Przegląd nowości

Opowieść o zmarnowanym życiu

Opublikowano: sobota, 20, czerwiec 2015 10:58

Bo w operze Marcina Błażewicza do libretta Danuty Markowskiej-Resich zabrakło ukazania życia Olgi Boznańskiej dla sztuki i w sztuce, które, rzecz jasna, nie zostało zmarnowane. Skupiono się za to na rodzajowych szczegółach obyczajowej natury jak wydawane w jej paryskiej pracowni żurfiksy z legendarną herbatą artystki. Stąd powstać mogło złudne wrażenie, iż życie nie dostarczyło jej osobistej satysfakcji, stanowiąc pasmo niepowodzeń, zwłaszcza że opera kończy się  popadnięciem w osamotnienie, niedostatek i zapomnienie, zamiast apoteozy twórczości, która przyniosła jej nieśmiertelność.

Olga Bo,Krakow 3

Historia życia Boznańskiej przywołana została z perspektywy schyłku jej życia, kiedy rozpamiętuje je i zastanawia się nad przyczynami takiego, a nie innego jego ułożenia się (na tle dźwięków uwertury zadaje sobie dramatyczne pytanie: „dlaczego?”).


Ciąg luźnych, niedługich scen – epizodów oraz ilustracyjny charakter muzyki nasuwają myśl, iż jest to bardziej materiał do biograficznego filmu niż opery, a więc sztuki scenicznej, która wymaga osi dramatycznej. Zbyt wątłym dla tego celu okazuje się konflikt pomiędzy siostrami: słynną malarką Olgą i niespełnioną artystką Izą, w której przypadku  zarówno kariera pianistyczna, jak i naukowa, pozostały w sferze niezrealizowanych planów. Z kolei melodramatyczny watek romansowy zostaje zaledwie zarysowany. Brak zatem wyrazistej akcji, prowadzącej od początku do finału. Poza tym w tekście pojawiają się nie zawsze najzręczniejsze sformułowania, mające przydać poetyckiej aury, a ocierające się niekiedy o grafomanię.

Olga Bo,Krakow 4

Muzyka posiada wybitnie eklektyczny charakter. Dają w niej znać o sobie liczne reminiscencje: a to z Janačka (zwłaszcza w uwerturze, w odniesieniu do skrzypiec), a to z Wajnberga (w na poły iluzorycznej scenie z kochankiem, utrzymanej w rytmie walca), a nad tym wszystkim dominuje wyraziście zaznaczony puls rytmiczny, o którego odpowiednie wydobycie zadbał Łukasz Borowicz, prowadzący orkiestrę Opery Krakowskiej. Raz tylko pojawia się bardziej radykalne rozwiązanie brzmieniowe w formie dźwięków o nieokreślonej wysokości, wyrażający nie w pełni realny charakter mającej miejsce sytuacji.


Obydwie męskie partie utrzymane w wysokiej tessyturze, szczególnie barytonowe - Przyjaciela I oraz Ojca. W związku z Przyjacielem I, postacią wyraźnie przerysowaną pod względem wokalnym i scenicznym,  pojawiają się akcenty humorystyczne, gdy wdaje się z Olgą w zabawny spór o wyższości Tycjana nad Velazquezem, który jest niedościgłym mistrzem i wzorem dla początkującej artystki. Z kolei partie obydwu kobiecych protagonistek – sióstr Boznańskich – odznaczają się balansowaniem pomiędzy skrajnymi rejestrami dla ich głosów, co przed ich wykonawczyniami stawia duże wymagania. Monolog przegranej życiowo Olgi na zakończenie opery zabrzmiał wyjątkowo przejmująco w dojrzałej interpretacji Katarzyny Oleś – Blachy. Pod względem wokalnym korzystnie zaprezentował się również Adam Zdunikowski w roli cynicznego Kochanka, starającego się wykorzystać finansowo stojącą u szczytu sławy i powodzenia Olgę.

Olga Bo,Krakow 5

W środę 11 czerwca w Krakowie mieliśmy do czynienia z wykonaniem na wpół scenicznym, a więc solistami ubranymi w historyczne kostiumy, przy czym Katarzyna Oleś – Blacha ucharakteryzowana została na Olgę Boznańską z jej znanego autoportretu w czerni z 1896 roku. Miejsce akcji dyskretnie sugerowały nieliczne rekwizyty: stolik i dwa krzesła, sztaluga. Przystępny charakter muzyki, pozwalający śpiewakom ukazać swoje walory wokalne oraz umiejętności interpretacyjne, sprawić może, że opera ta zyska popularność i wejdzie do repertuaru polskich teatrów, ubogiego pod względem obecności w nim rodzimej muzyki scenicznej.

                                                                             Lesław Czapliński