Przegląd nowości

Koncert dla Koryfeuszy

Opublikowano: piątek, 04, październik 2013 14:48

1. października, w Międzynarodowym Dniu Muzyki ogłoszono laureatów nagrody Koryfeusz Muzyki Polskiej 2013. Uroczysta gala połączona z koncertem zajęła ponad 2 i pół godziny bez przerwy. Laureatami zostali: Piotr Beczała Osobowość Roku, Centrum Muzyki Krzysztofa Pendereckiego w Lusławicach Wydarzenie Roku i prof. Jan Ekier Nagroda Honorowa. Żaden z laureatów nie przybył osobiście Piotr Beczała śpiewał w Nowym Jorku, Krzysztof Penderecki przysłał dyrektora Centrum zaś prof. Jan Ekier swojego wnuka. Zaproszeni muzycy zaprezentowali jednak bardzo różnorodny, ciekawy, choć zdecydowanie zbyt długi program koncertowy. Podporządkowano go ogólnemu hasłu Mistrz i uczeń. Orkiestra Kameralna Polskiego Radia Amadeus pod batutą Agnieszki Duczmal rozpoczęła Trzema utworami w dawnym stylu Henryka Mikołaja Góreckiego, a zaraz potem zagrała Concerto nocturno jego syna i ucznia Mikołaja utwór bardzo zachowawczy, jakby z pogranicza muzyki filmowej i rozrywkowej, w którym melodyjne, ale niezbyt trudne solo wykonał koncertmistrz Jarosław Żołnierczyk.

Koryfeje

Trudno powiedzieć, czy 4 Pieśni kurpiowskie Karola Szymanowskiego w znakomitym i wysmakowanym wykonaniu Chóru Polskiego Radia pod dyrekcją Włodzimierza Siedlika należało zaliczyć do kategorii mistrz czy uczeń. W każdym razie w kurpiowskim pakiecie znalazły się jeszcze dwie pieśni wykonane solo przez głosy ludowe Mariannę Bączek i Adama Struga, oraz dwa opracowania folkowo-improwizacyjne zespołu Etnofonie Kurpiowskie, gdzie też wiodącą rolę pełnił śpiew Weroniki Grozdew-Kolacińskiej i Rafała Grozdewa. Trzeba przyznać, że zestawienie genialnego dzieła Szymanowskiego z oryginalną śpiewką ludową i poszukiwaniem nowych barw towarzyszących śpiewowi było ciekawym doświadczeniem.


Trzy pozycje muzyczne wypełniały kolejny segment projektu Mistrz i uczeń w odniesieniu do Witolda Lutosławskiego. Dwie pieśni chóralne Witolda Maliszewskiego artystycznie zdecydowanie słabsze od Pieśni kurpiowskich Szymanowskiego należały do kategorii mistrz. Ciekawym brzmieniem dla ucha była perkusja towarzysząca chórowi, jednak perkusisty w programie nie wymienionego z nazwiska. Wiadomo wprawdzie, że Lutosławski próbował zainteresować swoimi próbami kompozytorskimi twórcę Harnasi, i pewnie chciał być jego uczniem, ale tak się nie stało. Kategorię uczeń wypełniła krótka, ale niezbyt ciekawa wczesna Uwertura na smyczki Witolda Lutosławskiego, natomiast podsumowaniem tej części były dwie aranżacje rockowo-popowe piosenek Lutosławskiego - Derwida, w wykonaniu niezawodnej Agaty Zubel z towarzyszeniem Cezarego Duchnowskiego fortepian wspomagany komputerem i Andrzeja Bauera wiolonczela, także ze wspomaganiem. Przeróbki całkiem udanych piosenek mogły się wydawać nieco kontrowersyjne estetycznie zawisło nad nimi widmo Dody ale być może taka oprawa zdejmowała z Witolda Lutosławskiego opinię twórcy zimnego i mało przystępnego, zwłaszcza dla osób nie obytych z muzyką współczesną i dosyć hermetycznym stylem tego kompozytora.

Znakomitego mistrza miał z pewnością Krzysztof Penderecki. Artur Malawski był w niejednym swym dziele kontynuatorem drogi Karola Szymanowskiego. Potwierdziła tę opinię Mała suita chóralna złożona z 5 uroczych pieśni do słów m.in. Brzechwy, Porazińskiej, Tuwima. Kolejna pozycja programu była raczej artystycznym nieporozumieniem. Pianista Piotr Orzechowski, który przyjął pseudonim Pianohooligan zaproponował całkowicie wtórny performence z udziałem fortepianu preparowanego, który nie wnosił niczego poza hałasem do zrozumienia twórczości Krzysztofa Pendereckiego. Dobrze natomiast pasowała na zakończeniu koncertu wykonana przez Orkiestrę Amadeus Sinfonietta per archi zawierająca typowe dla kompozytora zwroty melodyczno-rytmiczne, dające się słyszeć także w jego dziełach kameralnych, oratoriach i operach.

Patrząc pod kątem tegorocznych Koryfeuszy Muzyki Polskiej tylko Krzysztof Penderecki otrzymał od Polskiego Radia i Instytutu Muzyki i Tańca odpowiedni „muzyczny prezent. Żaden z punktów koncertu nie odnosił się do wielkiej sztuki wokalnej Piotra Beczały. Nic też nie wiązało się z epokowymi dokonaniami prof. Jana Ekiera.

                                                                    Joanna Tumiłowicz