Przegląd nowości

Nieuchwytne zdarzenie

Opublikowano: piątek, 30, październik 2015 16:41

W przerwie transmisji Tannhäusera z Metropolitan Opera 31 października w foyer Teatru Studio im. St. I. Witkiewicza odbędzie się wernisaż wystawy fotograficznej Juliusza Multarzyńskiego Ryszard Wagner na polskich scenach. Poniżej rozmowa zatytułowana Nieuchwytne zdarzenie przeprowadzona z autorem ekspozycji przez Tomasza Szczepanka. 

Wagner,wystawa 1

W jaki sposób zaczęła się Pana przygoda z fotografią operową?

Do świata muzyki trafiłem trochę przez przypadek, ale nieprzypadkowo trafiłem do świata fotografii, którą zajmuję się od dziecka. Wszystko zaczęło się od współpracy z Teatrem Wielkim w Warszawie w 1983. To był Straszny dwór w reżyserii Marka Grzesińskiego z udziałem Andrzeja Hiolskiego i Bogdana Paprockiego. Połączenie fotografii i muzyki spodobało mi się i trwa do dziś. 


Koncerty filharmoniczne i opera kojarzą się z niezwykłą koncentracją zarówno ze strony widza, jak i wykonawcy. Jak w takich warunkach odnajduje się fotograf?

Wagner,wystawa 2

Wydawać by się mogło, że największą przeszkodą dla artysty jest dźwięk, który wydaje migawka. Artyści są do tego przyzwyczajeni. Najbardziej przeszkadza im sama obecność osoby fotografującej, szczególnie na koncertach filharmonicznych.

Wagner,wystawa 3

Trzeba zachowywać się niezwykle delikatnie, jakby się było w czapce niewidce. Oczywiście obowiązują pewne zasady, np. nie wolno fotografować, kiedy jest piano albo kiedy rośnie napięcie. Koncert trwa zazwyczaj dwie godziny i jest to wystarczająco długo, aby zrobić interesujące zdjęcia. Rzecz jasna jest się też intruzem dla publiczności, ale czasem nie ma możliwości fotografowania na próbach, tylko na recitalach czy koncertach, oczywiście zawsze bez flesza.


Czy zdarzyło się Panu kiedyś naruszyć atmosferę skupienia?

Wagner,wystawa 4

Miałem kiedyś taki  przypadek w Filharmonii Narodowej. Ktoś z obsługi technicznej niedobrze ustawił na zapleczu zbędne pulpity do nut. Tak się stało, że wszystkie upadły w momencie, kiedy dyskretnie schodziłem z estrady. Na szczęście dla mnie było akurat forte, więc nikt z publiczności tego nie usłyszał, natomiast muzycy po koncercie przyjęli mnie do swojego grona jako honorowego perkusistę.

Warto wiedzieć, kiedy można popełnić błąd.

Wagner,wystawa 5

Trzeba lubić muzykę. Jeśli fotografuje się na przykład spektakl wagnerowski, który trwa cztery, czy pięć godzin, to osoba nielubiąca muzyki zanudziłaby się pewnie na śmierć. Nie mam słuchu muzycznego, ale być może mam inne predyspozycje, może genetyczne, do muzyki klasycznej. 


Jakie możliwości dla pana jako fotografa stwarza widowisko muzyczne?

Wagner,wystawa 6

Muzyka nie zna granic, zrozumiała jest dla wszystkich. Opowiada o naszych uczuciach, miłościach, zdradach, wrażeniach. Jest w niej cała gama przeżyć, co dla mnie jako fotografa stanowi niewyczerpalne źródło inspiracji. A jeśli uda się artystę śpiewaka bądź dyrygenta uchwycić w jakimś szczególnym momencie uniesienia, to wtedy czuję wielką satysfakcję.

Wagner,wystawa 7

Miałem możliwość fotografowania największych dyrygentów naszej doby: Leonarda Bernsteina, Walerego Gergieva, Jamesa Levine, Jacka Kaspszyka, Zubina Mehtę, Riccardo Mutiego, Krzysztofa Pendereckiego, Jerzego Semkowa, Stanisława Skrowaczewskiego od strony orkiestry, od której żaden meloman ich nie ogląda. W tym sensie czuję się osobą wybraną. Gesty dyrygentów są wyuczone, ale tylko do pewnego momentu. Później ciało płynie wraz z muzyką. Jest to wyjątkowe zjawisko. Są dyrygenci szczególnie ekspresyjni, co daje szansę na niezwykle ciekawe zdjęcia. Podobnie jest z pianistami.


Poza filharmonią i operą miał Pan okazję robić zdjęcia również w teatrach dramatycznych.

Wagner,wystawa 8

To prawda. Współpracowałem z Teatrem Dramatycznym, Komedią, Polskim, ale również z zespołami baletowymi. Mogło by się wydawać, że nie ma różnicy pomiędzy fotografowaniem różnych gatunków scenicznych. Przecież i w jednym, i w drugim przypadku mamy światło, dekoracje, wykonawców. Wydaje się, że wystarczy policzyć piksele zrobić maksymalnie dużo zdjęć i wszystko będzie w porządku... Nieprawda.

Wagner,wystawa 9

Inaczej się fotografuje operę, a inaczej operetkę, a jeszcze inaczej musical. Obecnie w moim pojęciu fotografia sceniczna przeżywa kryzys. Króluje ilość i tak zwana fotografia kreacyjna (tancerka bez puenty, śpiewaczka z amalgamatem w siódemce, dosłowność anatomiczna zamiast gry półcieni) nad jakością. Osoby fotografujące kreują siebie – raczej z marnym skutkiem na dłuższą metę – a nie dobrą fotografię. Również dostrzegam, że wielu reżyserów i decydentów teatralnych w niewłaściwy sposób rozumie znaczenie rolę fotografii scenicznej. 


Czy ma pan jakichś ulubionych artystów, z którymi lubi Pan szczególnie współpracować?

Każdy artysta jest niepowtarzalny. Kontakt z nimi bardzo wzbogaca emocjonalnie, a możliwość fotografowanie jeszcze to zwielokrotnia. Spotkałem na swojej „drodze fotograficznej” wielu wielkich artystów, którzy mieli istotny wpływ na moje postrzeganie teatru, opery, baletu, sztuki.

Wagner,wystawa 10

Kazimierz Dejmek, Jerzy Grzegorzewski, Adam Hanuszkiewicz, Olga Lipińska, Tadeusz Łomnicki, Irena Kwiatkowska, Maciej Prus, Zbigniew Zapasiewicz to ludzie teatru z którymi los mnie zetknął. W operze takimi artystami są Placido Domingo (jestem chyba jedyną osobą, która fotografowała go podczas wszystkich wizyt w naszym kraju), Piotr Beczała, Zdzisława Donat, Aleksandra Kurzak, Mariusz Kwiecień, Wiesław Ochman, Teresa Żylis-Gara. Te spotkania uświadamiają mi, że czas płynie, ale niektórych ludzi nie da się zastąpić. 


Spotykamy się z powodu wystawy Pana zdjęć ze spektakli wagnerowskich. Jakim partnerem w pracy jest Wagner?

Na pewno jest wyjątkowym kompozytorem, którego ocenia się jednostronnie i mało obiektywnie. Dzieła są długie, trudne, mówi się, że trzeba być szczególnym melomanem, aby zająć się jego muzyką, co według mnie jest wielką przesadą. Pierwszy raz widziałem dzieło Wagnera w 1988 w Warszawie w reżyserii Augusta Everdinga pod kierownictwem muzycznym Roberta Satanowskiego.

Wagner,wystawa 11

Wspaniałą dekorację przygotował Schneider-Siemssen a kostiumy Andrzej Kreutz-Majewski. Było to pierwsze wystawienie Pierścienia Nibelunga w powojennej Polsce. Tak mocno przeżyłem tę realizację, że potem przez kilka sezonów nic mi się nie podobało. Od tego momentu zacząłem się bardziej interesować jego twórczością. Parę lat później Pierścień Nibelunga został powtórzony we wrocławskiej Hali Stulecia przez Ewę Michnik. Od 1988 roku sfotografowałem wszystkie spektakle wagnerowskie jakie były wystawiane w Polsce. 


Na 200. rocznicę urodzin Ryszarda Wagnera przygotowałem książkę-album przypominający, że w wykonywaniu jego dzieł zawsze brali udział polscy śpiewacy (Marcella Sembrich-Kochańska, Jan i Edward Reszke, Adam Didur, Felicja Kaszowska, Aleksander Bandrowski, Józef Mann, Janina Korolewicz-Waydowa, czy w okresie powojennym Teresa Żylis-Gara, Wiesław Ochman, Teresa Wojtaszek-Kubiak, Aga Mikołaj, Tomasz Konieczny).

Wagner,wystawa 12

Dzieła Wagnera były obecne na polskich scenach operowych, krótko po ich powstawaniu. Teatry operowe Warszawy, Lwowa i Poznania w pierwszej połowie XX wieku, ale również i wcześniej, miały w swoich repertuarach większość jego oper, chętnie przez publiczność podziwianych. Szczególnym zainteresowaniem cieszyły się i nadal się cieszą wczesne opery romantyczne: Holender tułacz, Tannhäuser, Lohengrin, które zawsze osiągały liczbę kilkudziesięciu spektakli w każdej inscenizacji. Prezentowane zdjęcia na wystawie są wyimkiem fotografii z albumu, do którego wydania cały czas szukam partnera.