Przegląd nowości

„Samson i Dalila” Saint-Saënsa w Opéra national de Paris

Opublikowano: poniedziałek, 17, październik 2016 10:20

Trzyaktowa opera Samson i Dalila Camille’a Saint-Saënsa, powstała do libretta Ferdinanda Lemaire’a i wykreowana w weimarskim Hoftheater w 1877 roku, stanowi ważną pozycję we francuskim repertuarze sztuki lirycznej. Dlatego doprawdy trudno uwierzyć, że jej ostatnia paryska realizacja w Opéra-Bastille sięga aż do 1991 roku, kiedy to od pulpitu dyrygenckiego prowadził ją Myung-Whun Chung, a w głównych rolach wystąpili Wladimir Atlantow i Marjana Lipovšek.

Samson i Dalila,Paryz 1

Od tamtej pory melomani mogli co najwyżej wybrać się przed siedmiu laty do belgijskiej Antwerpii, gdzie nad dziełem tym pochylił się palestyńsko-izraelski duet reżyserów, co przyjęło wówczas nie tylko artystyczny, ale również i polityczny wymiar. Nic zatem dziwnego, że anonsowana wreszcie po dwudziestu pięciu latach nieobecności nowa produkcja rzeczonej opery na scenie Opery Paryskiej wzbudziła tak duże zainteresowanie, które jednak zostało skutecznie ostudzone ze względu na nietrafioną inscenizację włoskiego reżysera Damiano Michieletto. A przecież dwa lata temu zachwycił on tutejszych widzów pełną polotu i przedniego humoru realizacją Cyrulika sewilskiego Rossiniego. Tym razem zabrakło mu wszakże sensownego pomysłu na stworzenie interesującej i spójnej wizji. Zanim jednak omówię  tę niefortunną pracę nad dziełem Saint-Saënsa, warto się jeszcze najpierw pochylić nad jego genezą. Otóż libretto Samsona i Dalili inspiruje się szesnastym rozdziałem pochodzącej z Biblii hebrajskiej „Księgi Sędziów”, wykorzystując z niego jedynie niektóre najważniejsze epizody, do których należą: zwycięstwo Samsona, zdrada Dalili i wreszcie śmierć głównego protagonisty.


W pierwotnym tekście Dalila nie zajmuje zresztą tak istotnego pod względem dramaturgicznym miejsca, jak w omawianej operze. Opowiadana nam historia przedstawia się w dużym skrócie w następujący sposób. Niezwyciężony - gdyż dysponujący z bożej woli nadludzką siłą - Samson ma za zadanie wyzwolenie Izraelitów, cierpiących pod jarzmem Filistynów. Ci ostatni za pośrednictwem Arcykapłana powierzają Dalili misję oczarowania niepokonanego bohatera i nakłonienia go do wyjawienia źródła nadzwyczajnej mocy.

Samson i Dalila,Paryz 2

Udaje jej się to dopiero po trzech próbach. Kiedy oszalały z namiętności Samson zasypia w jej ramionach, podstępna kobieta obcina mu włosy, co doprowadza do utraty przez niego nadprzyrodzonych sił. Do komnaty wpadają filistyńscy żołnierze i mszcząc się na wybawcy Izraelitów pozbawiają go wzroku. Przegrany już Samson po raz ostatni błaga Boga o przywrócenie mu utraconej potęgi, a jego prośba zostaje wysłuchana. Wstrząsa on podporą świątyni, a rozpadająca się budowla grzebie bohatera wraz z jego wrogami.

Samson i Dalila,Paryz 3

Damian Michieletto wyraźnie nie radzi sobie z interesującym opowiedzeniem tej historii za pomocą przemyślanej i wciągającej widza narracji scenicznej. Zamiast tego rozczarowuje uciekaniem się do banalnej, niemiłosiernie schematycznej i wykorzystywanej aż do znudzenia w teatrach całego świata aktualizacji, z abstrakcyjnymi i niczego nowego niewnoszącymi dekoracjami. Nie potrafi też się powstrzymać od wprowadzenia na scenę sylwetek wyposażonych w karabiny maszynowe żołnierzy, co stało się już niestety od paru lat obsesją wielu pozbawionych natchnienia reżyserów. Akcja opery rozpoczyna się tutaj na tle ogromnej kraty, która - jak się można domyślać - ma symbolizować więzienie.


W trakcie jej stopniowego unoszenia się do góry, dostrzegamy, że całe pudło sceniczne podzielone jest na dwie części. Górna ukazuje w akcie pierwszym i trzecim apartamenty Dalili, zaś dolna - właśnie wspomniane więzienie. W akcie drugim owe apartamenty opuszczone są do poziomu pierwszego i zamieniają się w kryjówkę Dalili, w której przyjmuje ona pałającego w stosunku do niej wielką namiętnością Samsona. W akcie trzecim uniesione znów do góry apartamenty Dalili przyjmują nagle wygląd sali tronowej, w której dominujący nad tłumem Arcykapłan, odziany na wzór rzymskiego cesarza, ozdabia swoje skronie złotym wieńcem laurowym, a na ramiona zarzuca purpurowy płaszcz.

Samson i Dalila,Paryz 4

Poza tym jednym wyjątkiem współczesne kostiumy o ciemno-chłodnym zabarwieniu pozostałych solistów, a także chórzystów, rażą brzydotą zupełnie niepasującą do spektaklu o historycznym charakterze. Ponadto omawiana realizacja jest kompletnie pozbawiona choćby zarysu gry aktorskiej, która ogranicza się w tym przypadku do konwencjonalnych póz i gestów.

Samson i Dalila,Paryz 5

Nie potrafię też sobie wytłumaczyć pomysłu reżysera polegającego na zastąpieniu epizodu atrakcyjnych Bachanalii z aktu trzeciego, będącego przecież idealną okazją do zaprezentowania ponętnych układów choreograficznych, nieskoordynowanym w żaden sposób podrygiwaniem zachowujących się jak pod wpływem alkoholu chórzystów i tancerzy, kojarzącym się raczej z mało eleganckim zachowaniem uczestników jakiejś nazbyt swobodnej prywatki. Wątpliwości budzi ponadto wprowadzanie przez reżysera pewnych innowacji, które niejednokrotnie zmieniają sens poszczególnych scen. Okazuje się bowiem na przykład, że Samson sam sobie odcina włosy, podarowując je ukochanej Dalili, że Arcykapłan staje się przelotnie jej kochankiem i że ogarnięta w finale wyrzutami sumienia Dalila pomaga Samsonowi zburzyć świątynię.


Na szczęście to rozczarowanie stroną wizualną nowej produkcji zostaje w znacznej mierze zrekompensowane fantastycznym poziomem muzycznym wykonania, porywającym i przykuwającym uwagę przez cały czas trwania spektaklu. Zawdzięczamy to przede wszystkim stojącemu na czele Orkiestry Opery Paryskiej Philippe’owi Jordanowi, który porusza słuchaczy już od samego początku pełnym smutku i rozpaczy klimatem brzmienia interwencji chóru ucieleśniającego uwięzionych Izraelitów.

Samson i Dalila,Paryz 6

Dyrygent doskonale czuje i przekazuje odbiorcy wszystkie odcienie muzyki, nasyconej w równej mierze namiętnością, nadzieją i marzeniami, co chęcią walki o wyzwolenie. Potrafi też bezbłędnie wydobywać z partytury Saint-Saënsa dramatyczne napięcia, bogactwo szczegółów, frazy orkiestry wyrażające intensywne przeżycia kolejnych bohaterów lub zbiorowości, rytmiczne i kolorystyczne niuanse czy wysmakowane orientalizmy.

Samson i Dalila,Paryz 7

Dużą satysfakcję sprawia jak najlepiej się prezentująca obsada solistów. Na jej czele stoją gruzińska mezzosopranistka Anita Rachvelishvili, która w roli Dalili olśniewa swoim okrągłym, gęsto nasyconym i predysponowanym do oddania szerokiej palety afektów głosem o dźwięcznym i głębokim dole, oraz łotewski tenor Aleksandrs Antonenko, zdolny do sugestywnego przekazywania miotających kreowaną przezeń postacią uczuć i emocji. Celnie zostały także obsadzone role drugoplanowe, ze szczególnym uznaniem dla francuskiego basa Nicolasa Cavalliera, poruszająco śpiewającego partię hebrajskiego Starca. I to właśnie porywająca i prowadzona z polotem i rozmachem interpretacja muzyczna tej zbyt rzadko pojawiającej się na scenach teatrów lirycznych pozycji ratuje nową produkcję Opery Paryskiej.

                                                                            Leszek Bernat