Przegląd nowości

Maria Fołtyn. Czy pamiętasz?

Opublikowano: wtorek, 04, luty 2014 10:36

Towarzystwo Miłośników Muzyki Moniuszki zorganizowało kilka dni po 90 urodzinach Marii Fołtyn poświęcony Jej wieczór wspomnień „Żyłam sztuką”.

Zylam sztuka 44-54

Tytuł odwołujący się do pierwszych słów słynnej arii Toski nie oddawał oczywiście wszystkich cech zmarłej w 2012 roku wielkiej i wspaniałej bojowniczki, artystki, działaczki społecznej, popularyzatorki, pedagoga, patriotki.

Zylam sztuka 44-52

Maria Fołtyn żyła sztuką, ale także bardzo konkretnymi przejawami tej sztuki, żyła Moniuszką, żyła swą wewnętrzną pasją i niezłomnym przekonaniem, że trzeba coś dla polskiej kultury zrobić, choćby wszystko i wszyscy byli przeciwko niej. Siła i wola tej kobiety imponowały nieustannie. Zapamiętałam jej ostatnie bodaj wystąpienie publiczne, kiedy przyjechała na koncert organizowany w Zamku Królewskim w Warszawie przy okazji kolejnej rocznicy Moniuszkowskiej.


Poruszała się już na wózku, bo była po poważnych złamaniach i urazach kości biodrowych, ale na salę koncertową wypełnioną publicznością postanowiła wejść na własnych nogach, aby nikt nie zobaczył jej słabości. Podtrzymywana dyskretnie przez wierną Helenkę dotarła do mikrofonu, powiedziała to, co sobie obmyśliła i odeszła.

Feliks Galecki 44-15

A kiedy zabrakło jej ostatecznie odczuliśmy wielką stratę. Myślę, że była to strata tego rozmiaru, jaka dotknęła miłośników polskiej pieśni i polskiej opery po śmierci Stanisława Moniuszki. Bo wtedy naród słuchający muzykę i głodny muzyki odczuł głęboko, że już nikt nie połączy w tak naturalny i wzruszający sposób polskiej melodii z polskimi słowami, polskiej wrażliwości z polską powinnością.

Michal Skiepko 44-29

Wieczór wspomnień 1 lutego 2014 roku wypełniły słowa i muzyka, wyłącznie muzyka Stanisława Moniuszki. To najlepszy hołd zarówno dla Pani Marii, jak i jednego z najważniejszych dla nas Kompozytorów.


Zresztą nie bez kozery nazywano Panią Marię „wdową po Moniuszce”, bo w tej „roli” sprawdziła się znakomicie, kto wie czy nie lepiej, niż autentyczna, tak ukochana przez Stanisława Aleksandra, którą w domu nazywano Aliną, a Moniuszko mówił do niej Olesia.

Zylam sztuka 44-61

Ona po śmierci męża została z gromadką dzieci i bez stałego źródła dochodu. Kolejne wydania nut Śpiewników Domowych były więc sprzedawane z adnotację, że dochód zostanie przeznaczony na utrzymanie wdowy po kompozytorze. Pani Maria nie miała własnych dzieci, a wszystkie siły i pieniądze, wszystkie instytucje, które stworzyła i wszystkie ich działania, mogła poświęcić i nakierować na realizowanie misji popularyzacji muzyki Moniuszki.

Stanislaw Zieba 44-37

O tym właśnie mówili uczestnicy spotkania, które sprawnie i kulturalnie poprowadził prezes Towarzystwa Miłośników Muzyki Moniuszki – założonego oczywiście przez Marię Fołtyn – Tadeusz Deszkiewicz.


We wspomnieniach uczestniczyło wiele osób, wśród których wymienić trzeba wieloletniego dyrektora technicznego Teatru Wielkiego w Warszawie Jerzego Bojara, dyrygenta Antoniego Wicherka, śpiewaczkę Hannę Lisowską, śpiewaczkę Barbarę Nieman, śpiewaczkę Wandę Bargiełowską-Bargeyllo, śpiewaczkę Marię Olkisz, śpiewaka Kazimierza Pustelaka, śpiewaka Ryszarda Cieślę, specjalistę od oświetlenia sceny Stanisława Ziębę, krytyka muzycznego Józefa Kańskiego i dyrektorkę Konkursu Wokalnego im. Stanisława Moniuszki Beatę Klatkę.

Anna Kutkowska-Kass 44-6

Poszczególne wypowiedzi przedzielała muzyka, arie i pieśni. Trafiła się tu nawet scena z III aktu „Strasznego Dworu” poprzedzająca słynną arię Skołuby „Ten zegar stary”, w której wystąpili dawno nie oglądani na scenie Jerzy Ostapiuk i Feliks Gałecki, zaś na bis pojawili się na estradzie Sal Redutowych wszyscy wykonawcy, aby wykonać zbiorowo, choć nie wszyscy potrafili to zaśpiewać, kilkunastotaktowy finał opery kończący się słowami „Niechaj żyje Straszny Dwór”.


Znakomity pomysł, godny upowszechnienia na innych koncertach i imprezach okolicznościowych, bo śpiewanie przy takich okazjach ogranego Libiamo ne' lieti calici z Traviaty Verdiego staje się już nudne. Polacy nie gęsi, też mamy swoje śpiewane toasty – tego nas uczyła Maria Fołtyn.

Wanda Bargielowska 44-38

Arie i pieśni Moniuszki zaprezentowali śpiewacy młodego, średniego i starszego pokolenia, zaś przy fortepianie zmieniali się Anna Marchwińska, Jolanta Pszczółkowska i Robert Skiera. Warto wymienić Wiolettę Chodowicz, bo w Recytatywie i Cavatinie Halki pokazała swój mocny, wyrównany i świetnie opanowany technicznie głos (sopran), którym artystka zdolna jest przekazać dowolny zestaw emocji.

Wioletta Chodowicz 44-41

Adam Kruszewski w arii Miecznika przypominał znakomite kreacje w tej roli „króla barytonów” Andrzeja Hiolskiego, zaś Anna Kutkowska-Kass, którą przedstawiano jako uczennicę Marii Fołtyn, zaprezentowała w popisowej i bardzo trudnej wokalnie arii Hanny „Do grobu trwać w bezżennym stanie” świetny materiał głosowy, który jednak warto by jeszcze trochę oszlifować.


Dużą satysfakcję sprawił tenor Michał Skiepko, który zaśpiewał dwukrotnie. Najpierw Arioso Kazimierza z opery „Hrabina”, a potem słynne „Znasz-li ten kraj”, w obu utworach prezentował bezbłędną technikę wokalną, wyrównanie barwy i muzykalność.

Maria Olkisz 44-24

Elwira Janasik przypomniała swym jasnym mezzosopranem z lekkim przydźwiękiem rzadko wykonywaną pieśń „Matko, już nie ma Cię”, zaś laureatka wielu nagród wokalnych Adriana Ferfecka dobrze wypadła w popularnej „Pieśni Nai”. Umiała połączyć w jedną całość pięknie oprawioną muzycznie długą rozmowę Cyganki i szczygiełka z rytmicznymi refrenami.

Zylam sztuka 44-63

Prócz wymienionych w koncercie śpiewali także Monika Chabros, Maria Olkisz, Jan Krutul i Ryszard Cieśla. Pieśni ze „Śpiewników Domowych” Moniuszki w zasadzie powinni znać i śpiewać wszyscy, w praktyce jednak okazuje się, że na obecnym etapie edukacji muzycznej polskiego społeczeństwa jest to zadanie dla Herkulesa. Chyba tylko Maria Fołtyn miała pomysł, jak do tego doprowadzić. Od nas zależy, czy potrafimy jej dzieło kontynuować.

                                                                     Joanna Tumiłowicz