Przegląd nowości

Festiwal w Busku Zdroju widziany z dystansu

Opublikowano: sobota, 20, lipiec 2013 08:50

Z perspektywy mieszkającego za granicą obserwatora europejskiego życia muzycznego Festiwal Muzyczny im. Krystyny Jamroz w Busku Zdroju okazuje się być wydarzeniem intrygującym nie tylko oryginalnym programem i wysokim poziomem artystycznym, ale także niepowtarzalną i wyjątkowo dla „przeciętnego” melomana przyjazną atmosferą. Tak się bowiem składa, że jako mieszkający w Paryżu krytyk muzyczny już od ponad trzydziestu lat mam okazję uczestniczyć w wielu podobnego typu przedsięwzięciach we Francji, Belgii, Szwajcarii i okazjonalnie w innych krajach Europy, co pozwala mi na dokonanie pewnych porównań i wyciągnięcie zaskakujących dla mnie samego wniosków.

Festiwal Busko 336-192

Otóż wybierając się do Buska – początkowo bardziej zresztą z towarzyskich niż artystycznych pobudek – posiadałem oczywiście pewną wiedzę na temat bogatej historii tej manifestacji, jej znaczenia dla regionu świętokrzyskiego i całego kraju, a także już międzynarodowej rangi, wszak zderzenie tych ogólnych informacji z rzeczywistością pod wieloma względami przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Przede wszystkim kierujący już od dziewiętnastu lat rzeczonym festiwalem i będący jego spiritus movens dyrektor Artur Jaroń, świetny pianista i animator muzyczny, pełniący zarazem funkcję dyrektora Zespołu Państwowych Szkół Muzycznych im. Ludomira Różyckiego w Kielcach, z wyraźną przyjemnością i godnym podziwu zaangażowaniem odgrywa rolę czujnego gospodarza, starając się być jak najbliżej publiczności i dbając o to, aby każdy słuchacz czuł się na tym muzycznym święcie naprawdę u siebie.


Osobiście wita gości na każdym z koncertów i wprowadza ich w historię, kontekst powstania i uwarunkowania interpretacyjne poszczególnych utworów, przedstawia artystów i anonsuje najbliższe wydarzenia. Frapującym jest fakt, że zamiast tak często irytującej podczas innych festiwali, napuszonej i zazwyczaj zbyt długiej demonstracji nie zawsze mającego solidne podstawy samozadowolenia czy nachalnej autopromocji, mamy w tym przypadku dzięki dyrektorowi Jaroniowi do czynienia z pełnym taktu i wyczucia, zwięzłym i treściwym, czyli po prostu imponująco profesjonalnym, a zarazem emanującym serdecznością i ciepłem słowem wstępnym.

Festiwal Busko 336-157

Nie epatuje on swą rozległą wiedzą i nie dominuje nad zgromadzeniem z wysokości zajmowanego stanowiska, a styl jego interwencji i okazywany publiczności szacunek powoduje, iż każdy ze słuchaczy, nawet jeśli nie posiada żadnych muzycznych doświadczeń, może się tutaj poczuć komfortowo, mając poczucie, że to właśnie dla niego został zorganizowany dany koncert. Jakże wielki kontrast zachodzi pomiędzy opisywaną tu rzeczywistością, a pełną sterylnej celebry atmosferą niektórych festiwali, przeznaczonych dla bogatych, elegancko ubranych i często aroganckich bywalców, w których nie zawsze przyjaznym towarzystwie skromny i niejednokrotnie onieśmielony osobnik nie dostrzega dla siebie miejsca. Mam tutaj na myśli niektóre zagraniczne festiwale, ale przecież i w Polsce można by z łatwością znaleźć przykład festiwalu, który sztucznym zadęciem, dowożącymi VIP-ów limuzynami oraz wyśrubowanymi cenami odstrasza sporą część melomanów.


W Busku-Zdroju wprowadzaniu słuchaczy w tajemniczy i fascynujący świat dźwięków oraz poznawaniu uprawiających tę sztukę artystów służą także „festiwalowe kawiarenki”, nieformalne spotkania ze śpiewakami i instrumentalistami, prowadzone ze swadą i odpowiednią dozą humoru przez dyrektora Jaronia i wspierającego go w rozmaitych działaniach redaktora Adama Czopka. Podczas owych miłych, ciekawych i cieszących się dużą popularnością spotkań każdy ma możliwość zadania pytania artyście, którego miał już - lub dopiero będzie miał - okazję podziwiać na scenie. O tym jak ważną rolę spełnia tego typu inicjatywa świadczą często niezręcznie formułowane i nawet naiwne, a przecież zdradzające autentyczną ciekawość pytania, które paradoksalnie pozwalają bohaterowi spotkania na bardziej szczere wypowiedzi i swobodny dialog z pragnącymi odkryć często obcą im jeszcze sferę sztuki gośćmi. Doprawdy trudno przecenić popularyzatorskie i kulturotwórcze znaczenie tego typu przedsięwzięć.

Festiwal Busko 336-41

Oferta programowa Festiwalu w Busku-Zdroju przyciąga uwagę różnorodnością form, gatunków i stylów muzycznych – to kolejna cecha tej organizowanej mądrze, starannie i z godnym podziwu znawstwem manifestacji – co nie tylko zwiększa możliwości wyboru, ale także uczy słuchaczy przerzucania pomostów pomiędzy rozmaitymi tendencjami ekspresji muzycznej i epokami, w których powstawały prezentowane utwory. Przekonałem się o tym w trakcie zaledwie trzydniowego pobytu w Busku (1-3 lipca), podczas którego miałem wielką przyjemność i satysfakcję uczestniczyć w wydarzeniach o za każdym razem odmiennym charakterze i klimacie.


Na początku dane mi było wysłuchać koncertu, w którego pierwszej części sopranistka Renata Drozd i bas Romuald Tesarowicz wykonywali utwory takich kompozytorów jak Haendel, Schubert, Gounod, Mendelssohn, czy Rózycki i Kilar. Dodatkowym atutem była obecność przy fortepianie Artura Jaronia, wytrawnego kameralisty i doświadczonego akompaniatora, doskonale znającego styl każdego z kompozytorów i bezbłędnie wyczuwającego intencje interpretacyjne wymienionej dwójki solistów. Zaś druga część tego spotkania przebiegała pod znakiem młodości, entuzjazmu i radości muzykowania, a to za sprawą pracującego ze świetnym rezultatem pod opieką Tomasza Nowakowskiego żeńskiego zespołu muzyki dawnej Hortus Musicus, który oczarował słuchaczy niemałymi już umiejętnościami i świeżością wykonania w barokowym repertuarze Hiszpanii.

Festiwal Busko 336-230

Tego samego dnia dałem się porwać bez reszty - podobnie jak wypełniająca szczelnie salę Samorządowego Centrum Kultury publiczność - mezzosopranistce Alicji Węgorzewskiej-Whiskerd ujawniającej swój nieprzeciętny talent wokalny i specyficzną vis comica w spektaklu muzycznym „Diva for Rent” (do tekstu Jerzego Snakowskiego). Chodzi tutaj o utrzymany w zabawnej tonacji, prowadzony z dystansem i podzielony na kilkanaście scenek monolog śpiewaczki operowej, rodzaj odbywanej z przymrużeniem oka podróży po sztuce lirycznej, w której humorystyczne, podawane w dodatku z wyczuciem i teatralnym smakiem anegdoty przeplatane są ze świetnie wykonywanymi ariami z różnych oper. Òw One Women Show to doskonały przykład na „oswajanie” publiczności ze sztuką operową, dokonywane bez stosowania jakiejkolwiek taryfy ulgowej.


Następnego dnia wielką satysfakcję sprawiło mi podziwianie kunsztu wykonawczego młodych laureatów V Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Maurycego Moszkowskiego „Per aspera ad astra” w Kielcach, również zainicjowanego i organizowanego przez niestrudzonego Artura Jaronia. Była to niebywała okazja do podziwiania niezwykle dojrzałego w stosunku do ich młodego wieku talentu pochodzących z różnych miast pianistów, wśród których na szczególne słowa uznania zasłużył sobie główny laureat wspomnianego konkursu, pochodzący z Doniecka Mykyta Burzanitsa, wprawiający dosłownie w osłupienie głębią artystyczną, mistrzowstem technicznym, pełną świadomością celów interpretacyjnych i wyczuciem formy. Mamy tu już do czynienia z doprawdy wyjątkową osobowością pianistyczną, toteż gorąco zachęcam do uważnego śledzenia dalszego rozwoju kariery tego fenomenalnego, a przecież zaledwie piętnastoletniego artysty.

Festiwal Busko 336-443

Kompletna zmiana nastroju nastąpiła podczas wieczoru piosenki żydowskiej i muzyki klezmerskiej w popisowym wykonaniu Katarzyny Jamróz i Andrzeja Roga oraz Bydgoszcz Klezmer Band (w którym gra między innymi skrzypek Maciej Jaroń). Śpiewane w języku polskim i hebrajskim piosenki w połączeniu z prowadzonym przez Roga, a opartym na literaturze żydowskiej wątkiem narracyjnym złożyły się na poruszającą opowieść o Żydzie Wiecznym Tułaczu. Wreszcie po uroczym koncercie promenadowym przygotowanym przez Orkiestrę Dętą BSCK pod dyrekcją Jana Tokarza, grającą ku radości kuracjuszy popularne przeboje, przyszła kolej na od dawna już w Busku oczekiwaną sceniczną prezentacją „Toski” Giacomo Pucciniego, w wykonaniu Chóru i Orkiestry Opery Śląskiej pod dyrekcją Tadeusza Serafina i w reżyserii Tadeusza Bradeckiego.


Oczywiście przy ocenie tej realizacji nie sposób pominąć trudne warunki techniczne gmachu Centrum Kultury, tzn. skromnej powierzchni scenicznej, wymagającej „okrojenia” warstwy scenograficznej i prowadzenia ograniczonej gry aktorskiej, oraz znacznie mniejszych niż w Operze Śląskiej rozmiarów kanału orkiestry, co z kolei zmusiło dyrygenta do uszczuplenia składu niemalże wszystkich grup instrumentalnych. Odbiło się to w sposób nieunikniony na gęstości brzmienia i nasyceniu dźwięku, natomiast przyznać należy, iż Tadeusz Serafin dokonał wydawało by się w tych okolicznościach rzeczy niemożliwej, to znaczy od początku do końca przedstawienia utrzymał synchronizację poszczególnych planów dźwiękowych i równowagę sceny z kanałem, zachowując tym samym spójność całego wykonania.

Festiwal Busko 336-511

Za odwagę podjęcia się takiego wyzwania, ogromne doświadczenie i profesjonalizm należą mu się najwyższe słowa uznania. Podobnie zresztą jak za skompletowanie prezentującej wysoki poziom (z wyjątkiem śpiewającego Spoletta Feliksa Widery) obsady solistów. Anna Wiśniewska-Schoppa zbudowała wiarygodną postać wrażliwej i dumnej Toski, ujmując zarazem subtelnym prowadzeniem swego solidnie wykształconego sopranu, Tomasz Kuk jako Mario Cavaradossi poruszył lirycznym frazowaniem, a tam gdzie trzeba dramatycznymi akcentami, imponując powabnym i wyrównanym we wszystkich rejestrach głosem tenorowym oraz lekką i szlachetnie brzmiącą górą, zaś śpiewający soczyście i gęsto nasyconym basem partię Barona Scarpii Aleksander Teliga poraził charyzmatyczną osobowością sceniczną i umiejętnością wcielenia się w tę odrażającą i bezlitosną postać. Pozytywnych wrażeń dostarczyła ponadto realistyczna, wszak ponadczasowa i wiernie osadzona w treści libretta inscenizacja. Nie zabrakło odpowiedniego rytmu i klimatu, a wykreowany obraz wyraźnie przemówił do skupionych, a momentami wręcz wzruszonych widzów.


Istotną rolę we właściwym odbiorze opery odegrało również poprzedzające spektakl i interesująco podane przez wspomnianego już wyżej redaktora Adama Czopka słowo wstępne. Oglądając tę skrojoną na miarę trudnych i wymagających warunków wyjazdową realizację uświadomiłem sobie, że mogła by ona zostać z powodzeniem wystawiona na czołowych europejskich scenach, na których zdarzało mi się ostatnio oglądać przedstawienia tej samej opery w słabszym, a niekiedy nawet dużo gorszym wykonaniu. I w ten również sposób manifestuje się specyfika Festiwalu w Busku-Zdroju. Przecież wiele z obecnych na sali osób z pewnością nie miało nigdy okazji lub śmiałości przekroczyć progu teatru operowego, a fakt, że dyrektor Jaroń podjął może i nawet ryzykowną, ale jakże chwalebną decyzję zaproszenia Zespołu Opery Śląskiej na prowadzony przezeń Festiwal, i że Tadeusz Serafin owo zaproszenie przyjął, zaowocowało tym, że wielu widzów miało pierwszą w życiu mozliwość obejrzeć na żywo spektakl liryczny i że poruszono w nich nową sferę doznań. Tym samym uszanowano ich potrzeby i wypełniono niezwykle ważną z kulturalnego i duchowego względu misję, za co wdzięczni widzowie podziękowali owacją na stojąco.

Festiwal Busko 336-532

Warto na zakończenie podkreślić, że wypełniony takimi treściami i z powodzeniem realizujący tak ambitnie nakreślone cele festiwal staje się dzięki dyrektorowi Jaroniowi pouczającą lekcją demokratyzacji kultury, która - wbrew temu co powszechnie obserwujemy – nie polega przecież na karmieniu szerokich rzesz bezwartościową papką rozrywki, lecz właśnie na stwarzaniu warunków i możliwości do tego, aby każdy chętny miał szansę uczestniczyć w wydarzeniach o najwyższej jakości artystycznej. I niewątpliwie dlatego ten zajmujący już w międzynarodowym pejzażu muzycznym solidną pozycję Festiwal w Busku-Zdroju cieszy się wciąż niesłabnącym zainteresowaniem i szacunkiem publiczności. Dodajmy, że również z tego powodu zasługuje na szczodre i intensywne wsparcie władz publicznych.

                                                                                         Leszek Bernat