Przegląd nowości

Smoki śpiewają

Opublikowano: niedziela, 01, maj 2016 18:48

Wiele fantazji włożyła w sympatyczny i pouczający spektakl Smoki jego autorka Malina Prześluga oraz ekipa realizatorów z rzeszowskiego Teatru Maska. Smoki chodzą już od jakiegoś czasu po kraju, wystawiane były także w Poznaniu, ale to inscenizacja z Rzeszowa została zaproszona na festiwal do stolicy pod nazwą Małe Warszawskie Spotkania Teatralne.

Smoki,plakat

Ukazanie jakże odmiennego świata bajkowych straszydeł było zadaniem samym w sobie. W zasadzie jednego smoka musiało grać aż trzech aktorów (typowy smok ma trzy głowy), ale główny bohater przedstawienia jest tylko smoczym dzieckiem, więc wystarczyła mu jedna głowa. Drugim ważnym problemem była skala, w jakiej na tle smoków powinni się pojawić ludzie, zwłaszcza osobnik, który na wzór szewca Dratewki miałby się zasadzić na smoki. Kiedy więc dochodzi do konfrontacji nasz bohater wyciąga z zanadrza lalkę, która będzie go reprezentować w starciu z potworem. Wydaje się, że dzieci dobrze zrozumiały tę metamorfozę, choć nie wszystkie.


Warto jednak pochwalić bardzo dynamiczne rozwiązania reżyserskie Jerzego Jana Połońskiego i ruchowe (Eweliny Ciszewskiej) odnoszące się do scen walki, pogoni i ogólnego rozgardiaszu, w którym wydaje się dzieci bardzo gustują. Świetna jest też scena z lekcji w szkole dla smoków, choć przedstawienie dozwolone było od lat 6-ciu, zatem wedle obecnych standardów dzieci sześcioletnie mogły jeszcze nie wiedzieć, co to jest szkoła.

Smoki 1

Skomplikowane i różnorodne kolorystycznie kostiumy oraz dosyć umowne dekoracje zaproponowała Monika Wójcik, ale warta odnotowania była także muzyka do spektaklu. Smokom powierzono zaśpiewanie kilku piosenek, które objaśniały kontekst całej historii i wprowadzały w akcję. Niestety mimo, iż aktorów wyposażono w mikroporty część śpiewanego tekstu była niezrozumiała. Przydałaby się więc jakaś poprawka z emisji głosu i dykcji.

Smoki 2

Przedstawienie było jednak bardzo ciekawie przygotowane od strony muzycznej, za co odpowiadał kompozytor z dosyć już dużym dorobkiem teatralnym Marcin Partyka. Absolwent Akademii Muzycznej w Katowicach w klasie fortepianu jazzowego dobrze sobie radzi w rozmaitych gatunkach i stylach. Instrumentalny początek spektaklu, czyli coś na kształt uwertury, był dosyć wysublimowaną wielowątkową kompozycją symfoniczną przywodzącą na myśl klasyków dodekafonii, nawet z użyciem organów. Później pojawiły się skoczne i rytmiczne kawałki taneczne, czasami w stylu dixieland, albo upodabniające sceny spektaklu do filmu niemego, dobrze więc pasujące do charakteru przedstawienia, w którym od czasu do czasu mogły się też pojawiać odpowiednio wsparte muzycznie sceny grozy, na szczęście nie trwające zbyt długo, aby nadmiernie nie napinać dziecięcych nerwów. W sumie, jeśli szukamy kulturalnej rozrywki  dla dzieci, Smoki z Rzeszowa zasługują na polecenie.

                                                                                    Joanna Tumiłowicz