Przegląd nowości

„Rigoletto” w Bydgoszczy

Opublikowano: poniedziałek, 20, październik 2014 13:58

Bydgoski spektakl Rigoletta to muzyczny sukces i sceniczna porażka. Znakomicie grająca orkiestra – precyzyjna i elastyczna w świetnej akustyce Opery Nova dawała radość uszom. Maciej Figas prowadził dzieło con brio, pozwalając jednak w lirycznych fragmentach na szerszy oddech. Tylko duet zemsty „Si, vendetta, tremenda vendetta” wydał mi się nieco zbyt szybki – to wprawdzie stretta, ale spokojniejsze tempo nadaje mu większą wagę.

Rigoletto,Nova 1

W partii tytułowej Leszek Skrla stworzył porywającą kreację. Jego głos ma wszystkie walory barytona verdiowskiego: piękną, gęstą barwę, siłę i rozległą skalę. Wzruszająca była Krystyna Nowak jako Gilda. To debiut młodziutkiej śpiewaczki w pierwszoplanowej roli. Odważna decyzja dyrektora Figasa i pełny sukces. Głos krystalicznej czystości, w typie lirico leggiero, ale z wyrażnie zaznaczającym się potencjałem na większy wolumen w miarę dojrzewania. Piękne, naturalne frazowanie i precyzyjne koloratury. Brawo! Pavlo Tolstoy był dobrym Księciem. Nieco ostrożnie śpiewał w I akcie, ale podołał wysokiej tessiturze duetu z Gildą.


W akcie II i III był swobodny. Brawurowo zaśpiewał zarówno scenę „Ella mi fu rapita” z liryczną cavatiną i arcytrudną cabalettą jak piosenkę „La donna e mobile”. Lubię timbre jego głosu. Z pozostałych wykonawców wyróżniał się obdarzony pięknie brzmiącym basem Łukasz Goliński jako Sparafucile.

Rigoletto,Nova 2

Za inscenizację odpowiedzialne są trzy panie: Natalia Babińska (reżyseria), Diana Marszałek (scenografia) i Martyna Kander (kostiumy). Libretto Rigoletta należy do najlepszych w całej literaturze operowej. Proste, logiczne i zwarte. Wydaje się, że trudno coś popsuć. Można tylko przekombinować, co właśnie na scenie bydgoskiej się stało. Nie będę się znęcać nad naprawdę brzydką, żeby nie powiedzieć tandetną (te różowe tiule w I obrazie I aktu) i czasem oszczędną do niemożliwości (pusta scena w obrazie II aktu I z falującym w tle morzem !?) scenografią. Kostiumy niektóre są świetne, bo trafnie charakteryzują postacie (np. Maddalena), inne niezrozumiałe: w charakterze Pazia Księżnej pojawia się hoża dziewoja z długimi blond warkoczami niczym Walkiria, ze szpicrutą w ręku, w stroju rodem z jakiegoś podejrzanego lokalu sado-maso. Książę jest czasem przebrany w jakiś niby balowy garnitur, czasem (III akt) ubrany jak współczesny chłopak. Ale najdziwniejsza jest suknia Gildy w I i II akcie – cała świecąca, jakby była wróżką z baśni. Nieco lepsze jest jej męskie przebranie w akcie III. Tu dochodzimy do koncepcji pani reżyser. Rozumiem, że chciała postać Gildy odrealnić. Stąd ten kostium i przywiązanie w I akcie do szala-zasłonki sięgającej sufitu (może Nieba).


Tylko efekt jest komiczny. Bo śpiewaczka wykonując arcytrudne koloratury cały czas miota się walcząc z firanką. Poza tym… Gilda jest kobietą z krwi i kości. Owszem, to wychowana na odludziu dziewica i Książę jest jej pierwszym partnerem. Ale nie tylko zakochała się, poznała smak seksu, lecz również k o c h a i to tak bardzo, że poświęca własne życie, aby ocalić życie kochanka. Dojrzewanie Gildy – kobiety to wielki temat tej opery, obok tematu dwoistej natury Rigoletta: cynicznego błazna i zarazem kochającego ojca. Muzyka, którą Verdi podarował Gildzie – porywająca i piękna – dojrzewa wraz z nią. Wyraża kobiecość, jest ludzka, a nie baśniowa. Brak koncentracji pani reżyser na klarownym opowiedzeniu historii zostaje zastąpiony efekcikami rodem z jakiejś innej bajki. A to dworzanie zamierzający ciemną nocą porwać Gildę i, jak z libretta wynika, zamaskowani, fosforyzują jaskrawymi kostiumami. A to pojawiają się tancerze pokazujący jakieś niezrozumiałe scenki chyba tylko po to, żeby odwrócić uwagę widza od głównego tematu. Przepraszam, ale moim zdaniem świadczy to o reżyserskiej bezradności.

Rigoletto,Nova 3

No, ale zawsze można zamknąć oczy i słuchać, co właśnie robię. Dzisiaj, po powrocie z Bydgoszczy, wysłuchałem w całości i z uwagą trzech nagrań Rigoletta (Sanzogno, Chailly, Erede), czterech innych przed wyjazdem. A mam ich około sześćdziesięciu. Bydgoskich śpiewaków, chór, orkiestrę pod dyrekcją Macieja Figasa też chciałbym mieć w domu na płytach i czasem posłuchać.

                                                                             Piotr Nędzyński