Jazztopad rozpoczął się na dobre i od początku narzucił wysokie tempo dla miłośników muzyki. Wielowątkowość tegorocznej edycji nie odbiega od poprzednich i utwierdza w przekonaniu, ze festiwal jest jednym z najlepszych w swojej kategorii. Zarówno jam session w klubie Mleczarnia czy koncerty gwiazd w większych salach ukazują bogactwo jazzowej tradycji i potencjał rozwoju tego gatunku.
Juz na samym początku Wrocław odwiedził Wadada Leo Smith ze swoim zespołem. Muzyk zaprezentował bogactwo muzycznej improwizacji i zahipnotyzował zgromadzoną w Sali Filharmonii Wrocławskiej publiczność prowadzeniem utworów w sposób nieprzeciętny, na przemian spokojny i wyczekujący by znienacka zaskoczyć żywym, nieokiełznanym tempem grania zespołu. Koncert odbywał się przy wtórze wizualizacji pojawiających się na ekranie nad scena, a nawiązywały one do segregacji rasowej w USA i walki o równouprawnienie, przywołując takie postaci jak Malcolm X czy Rosa Parks.
Druga cześć koncertu była premiera utworu Solidarity, który Wadada Leo Smith skomponował specjalnie na tegoroczny Jazztopad.
Wielką atrakcją tegorocznej edycji był również występ Mulatu Astatke, twórcy ethio-jazzu, łączącego tradycyjne etiopskie rytmy i melodie z dynamika free jazzu a także rytmów latynoskich. Wraz z zespołem Astatke przeprowadził publiczność (bardzo żwawym tempem) przez utwory stworzone na przestrzeni całej swojej kariery, najlepszym odbiorem cieszyły się jednak te starsze z nich. Biła od nich duża energia, jakby upływ czasu nic nie odjął afrykańskim rytmom i potężnym partiom instrumentów dętych. Duża w tym zasługa młodego zespołu, sam mistrz jednakże doskonale sprawował nad całością pieczę, co wrocławska publiczność nagrodziła długimi brawami na stojąco. Jesteśmy dopiero na półmetku festiwalu, a atrakcji było juz naprawdę sporo. Zobaczymy, co przyniosą kolejne dni.
Wojciech Szczucki