Przegląd nowości

Wędrujące kamienie „Krutniawy”

Opublikowano: czwartek, 14, maj 2015 18:43

Ciekawym wydarzeniem XXII Bydgoskiego Festiwalu Operowego była Krutniawa Eugena Suchonia, słowacka opera narodowa przywieziona przez zespół Miejskiej Opery z Bańskiej Bystrzycy. W Polsce zarówno ten teatr, jak i samo dzieło należą do kompletnie nieznanych, chociaż w roku 1959 Krutniawa miała aż dwie inscenizacje,  w Poznaniu i w Bytomiu. Jednak od tamtego czasu nikt, może poza muzykologami, o tym niebanalnym utworze operowym nie słyszał. Okazja, jaką stworzyli polskiej publiczności dyrektor Opery Nova Maciej Figas, i  sympatyczni Słowacy trzeba więc uznać za absolutnie wyjątkową.

Krutniawa,Banska 1

Przedstawienie przygotowane bardzo starannie od strony muzycznej i teatralnej miało dla nas także dodatkowy walor, bowiem ukazuje historię z życia społeczności góralskiej, tyle, że z drugiej strony Tatr. Widać to zarówno w kostiumach jak i słychać w muzyce korzystającej z bogatego folkloru, który jest bardzo zbliżony do naszego. Na szczęście realizatorzy  tego przedstawienia nie utrudnili nam odbioru udziwnieniami ani uwspółcześnieniami, lecz przedstawili opowieść o tragedii w górskiej wiosce tak, jak ją sobie wyobraził kompozytor i autor libretta opartego na noweli Milo Urbana Za wysokim młynem, co wcale nie znaczy, że było to przedstawienie zachowawcze i staroświeckie w stosowaniu środków wyrazu.  Nowoczesność przebijała ze skromnej scenografii Jaroslava Valka, całkiem umownie markującej zmieniające się miejsca akcji, chatę, karczmę, posterunek żandarmerii i okolicę górską. Właśnie tę ostatnią symbolizowały autentyczne górskie kamienie wnoszone  na środek sceny przez solistów i chórzystów. Reżyser Roman Polak postarał się natomiast, aby uczestnicy dramatu jak najbardziej przekonująco oddali skomplikowane psychologicznie sytuacje i wiarygodnie ukazali silne emocje, jakie towarzyszą bohaterom tej smutnej, choć bardzo pięknej historii.


Muzyka Eugena Suchonia jest doskonale skomponowana i zawiera w sobie zarówno stylizacje ludowych pieśni i tańców góralskich jak też ekspresjonistyczne potraktowane obrazy muzyczne oddające atmosferę i krajobraz tatrzańskiej okolicy. Realizację partytury  powierzono Marianowi Vachowi. Żyjący w latach 1908-1993 kompozytor zapewne znał podhalańskie fascynacje Karola Szymanowskiego, jednak nie traktował ich jako wzorca ani przykładu dla siebie. Posługuje się własnym językiem muzycznym, mniej wyrafinowanym i nowatorskim niż Karol z Atmy, co nie oznacza, że jego muzyka nie jest godna uwagi. Krutniawa ma dobrze napisane partie wokalne, które z sukcesem wyśpiewali artyści z Bańskiej Bystrzycy. Na szczególne wyróżnienie zasługują odtwórcy pierwszoplanowych postaci, zwłaszcza Katreny – tutaj dobrze osadzonym z sopranem spinto wykazała się Veronika Mihalkova oraz bas Ivan Zvarik jako Stelina, ojciec zamordowanego narzeczonego Katreny. Zabójca i późniejszy mąż Katreny – Ondrej – w interpretacji tenora Michała Hyrossa wypadł mniej imponująco, choć dysponuje ładnym i dobrze prowadzonym głosem. Ważną rolę pełni w tej operze chór, podobnie jak w naszej Halce Moniuszki, z którą powinowactwa są jednak mniejsze niż np. z Harnasiami.

Krutniawa,Banska 2

W rozmowie z solistami z Bańskiej dowiedzieliśmy się, że kolejne realizacje Krutniawy na Słowacji stanowią swoistą sztafetę pokoleń. Bas Ivan Zvarik jest bowiem bratankiem Frantiska Zvarika, który kreował tę samą rolę ponad 60 lat wcześniej na scenie narodowej opery w Bratysławie. W moich zbiorach znajduje się historyczne nagranie tamtego przedstawienia z 1953 roku, w którym występuje obok Frantiska Zvarika także współautor libretta Stefan Hoza, wykonujący tenorową partię Ondreja. Nagrania tego dokonano pod batutą Zdenka Chalabali. Słowaccy goście przyznali, że choć opera Suchonia zwykle gromadzi komplet słuchaczy, to jednak jest w Bańskiej Bystrzycy grana stosunkowo rzadko. Publiczność chętniej przychodzi do teatru na operowe hity Verdiego, Pucciniego i Mozarta. Krutniawa, trudniejsza w odbiorze i bardzo surowa wyrazowo, jest jednak traktowana jak większość utworów współczesnych.

                                                                          Joanna Tumiłowicz