Przegląd nowości

Opowieść muzyczna Tomasza Praszczałka

Opublikowano: wtorek, 21, październik 2014 00:01

Na zakończenie tegorocznego, czwartego Festiwalu Oper Współczesnych we Wrocławiu, organizowanego w cyklu dwuletnim, odbyło się prawykonanie napisanego z tej okazji utworu „Pięć śpiewów z klatki” Tomasza Praszczałka, obecnie występującego pod pseudonimem Prasqual. Ma on już na swym koncie biblijną operę „Estera”, wystawioną osiem lat wcześniej na scenie tejże Opery Wrocławskiej, oraz „Ofelię” według Szekspirowskiego „Hamleta”, która swą prapremierę miała w Operze Poznańskiej.

Piec spiewow z klatki 431-20

Niczym na koncercie orkiestra zajęła miejsca na scenie, która tym sposobem przemieniła się w koncertową estradę, a także w lożach prosceniowych oraz na balkonach.


Poza tym, wzorem starojapońskiego teatru nô, w którym scena oddzielona jest od widowni neutralnym pasem wysypanym piaskiem z umieszczonymi na nim sosenkami, pomiędzy orkiestrą a publicznością, poprzez usunięcie pierwszych rzędów widowni, powstała pusta przestrzeń, w której znalazły się dwa podświetlone kubiki ze spoczywającą na nich szklaną czarą wypełnioną wodą. Szkoda, że zniweczono ten efekt przestrzennego wyłączenia epizodyczną i mało znaczącą akcją, kiedy na moment śpiewacy schodzą ze sceny i zaczerpują dłońmi wodę z czary, a nawet się nią wzajemnie ochlapują.

Piec spiewow z klatki 431-5

We współczesnej sztuce mamy często do czynienia z pewną manipulacją, kiedy zwyczajny utwór opatruje się niezwykłym, niekiedy pretensjonalnym określeniem gatunkowym i dołącza do tego teoretyczną interpretację, skonstruowaną wyłącznie na jego użytek. W przypadku koncertu Tomasza Praszczałka takim słowem-fetyszem okazało się pojęcie architektury dźwiękowej, jakim autor nazwał swoją kompozycję. Moim zdaniem o wiele bardziej odpowiednim byłoby tu określenie „muzyka przestrzenna”, zwłaszcza że na dobrą sprawę nie mieliśmy do czynienia z żadną manifestacją z pogranicza różnych sztuk. Może, gdyby kompozytor na podobieństwo własnego, oryginalnie skomponowanego stroju (popielata marynarka z zapięciem pod szyją, bordowe spodnie i takiż fular), w którym wyszedł do oklasków, przewidział przebranie muzyków i dyrygenta w odpowiednie kostiumy zamiast standardowych fraków, oraz użycie gry świateł lub efektów laserowych, wtedy rzecz by stała się o wiele bardziej dynamiczna?


A tak mieliśmy do czynienia właściwie z koncertem z rudymentami akcji, polegającymi na wejściu i zejściu śpiewaków poprzez wspomnianą, wydzieloną część przestrzeni, oraz zaczerpywaniem wody z czary, o czym też już była mowa.

Piec spiewow z klatki 431-12

Kompozycja Tomasza Praszczałka operuje bogatym zestawem rozszerzonej artykulacji wokalnej, daleko wykraczającej poza tradycyjnie rozumiany śpiew czy deklamację. Mamy więc do czynienia z efektami natury szmerowej, niekiedy przybierającymi formę swoistych, unisonowych akordów, pozbawionymi słów wokalizami oraz różnymi formami podawania tekstu werbalnego. Poza śpiewakami: Jadwigą Postrożną oraz Mariuszem Godlewskim, poszerzono grono solistów o recytatora, w której to roli wystąpił Jerzy Trela, nie od dziś współpracujący z Operą Wrocławską, że wspomnę jego występ jako Miltona na premierze przed ośmiu laty „Raju utraconego” Krzysztofa Pendereckiego.

Piec spiewow z klatki 431-25

Rozpoczyna utwór elektroniczny wstęp, po którym wchodzi orkiestra ze zgrzytliwymi klasterami. Dalszy tok muzyczny wyznacza bardzo często dialogowanie pomiędzy głównym korpusem orkiestry a grupami rozmieszczonymi w pozostałych częściach sali. Swoje dźwiękowe uniwersum Praszczałek uzupełnia o elementy mikrofonowe.


Utwór ten, zgrabnie i erudycyjnie napisany (pojawia się nawiązanie do akordu E-dur ze wstępu do Wagnerowskiego „Złota Renu”, w partii drzewa dają znać o sobie repetytywne figuracje), spełniałby wszelkie wymogi stawiane przewodowi habilitacyjnemu, dowodząc, że autor swobodnie dysponuje znacznymi umiejętnościami w zakresie posługiwania się technikami kompozytorskimi, a zatem posiada najwyższe kwalifikacje do przekazywania tej wiedzy przyszłym adeptom tej sztuki.

Piec spiewow z klatki 431-27

Jednakże jako autonomiczny byt artystyczny wydaje się pozostawiać pewien niedosyt. Aż się prosiło o wprowadzenie wizualizacji przebiegu muzycznego, skoro prezentacja odbywała się w ramach przedstawienia w Operze. Na przykład w formie abstrakcyjnej animacji, wyświetlanej na horyzoncie za orkiestrą, a w ustępach śpiewanych, w których pojawiał się tekst (wiersze Tadeusza Różewicza), mogły to być pulsujące litery, składające się i na powrót rozsypujące.

Piec spiewow z klatki 431-28

We wspomnianej przestrzeni neutralnej pomiędzy publicznością a muzykami można też było wprowadzić pewien rodzaj akcji choreograficznej, odzwierciedlającej rozwój muzycznej narracji bez jakichkolwiek asocjacji fabularnych, a więc na przykład w formie czystego mimu, propagowanego swego czasu przez Étienne’a Decroux, a polegającego na zasłonięciu postaciom twarzy, odzwierciedlających jednostkowe uczucia, by móc przetransponować dźwięki, należące do sfery czasu, na czysty ruch w przestrzeni. Może warto pomyśleć o takim wzbogaceniu przy okazji kolejnych wznowień tej pozycji repertuarowej?

                                                                        Lesław Czapliński