Przegląd nowości

Abendroth w Polsce

Opublikowano: piątek, 13, luty 2015 21:36

Był jednym z najznamienitszych dyrygentów swego pokolenia. W maju 1954 r. wraz z żoną Liesel gościł w Polsce w ramach wymiany kulturowej między PRL a NRD. Dyrygował w Katowicach, Bielsku-Białej, Warszawie i Poznaniu.

Hermann Abendroth 2

Grał w Polsce już przed wojną

Był częstym gościem w naszym kraju. W latach 1924-1954 odbył co najmniej siedemnaście podróży koncertowych, z których dwanaście za II Rzeczypospolitej. W repertuarze przedwojennych występów znajdowały się symfonie Beethovena, najczęściej IX. Poza tym poemat symfoniczny Don Juan Richarda Straussa, Requiem Verdiego, uwertura do Śpiewaków norymberskich Wagnera, Symfonia C-dur Wielka Schuberta oraz suita Böcklin Regera. Wykonywał także muzykę polską – poemat Stanisław i Anna Oświecimowie Karłowicza oraz Step Noskowskiego.

Po wojnie po raz pierwszy dyrygował dopiero pod koniec grudnia 1951 r., gdy trzykrotnie przedstawił program złożony z kompozycji Webera, Mozarta i Beethovena. Rok później, na przełomie września i października wziął udział w minitournée po Warszawie, Krakowie i Łodzi, prezentując uwerturę koncertową Egmont Beethovena, IV Symfonię Brahmsa, uwerturę do Śpiewaków norymberskich Wagnera, Koncert f-moll Chopina z Henrykiem Sztompką przy fortepianie, IX Symfonię Beethovena, Concerto grosso D-dur op. 6 Haendela, Symfonię Es-dur Mozarta oraz Symfonię Bohaterską Beethovena.


Unikatowy dziennik

W 1954 r. relację z pobytu notował w dzienniku, w którym zawarł wiele spostrzeżeń o Polsce i Polakach. I tak na przykład dowiadujemy się, że granicę przekroczył 1 maja we Frankfurcie nad Odrą. Na noc zatrzymał się w Hotelu Bristol w Warszawie, w której 2 maja obserwował inaugurację Wyścigu Pokoju. Na Stadion Dziesięciolecia przybyło między 80 a 100 tysięcy osób. Po wjeździe cyklistów na płytę boiska, wypuszczono w niebo „tysiące gołębi pocztowych”. Wieczorem wybrał się do Teatru Roma na Jezioro łabędzie Czajkowskiego pod batutą Waleriana Bierdiajewa.

Sala pękała w szwach

3 maja poleciał samolotem na tydzień do Katowic, gdzie 7 i 8 maja dał dwa koncerty. W programie pojawiła się Symfonia g-moll KV 550 Mozarta, Symfonia A-dur Beethovena oraz Mała suita Lutosławskiego. Przed występami przeprowadził pięć prób. O katowickim zespole wyraził się tak: „Orkiestra o bardzo dużych możliwościach, w szczególności bardzo zdyscyplinowane smyczki, choć nierówne, pierwszy flecista słaby, podobnie jak rogi i trąbki”. Sala pękała w szwach, a publiczność przyjęła go owacyjnie. Bisów nie było, mimo próśb dyrektora filharmonii. 8 maja opuścił luksusowy apartament w Miejskim Domu Kultury, by ustąpić miejsca Bolesławowi Bierutowi. Następnego dnia zwiedził zamek w Pszczynie i udał się do Bielska-Białej, by dyrygować. Podczas pobytu na Górnym Śląsku uczestniczył w życiu kulturalnym regionu – poszedł do Gliwickiego Teatru Muzycznego na Rigoletto Verdiego. Był też na Sprzedanej narzeczonej Smetany oraz w kinie.

10 maja wrócił do Warszawy, a na lotnisku witał go Witold Rowicki z żoną i synem. Spacerowali po Starówce, którą był zauroczony. Dzień później odbyła się w Teatrze Roma pierwsza próba z Orkiestrą Filharmonii Warszawskiej. Zespół dobrze poradził sobie z Małą suitą Lutosławskiego, gorzej z Beethovenem. Po południu wypoczywał na balkonie hotelowego apartamentu i dziwił się, że po ulicach miasta jeżdżą nie dorożki, tylko liczne samochody, autobusy i trolejbusy.

Spotkanie z Lutosławskim

12 maja poszedł na recital Władysława Kędry i był pod wrażeniem jego Chopina, niżej ocenił interpretacje utworów Albeniza. 13 maja, po trzeciej próbie, zjadł w Hotelu Bristol obiad z Witoldem Lutosławskim, którego odebrał bardzo pozytywnie. Wieczorem wybrał się do Teatru Roma na Straszny dwór. Dzieło spodobało mu się. Styl Moniuszki usytuował między Lortzingiem i Mozartem.

W stolicy dyrygował 14 i 16 maja. W programie niezmiennie Mozart, Beethoven i Lutosławski. Pierwszy występ nie w pełni go usatysfakcjonował ze względu na pośpiesznie wykonanego Beethovena. Po drugim koncercie wrażenia były lepsze – „Mozart nieco bardziej stonowany niż za pierwszym razem, Lutosławski po raz kolejny bardzo dobry […], Beethoven mniej wynaturzony”. 16 maja oglądał dworek w Żelazowej Woli i wysłuchał recitalu Barbary Hesse-Bukowskiej, którą ocenił jako wspaniałą pianistkę, ale mało sympatyczną osobę. 17 maja przed południem zwiedził pałac w Wilanowie.

Zachwycał się Poznańskimi Słowikami

Później poleciał do Poznania, gdzie przywitał go Stanisław Wisłocki. Nie spodobało mu się, że w Hotelu Bazar nie ma windy, oraz że nie dostał pojedynczego łóżka. W nocy nie mógł spać. Poza tym negatywnie odbierał akustykę Auli Uniwersyteckiej, w której poprowadził cztery próby i trzy koncerty. Orkiestrę zdefiniował jako „źle wyedukowaną i niezdyscyplinowaną”. Po trzeciej próbie wyraził się o niej przychylniej: „dęte drewniane i rogi dobre, smyczki grają razem źle”. 19 maja, by odetchnąć od prób, poszedł do opery na Manon Masseneta, a następnego wieczora zachwycał się występem Poznańskich Słowików pod batutą Stefana Stuligrosza.


W mieście nad Wartą dyrygował 21, 22 i 23 maja. W repertuarze znalazła się Symfonia Bohaterska Beethovena, Symfonia g-moll Mozarta oraz jedna z kompozycji Tadeusza Bairda, którą podsumował jako „nierówne połączenie tonalności z atonalnością”. Z dnia na dzień był coraz bardziej zadowolony z orkiestry, ostatni koncert określając jako najlepszy. Do Berlina wrócił 24 maja przed południem. Więcej do Polski nie przyjechał.

Hermann Abendroth 1

Pierwiastek duchowy a wirtuozowski

Występy w stolicy zarejestrowane zostały przez Polskie Radio, a materiał wydała Tahra. Zamiast Małej suity Lutosławskiego, na dwupłytowym albumie usłyszymy Symfonię Es-dur Beethovena, którą Abendroth dyrygował 22 września 1953 r. O wartości publikacji stanowią dwa czynniki. Po pierwsze zawiera ona utwory, które pojawiają się w jego dyskografii po raz pierwszy. Po drugie – dokumentuje poczynania Orkiestry Filharmonii Warszawskiej w trudnym dla niej okresie. Wykonanie obnaża niedoskonałości techniczne zespołu, a mimo to interpretacje mogą konkurować z najlepszymi. Symfonia Bohaterska poprowadzona jest potoczyście i z werwą, z finałem tryskającym energią, ale też powolnym i ekspresywnym, poruszającym marszem żałobnym w II ogniwie. Jest pełna świeżości, energii, napięcia oraz zaskakujących zmian nastroju. Mozart, utrzymany w szybkich tempach, urzeka elegancją i niewinnością; jest sentymentalny, poetycki, a przy tym zwarty formalnie i wyważony. VII Symfonia Beethovena udanie łączy pierwiastek duchowy z wirtuozowskim. Cechuje się wyrazistą dramaturgią, klarownością faktur i dyscypliną rytmiczną.

                                                                        Maciej Chiżyński