Trudno jednoznacznie ocenić występ Teatru Baletowego Suzhou na XXII Bydgoskim Festiwalu Operowym. Z jednej strony mieliśmy do czynienia z doskonale przygotowaną inscenizacją neoklasycznego baletu, który powstał na specjalne zamówienie Maji Plisieckiej i opiera się na muzycznych motywach Carmen Bizeta w opracowaniu męża tancerki Rodiona Szczedrina. Z drugiej autorzy spektaklu zapragnęli wprowadzić do baletu pierwiastek rodzimy.
Chińscy twórcy uznali przy tym, że oryginalny balet Carmen trwający ok. 50 minut nie daje szans na pełnospektaklowe przedstawienie taneczne, dołączyli więc jakby „drugą połowę” oryginalnej muzyki George Bizeta z Suit orkiestrowych i rozbudowali niektóre wątki tematyczne umieszczając akcję tej miłosnej historii we współczesnym mieście chińskim, lub np. europejskim, gdzie działają takie instytucje jak kluby, restauracje odwiedzane przez młodzież. W konsekwencji niektóre tematy muzyczne zostały zdublowane i raz funkcjonowały w pierwotnej wersji symfonicznej, a raz w transkrypcji. Dotyczy to np. słynnego „Marszu torreadora”. Oryginalna muzyka służy tu jako podkład do wejścia Escamilia i jego zespołu, przy czym ów bohater tańczony bardzo przekonująco przez Ning Liao nie ma w sobie wiele z pogromcy byków.
Nosi ciemne okulary i przypomina mafioza lub popularnego celebrytę z show biznesu. Wersja Szczedrina zawierająca muzyczną niespodziankę – zamiast głośnego i ostro akcentowanego rytmu, jest tutaj delikatne pizzicato – pojawia się w drugiej części spektaklu. Ciekawie wykorzystano też marsz z I aktu w operze ilustrujący zabawę dzieci, które naśladują zmianę warty. W balecie zamiast zabawy dzieci ułożono żartobliwą scenkę, w której grupa żołnierzy w wojskowej sypialni najpierw śni o pięknych dziewczętach, a potem zrywa się z posłań i w pośpiechu, zgodnie z regulaminem przystępuje do codziennych obowiązków.
Na tej bazie całkiem naturalnie rodzi się fascynacja niecodzienną dziewczyną, arogancką, zaborczą i wyzwoloną Carmen. W tej roli ujrzeliśmy rzeczywiście taneczną osobowość, Yuting Shangguan, która w każdej kolejnej scenie występuje w innym kostiumie i zarazem ukazuje różne odmiany kobiety fatalnej, niszczącego wampa. Gdyby się doszukiwać „chińskiego kolorytu” w opisywanej tańcem historii to być może dałoby się ją dostrzec w szczególnym potraktowaniu postaci kobiecych otaczających Don Joségo, jego matce i narzeczonej Micaeli. Zauważył to Jacek Solecki, były tancerz, a obecnie impresario, który sprowadził do Polski Teatr Baletowy Suzhou. Widać zresztą wyraźnie, że czołowy bohater i ofiara „chińskiej Cyganki”, tańczony przez Wei Xinga, jest wyraźnie ubezwłasnowolniony i psychicznie stłamszony przez trzy kobiety, co powinno budzić współczucie. Balet kończy się przedziwnie – Carmen z Escamiliem biorą ślub, José chce temu zapobiec i dusi byłą kochankę, i wtedy wystrzeliwuje raca z confetti. Finał jest więc słodko-kwaśny, jak chińskie sosy.
Joanna Tumiłowicz