Przegląd nowości

Uwodziciel z obowiązku

Opublikowano: niedziela, 23, październik 2016 15:45

Don Giovanni w ujęciu Simona Keenlyside’a wydaje się być zmęczony koniecznością nieustannego sprostania mitowi donżuana, tak że wychodzi naprzeciw swojemu losowi i jest chyba wdzięczny duchowi Komandora za interwencję i wybawienie go z trudnego obowiązku, zwłaszcza że jako postać mityczna nie może przejść na emeryturę.

Don Giovanni,MET 1

Koresponduje to z ukazaniem przez Felliniego innego uwodziciela, tym razem realnie istniejącego Casanovy, który ponoć miał swój udział w przygotowaniach do praskiej premiery Mozartowskiego arcydzieła. W  głosie Keenlyside’a wyczuwało się ponadto zmęczenie na miarę zmarszczek znaczących jego czoło.


Sądzę, że Chopin po spektaklu w Metropolitan Opera (obejrzanym 22 października w krakowskim kinie Kijów, należącym do Apollo-Film) raczej nie napisałby swoich słynnych Wariacji na temat duetu „Là ci darem la mano” op. 2, wyzbytego w tym wykonaniu wszelkich znamion uwodzicielskiego wdzięku.

Don Giovanni,MET 2

Więcej można go było odnaleźć w następującym kwartecie nr 9 „Non ti fidar, o misera”, choć ogólnie korzystne wrażenie momentami psuła nieco Malin Byström jako Donna Elwira, operująca dźwiękiem nie zawsze najwyższej próby, a także znowu odtwórca tytułowego bohatera.

Don Giovanni,MET 3

Najlepiej zabrzmiała w jego interpretacji canzonetta nr 17 „Deh, vieni alla finestra, o mio tesoro!”, choć i wtedy głos przybierał czasem nie najbardziej szlachetne brzmienie. Najbardziej uwodzicielską wokalnie w tym gronie była Rybia krew, jakim to mianem ochrzczono Don Ottavia w niemieckojęzycznej wersji „Don Giovanniego”, przerobionego na singspiel, a to dzięki Paulowi Appleby, w pierwszej arii nr 11 „Dalla sua pace” stosującemu ekspresyjne pianissima w górze skali, a w drugiej nr 22 „Il mio tesoro intanto” swobodnie kreślącego ozdobne koloratury.


Abchaska sopranistka Hibla Gerzmava jako Donna Anna najlepiej zaprezentowała się w dramatycznym accompagnato „Era già alquantoavanzata la notte”, w którym przytacza wydarzenia fatalnej nocy. W ariach natomiast wysokie tony były zduszone w dynamice piano, a skażone wibratem w przypadku forte. Także koloratury nie do końca odznaczały się techniczną swobodą i dźwiękową urodą.

Don Giovanni,MET 6

Malin Byström z dużym przejęciem i ekspresją zaśpiewała natomiast arię nr 23 „Mi tradì, quell'alma ingrata”, w której daje wyraz targającym nią sprzecznym uczuciom chęci pomszczenia swej krzywdy, a zarazem uchronienia kochanka przed innymi ofiarami jego lekkomyślności, w której zwracała uwagę kultura z jaką  intonowała górne dźwięki, stopniowo je rozszerzając.


Zaprojektowaną przez Christophera Orama dekorację tworzyła ściana z balkonami, po której rozsunięciu ukazywał się wieloboczny dziedziniec, również z gankami. W arii katalogowej nr 4 Leporella „Madamina, il catalogo è questo” na tychże balkonach pojawiały się kobiety, tworząc galerię przywoływanych przezeń kochanek jego pana. W tej roli wystąpił Adam Plachetka, najbardziej wyróżniający się instynktem scenicznym spośród odtwórców.

Don Giovanni,MET 4

Ze swej strony Michael Grandage, autor nowojorskiej inscenizacji, wyjściową scenę rozegrał w ten sposób, że Donna Anna pragnie zatrzymać Don Giovanniego nie tyle jako sprawcę swego uwiedzenia, co raczej pożądanego kochanka, któremu rozpina na piersi koszulę.

Don Giovanni,MET 5

Poza tym jednak rzucała się w oczy typowa naiwność operowej reżyserii, przejawiająca się między innymi w wypełnianiu frenetycznym ruchem scen zbiorowych, polegających na oddawaniu się  pospólnemu „tańcowaniu”, towarzyszącemu  zarówno przybyciu weselnego orszaku wieśniaków, jak i obydwu finałowym ucztom u Don Giovanniego, przy czym ta druga przybrała nadto gargantuiczną postać.


Z kolei po zawitaniu na wieczerzę zaproszonego nań ducha Komandora mogło się wydawać, że łapiący się za serce uwodziciel rażony zostanie udarem serdecznym, ale nie, w końcu zapada się pod ziemię, jak librecista przykazał.

Don Giovanni,MET 9

Mozart z okazji drugiej, wiedeńskiej premiery „Don Giovanniego”, zrezygnował z moralizatorskiego wydźwięku finałowego sekstetu, którego efekt młody Zdzisław Jachimecki w poświęconej operze książce przyrównywał do płukania żołądka po obiedzie, kończąc operę wraz ze śmiercią tytułowego bohatera. Teraz jednak coraz częściej przywraca się to praskie zakończenie opery. Tak też było w przypadku przedstawienia nowojorskiego.

                                                                   Lesław Czapliński