Dwie firmy nagraniowe ze słowem Classics w nazwie zaproponowały muzykę fortepianową. Włoska Concerto Classics dostarczyła trzy koncerty na więcej niż jeden fortepian. Są to nagrania z letniego festiwalu w Ferno, w którym brała udział m.in. renomowana orkiestra kameralna i Solisti Veneti pod dyrekcją Claudio Scimone, a w programie znalazły się dwa koncerty Mozarta K. 242, K. 365, na trzy i dwa fortepiany znane polskiemu melomanowi z nagrania Stasia Drzewieckiego z rodzicami, oraz dla kontrastu Koncert na dwa fortepiany Francisa Poulenca.
Grają pianiści włoscy, wśród nich jest dyrektor artystyczny Festiwalu w Ferno Marco Sollini. W Mozarcie miejscami fortepiany odzywają się “łańcuszkiem", co jednak nie razi, bo muzyka jest cudowna. W koncercie Poulenca zachwycamy się pomysłami kompozytora, który łączył cytaty z Mozarta z rytmami kabaretowymi, a są tu także echa muzyki Wschodu i gamelanu. Zestawienie klasyki i neoklasyki wydaje się więc trafne, a wykonanie z nagrania na żywo w sumie przyzwoite.
Druga firma płytowa o podobnym profilu to holenderska Brillant Classics. Jej propozycja jest jednak więcej niż wątpliwa. Pianista Jeroen van Veen nagrał na dwóch krążkach miniatury koreańskiego kompozytora o pseudonimie Yiruma. To mało wyrafinowana muzyka kawiarniania, proste melodyjki z jeszcze prostszym akompaniamentem opartym w zasadzie na trzech podstawowych funkcjach harmonicznych – tonika, subdominanta, dominanta.
Widać twórca nie ma wielkiego pojęcia o bogactwie faktury i techniki pianistycznej, nie umie puścić wodzy fantazji, nie lubi zmienności, bo jeden kawałek jest podobny do drugiego. Z książeczki dołączonej do albumu dowiadujemy się, że Jeroen van Veen jest producentem nagrania i ma w tej firmie więcej różnych dokonań, raczej z kręgu minimalistycznego, choć w jego dorobku jest też płyta z muzyką Erica Satie. Może przydałby się jednak jakiś dyrektor artystyczny, który doradziłby, co warto, a czego nie warto nagrywać.
Joanna Tumiłowicz