Przegląd nowości

Złośnica ujarzmiona

Opublikowano: wtorek, 01, grudzień 2015 15:02

Czy można poskromić notoryczną złośnicę? Szekspirowi to się udało. Powodzenie w tej materii uzyskał także wybitny brytyjski choreograf John Cranko (1927-1973), który stworzył w 1969 roku dla Baletu Stuttgarckiego pełnospektaklowy utwór baletowy, a jego przedstawienie zyskało opinię jednej z najlepszych komedii choreograficznych XX wieku.

Poskromienie

Teraz po blisko 50 latach została ona z pietyzmem zrekonstruowana na scenie Teatru Wielkiego - Opery Narodowej przez Polski Balet Narodowy.


Głównym zadaniem było takie poprowadzenie solistów baletu, aby widz rozumiał bez dodatkowego komentarza ich grę i taniec. Złośnica opowiada środkami tańca neoklasycznego jak bardzo nie lubi wszystkich dookoła, ojca, siostry i licznych zalotników. Zalotnicy z kolei muszą pokazać jak bardzo się starają zdobyć serce pięknej i zamożnej Katarzyny, jak bardzo są w tym nieudolni i przez to zabawni. Na ewolucje taneczne Lucencja, Hortensja i  Gremia (Victor Banka, Kristof Szabo, Paweł Koncewoj) musimy patrzeć jak na ekstremalnie trudne zadania na pograniczu tańca charakterystycznego i akrobatyki, które nie tracą nic ze swej klasycznej bazy. Podziwiamy też wynajętego przez adoratorów Petruchia, któremu udaje się ujarzmić złośnicę. To młodzieniec silny, odważny, z licznymi pomysłami, dosyć swobodnie traktujący kobiety, ale także znający ich słabe strony. W tej roli zjawiskowo zatańczył Vladimir Yaroshenko. W ogóle oglądanie na scenie duetu Yaroshenko - Ebihara sprawia sporo radości i podziwu. I choć całe przedstawienie nieco trąci myszką, dekoracje Elisabeth Dalton przypominają już nie lata 60, ale nawet XIX wiek, podobnie kostiumy, to jednak publiczności podoba się taki balet wystawiony „po Bożemu”, bez zbędnej retoryki technicznej i udziwnień. Pomaga w tym muzyka stworzona specjalnie dla Poskromienia złośnicy Johna Cranko przez Kurta-Heinza Stolte według utworów Domenico Scarlattiego. Orkiestrowa instrumentacja i harmonizacja barokowych struktur melodycznych przywodzi trochę na myśl Sergiusza Prokofiewa z baletu Romeo i Julia, choć jest oczywiście o wiele bardziej pogodna i standardowa. Ale niektóre pomysły wydają się szczególnie zabawne, np. imitacja śpiewu jednego z zalotników z wykorzystaniem ludowej piszczałki. Całość muzyki na żywo poprowadziła bardzo sprawnie przybyła z Kanady dyrygentka Judith Yan. Szczególnie trafnie zaznaczała ona orkiestrowymi introdukcjami wtargnięcie na scenę aroganckiej i złośliwej Katarzyny, która z czasem złagodniała i dojrzała emocjonalnie. Spektaklowi można wróżyć powodzenie u publiczności, która chętnie ogląda to, co nie rani jej gustów i przyzwyczajeń.

                                                                 Joanna Tumiłowicz