Przegląd nowości

„Tańce śmierci”na Ostatki

Opublikowano: środa, 01, marzec 2017 17:50

Koncert  Polskiej Orkiestry Radiowej zapowiadany w radiowej „dwójce” przez szefa tego zespołu Michała Klauzę przyniósł freudowskie pomyłki, bo aż dwukrotnie zamiast POR użyto nazwy Narodowej Orkiestry.... Próbowano też ustalić, dlaczego ostatni koncert w karnawale zawiera w programie tak mało radosną pozycję jak Pieśni i tańce śmierci Modesta Musorgskiego.

Alexandr Roslavets

Michał Klauza tłumaczył swoją decyzję wyjątkowymi kompetencjami wykonawcy Alexandra Roslavetsa, młodego basa z Białorusi, który zdobył już wysoką pozycję m.in. występując w Teatrze Bolszoj w Moskwie, gdzie także zdarza się dyrygować Michałowi Klauzie.


Rzeczywiście pieśni Musorgskiego okazały się wydarzeniem wieczoru, bo głos Alexandra Roslavetsa i jego bardzo zaangażowana interpretacja przebiegała przez wszystkie rejony emocji, sięgała też po środki nazywane patetycznie magią artysty. Być może bas Roslavetsa powinien mieć jeszcze więcej metalicznego blasku, ale sposób intonacji charakterystyczny dla mistrzów rosyjskiej szkoły śpiewu, a więc przede wszystkim miękkość, lejąca się kantylena, ale bez nadmiernej wibracji i glissand, został zaprezentowany od najlepszej strony.

Michal Klauza

Koncert otwierała inna niezbyt wesoła w założeniu kompozycja – Elegia Maalot pamięci pomordowanych dzieci, utwór Henryka Warsa. Nie była to jednak muzyka szczególnie ponura i depresyjna, a raczej dosyć łagodnie płynąca twórczość jakby filmowa przypominająca hollywoodzkie dokonania Johna Williamsa. O wiele więcej drapieżnych pomysłów instrumentacyjnych pojawiło się w warstwie orkiestrowej stworzonej przez Dymitra Szostakowicza, który opracował na orkiestrę fortepianowy akompaniament pieśni Modesta Musorgskiego. Prawdziwą ucztę orkiestrowego brzmienia przygotowano jednak na koniec koncertu – była to muzyka do baletu Gra w karty Igora Strawińskiego. Tutaj kompozytor zastosował swoistą grę z wyobraźnią słuchaczy, którzy w mocno akcentowanych rytmach, często synkopowanych sekwencji mogli odczuwać przypływy i odpływy artystycznej energii. Pojawiały się też charakterystyczne do Strawińskiego cytaty z klasyki muzycznej, np. z Uwertury do Cyrulika sewilskiego Rossiniego, co wreszcie przyniosło trochę karnawałowej atmosfery. Uwaga słuchaczy wystawiana często na próbę przez kompozytora przez gwałtownie zmieniające się nastroje została jednak uspokojona, czy wręcz ukojona dzięki  jednej z najpopularniejszych arii basowych  wykonanych na bis.  Jak powiedział Michał Klauza, kto nie ma szczęścia w kartach powinien mieć powodzenie w miłości i właśnie tutaj kluczową rolę odegrał znów Aleksander Roslavets śpiewając arię Griemina z opery Eugeniusz Oniegin Piotra Czajkowskiego. Tutaj najpełniej splotły się talenty solisty, orkiestry i dyrygenta, który towarzyszył śpiewakowi z ogromną uwagą i pozwolił jednocześnie wygrać do końca licznym solowym popisom instrumentów dętych. Jeśli taka wrażliwość na brzmienia utrzyma się w kolejnych koncertach POR to być może zasłuży ona także na przymiotnik: Narodowa.

                                                                        Joanna Tumiłowicz