Przegląd nowości

„Kawaler z różą” we Wrocławiu

Opublikowano: poniedziałek, 22, grudzień 2014 18:54

Poprawność wyżej podanego tytułu uzasadnia autor przewodnika „Tysiąc i jedna opera” Piotr Kamiński. Jego zdaniem tytuł „Kawaler Srebrnej Róży” jest pozbawiony sensu, oznacza bowiem w poprawnej polszczyźnie, iż ktoś tu dostał order, tymczasem kawaler po prostu wnosi różę – nic więcej. Opera (komedia muzyczna w 3 aktach) „ujrzała światło dzienne” w 1911 roku (Drezno, Semperoper), a w Polsce jedenaście lat później (Warszawa, Teatr Wielki, 1922). A obecnie pojawia się na krajowych scenach od czasu do czasu (Warszawa, Gdańsk, Szczecin). Premiera wrocławska, o której będzie mowa, miała miejsce 13 grudnia 2014 roku (omawiany jest spektakl drugi, 14 grudnia).

Kawaler srebrnej rozy 437-40

„Powstawanie” tej opery trwało relatywnie krótko, od 1908 do stycznia 1911 roku. Kompozytor sięgnął po libretto Hugo von Hofmannstahla, wybitnego austriackiego dramaturga i poety, z którym współpracę cenił sobie bardzo wysoko, o czym świadczy zresztą liczba sześciu oper stworzonych właśnie do jego librett. Opera „Kawaler z różą” to swoiste połączenie mozartowskiego wzoru komedii muzycznej z nieco znużoną ekspresjonistyczną nutą muzyki.


Struktura muzyki nie jest tu gęsta, przeciwnie staje się delikatna, subtelna, mieści się w niej nawet wiedeński walc. Dzieło wymaga natomiast znakomitego warsztatu wykonawczego, zwłaszcza wspólnego zgrania poszczególnych instrumentalistów w ramach własnej grupy jak i całości orkiestry. Sprawująca kierownictwo muzyczne inscenizacji i dyrygująca dyr. Ewa Michnik znakomicie panowała nad orkiestrą i wydobywała niuanse samej muzyki, doskonale akcentując muzyczną charakterystykę postaci.

Kawaler srebrnej rozy 437-302

„Kawaler z różą”, to właściwie historia pary kochanków, w których życie istotnie wkraczają jeszcze dwie, może trzy postaci (spośród 16 partii solowych).

Kawaler srebrnej rozy 437-329

W centrum jawi się postać głównej bohaterki, Marszałkowej, księżnej von Werdenberg. Opera opowiada o miłości i godności. I przemijaniu. Dlatego zapewne ciekawym pomysłem scenograficznym, ilustrującym tę opowieść jest olbrzymie, obrotowe lustro, przypominające o problemach przemijania. Marszałkowa, kobieta piękna i młoda (32 lata) nagle poczuła się stara wobec młodszego o kilka lat kochanka.


Doskonale nakreślona muzycznie i dramatycznie postać. Choć sfrustrowana, jest przecież wielkoduszna, z pokorą przyjmuje odejście kochanka. W omawianym spektaklu postać tę kreowała gościnnie amerykańska śpiewaczka Meagan Miller. Artystka wydaje się być stworzona do takich partii, kobiet mocnych i skomplikowanych psychologicznie. Amerykanka imponuje urodą i pięknym głosem (sopran lirico-spinto). W grze scenicznej, pełna godności arystokratka, jest oszczędna i sugestywna.

Kawaler srebrnej rozy 437-411

Wokalnie bezbłędna. Jej nośny głos z łatwością wypełnia salę teatru. Artystka znana jest dobrze na scenach amerykańskich (debiutowała w Metropolitan Opera w sezonie 2012/13 partią Cesarzowej w „Kobiecie bez cienia” R. Straussa) i niemieckich. W swym repertuarze preferuje szczególnie Ryszarda Straussa („Ariadna na Naxos”, „Die Liebe der Danae”, „Dafne”, „Capriccio”) i Ryszarda Wagnera („Pierścień Nibelunga”, „Śpiewacy norymberscy”, „Tannhäuser”). Drugą główną postacią opery jest Octawian (rola „spodenkowa”).


W omawianym spektaklu partię tę wykonuje młoda solistka Opery Wrocławskiej, Katarzyna Haras (mezzosopran). Rola nieco „przewrotna”: kobieta gra mężczyznę, który momentami musi „udawać kobietę”. To najdłuższa rola w tej operze i bodaj jedna z najdłuższych w całej literaturze operowej. Wymaga nie tylko poprawności i dokładności muzycznej, interpretacyjnej, ale i wyjątkowej kondycji wokalnej i fizycznej.

Kawaler srebrnej rozy 437-359

Młoda artystka sprawdziła się w niej. Dysponuje głosem bardzo ładnym w barwie, swobodnym w brzmieniu (szczególnie w dole skali). Błyszczała „dawką optymistycznego człowieczeństwa, w którym krystalicznie często dźwięczy radość i zdrowy instynkt życia” (Ernst Kraus, biograf kompozytora).

Kawaler srebrnej rozy 437-372

Obie panie w swych interpretacjach dozowały w sposób kontrolowany erotyzm partii wokalnych. Do tych zaprezentowanych postaci dołączyć jeszcze trzeba dwie: barona Ochsa i jego narzeczoną, Sophie. Baron, rubaszny prostak, podrywacz, w końcu skompromitowany, zostaje wyśmiany i odrzucony. Śpiewający go młody bas-baryton Tomasz Rudnicki stworzył postać przekonującą wokalnie, choć sam odtwórca wydaje się być jednak za młody do tej roli.


Tomasz Rudnicki jest śpiewakiem solidnie wykształconym muzycznie (Akademia Muzyczna w Łodzi, kl. prof. Wł. Zalewskiego, 2007), budującym dopiero swój repertuar, ale już zapowiadającym piękną karierę. Do tych trojga bohaterów dołącza jeszcze Sophie, którą śpiewa Aleksandra Kubas-Kruk, sopran o miłym i ładnym w brzmieniu głosie oraz jej ojca, Faninala, świeżo „uszlachconego”, bogatego dostawcy żywności dla cesarskiej armii. To partia niewielka, wymagająca jednak pięknego głosu, a takim zwykle poraża jej wykonawca, baryton Mariusz Godlewski. Ładnie też zaśpiewał swą popisowa arię tenor Igor Stroin, odtwórca niewielkiej partii Włoskiego śpiewaka.

Kawaler srebrnej rozy 437-4

Cały spektakl jest pięknie „oprawiony” scenograficznie. Zasługa to oczywiście realizatorów, a więc reżysera Georga Rooteringa (wywodzący się z muzycznej holenderskiej rodziny: ojciec Hendrikus – tenor i brat Jan Hendrik – bas-baryton), Lukasa Nolla (scenograf, znany głównie na scenach niemieckich), Małgorzaty Słoniowskiej (kostiumy), Anny Grabowskiej-Borys (kierownictwo chóru), Sergiya Czernikova (reżyseria świateł) i Anny Szopy (ruch sceniczny).

Warto się wybrać na tę operę. Warto obejrzeć tę inscenizację.

                                                                                Jacek Chodorowski