłosnym, Alfred w Traviacie, Jenik w Sprzedanej narzeczonej, Guglielmo w Cosi fan tutte, Almaviva w Cyruliku sewilskim), tytułowy Fra Diavolo w operze Aubera. Jednak z  czasem w miarę dojrzewania głosu przechodzi do partii „mocniejszych” wśród których był Leński w Eugeniuszu Onieginie, Jontek w Halce, Pinkerton w Madama Butterfly, Cavaradossi w Tosce, Canio w Pajacach, Książę w Rigoletto, Prologus i Epilogus w Tragedyji - rzecz o Janie i Herodzie Romualda Twardowskiego. Solistą łódzkiego Teatru Wielkiego był do 1 stycznia 1980 roku. Był jednym z niewielu polskich śpiewaków, którzy z jednakowym powodzeniem śpiewali partie operowe i operetkowe. Tych pierwszych miał w repertuarze ponad 25, drugich 10. Ostatnią premierą w jakiej brał udział był Henryk VI na łowach Karola Kurpińskiego, w której z powodzeniem śpiewał rolę Milorda Rydynga 29 stycznia 1972 roku). „ ... Jego rola to majstersztyk, z finezją opracowana i strona aktorska i gestyka; na temat jego „tańca” z chusteczką można by napisać osobną recenzję.” – stwierdził nazajutrz w „Dzienniku Łódzkim” Jerzy Katarasiński. „Partię Cania śpiewał Romuald Spychalski, który usatysfakcjonował swych zwolenników, szczerze zadziwił „niewiernych”, a do reszty zjednał sobie „opornych” słuchaczy. Jedna z najpiękniejszych arii operowych, aria Pajaca zabrzmiała w jego wykonaniu niesłychanie pięknie, co w połączeniu ze świetnym aktorstwem mogło i tym razem wzbudzić tylko szczery podziw dla szerokiej skali możliwości artystycznych tego śpiewaka.” – napisała Anna Grabowska,  po premierze Pajaców Leoncavallo („Słowo Robotnicze” z 30 stycznia 1963 roku). Jeszcze dalej poszedł w swojej ocenie Józef Kański, który w recenzji po premierze Fra Diavolo napisał: „W roli tytułowej Romuald Spychalski, utalentowany tenor, doskonały odtwórca zbójeckiego markiza, obdarzony świetnymi warunkami zewnętrznymi i zdolnościami aktorskimi, tryskający temperamentem i wygimnastykowany (w zakończeniu wymyka się żandarmom brawurowym skokiem ze sceny do parterowej loży).” – „Ruch Muzyczny” nr. 2 z 1966 roku. Już tylko te dwie recenzje udowadniają, że w przypadku tego artysty mieliśmy do czynienia nie tylko z pięknym i dobrze ustawionym głosem o wyrównanym brzmieniu, świetną emisją, ale też z nieprzeciętnym temperamentem scenicznym i aktorskim talentem. Świadczy o tym klub zaprzysięgłych wielbicielek, które od wielu lat w okolicy rocznicy urodzin i imienin artysty zjeżdżają do Kaletnika na kolejne spotkanie z ukochanym artystą. Początek tej znajomości rozpoczął się od łódzkiego okresu kariery śpiewaka, kiedy grupa szesnastoletnich panienek zawiązała się w grupę jego zagorzałych wielbicielek, co wypatrzył Jerzy Waldorff i uwiecznił w felietonie „Szesnastoletnie zapały”.  


Potwierdzeniem jego ogromnych możliwości artystycznych są lata współpracy z Operetką Warszawską, gdzie debiutował w 1963 roku rolą Adama w Ptaszniku z Tyrolu, mając za partnerów Wandę Polańską i Stefana Witasa. W latach 1963-1971 oklaskiwano go w Wesołej wdówce (Daniło), Księżniczce czardasza (Edwin), Zemście nietoperza (Eisenstein) i Miłości szejka (Szejk).

Romuald Spychalski 3

Zresztą w operetkowym repertuarze podziwiali go też bywalcy łódzkiego Teatru Wielkiego, na scenie którego brylował jako Einsenstein w Zemście nietoperza, Pluton w Orfeuszu w Piekle, Barinkay w Baronie cygańskim. Po premierze Krakowiaków i Górali w Operetce Warszawskiej w styczniu 1966 roku dyrektor Tadeusz Bursztynowicz wpisał mu do programu takie podziękowanie: „Gratulacje wspaniałego sukcesu w roli Stacha.


Dziękuję za współudział w sukcesie Krakowiaków i naszego Teatru na nowych deskach w Romie. Życzę następnych sukcesów artystycznych i wszelkiej pomyślności w życiu osobistym”. Rolę Stacha powtórzył z równym sukcesem w Teatrze Wielkim w Łodzi w 1974 roku. 

 

Romuald Spychalski 4

 

Gościnnie występował na scenie Opery Bałtyckiej (Pinkerton w Madama Butterfly), Opery Bydgoskiej (Didzi w Hrabinie oraz Edwin w Księżniczce czardasza). Oczywiście wracał również na scenę Opery Śląskiej (Książę z Rigoletcie, Stefan w Strasznym dworze). Aktywności artystycznej nie ograniczał tylko do sceny muzycznej, z równym powodzeniem występował na estradach filharmonicznych (Katowice, Łódź, Opole, Gdańsk, Kraków) współpracował też ze znakomitymi dyrygentami Henrykiem Czyżem, Henrykiem Debichem i Stefanem Rachoniem.


Oklaskiwano go również poza granicami w NRD, Czechosłowacji, Bułgarii i Rumunii. W latach 1959-1961 był częstym gościem scen w ZSSR, w Leningradzie w Teatrze Kirowa śpiewał w Traviacie Tosce, w tych samych operach oklaskiwano go w Nowosybirsku i Czelabińsku oraz Świerdłowsku.

 

Romuald Spychalski 5

 

W armeńskim Baku podziwiano go w Wesołej wdówce Cyruliku sewilskim. Miał też Romulad Spychalski w swojej bogatej karierze epizod reżyserski, na dwa sezony został asystentem w Operze Berlińskiej. Od 1980 roku był emerytem, z pasją zajmował się przydomowym ogródkiem, czytał ukochaną poezję Mickiewicza i Słowackiego, słuchał muzyki – jak zaznaczał – w dobrym wykonaniu. Sporo czasu poświęcał opiece wokalnej nad ukochanym synem Romualdem, też śpiewakiem tenorem. 

                                                                                  Adam Czopek