Przegląd nowości

Rehabilitacja „Le Mage”na Festiwalu Masseneta

Opublikowano: wtorek, 13, listopad 2012 20:52

Jules Massenet urodził się w Saint-Etienne w 1842 roku i pomimo tego, że nigdy w tym mieście nie mieszkał, to pamięć o nim pozostaje tutaj wciąż bardzo żywa. W 1988 roku miejscowy teatr zdecydował się przygotować realizację ignorowanej do tej pory opery-legendy z 1922 roku: Amadis, a rok później, z okazji dwusetnej rocznicy Rewolucji Francuskiej, wystawiono drugie dzieło wspomnianego twórcy: dwuaktowy dramat muzyczny Thérèse. W ten sposób narodził się pomysł powołania do życia Festiwalu Masseneta, który od razu przyjął cykl dwuletni, z rocznym przesunięciem w roku 1988, z powodu pożaru gmachu operowego.

Le Mage 1

Celem tej manifestacji jest odkrywanie szczególnie tych partytur francuskiego kompozytora, które zostały zepchnięte - na ogół niesłusznie - w sferę zapomnienia, a których znajomość jest przecież niezbędna do pełnego poznania całokształtu twórczości autora Werthera. I tak oto przybywająca z coraz odleglejszych zakątków publiczność odkrywała już kolejno Cléopâtre, oratorio La Vierge, Esclarmonde, Griséldis (w wersji koncertowej), oratorio La Terre promise, Panurge, Le Cid (wersja koncertowa), Thaïs, Le Roi de Lahore, Roma, Sapho, oratorio Eve, Jongleur de Notre Dame, Marie Magdelaine (wersja koncertowa), Ariane i Manon. Dodać należy, że w miarę upływu czasu program Festiwalu wzbogacił się też o inne niż opera gatunki muzyczne uprawiane przez Masseneta: symfonie, muzykę kameralną, recitale, balety, a ponadto organizowane w tym samym czasie wystawy, konferencje i międzynarodowe sympozja.


Na tegoroczną, jedenastą już edycję Festiwalu Masseneta, celebrującą jednocześnie setną rocznicę śmierci kompozytora, kierowana przez Vincenta Bergeota Opéra Théâtre de Saint-Etienne przygotowała między innymi baśń w czterech aktach: Cendrillon (Kopciuszek), koncerty symfoniczne i recitale - z udziałem takich artystów jak Ingrid Perruche, Lionel Lothe, Nathalie Manfrino, Thomas Hampson - oraz międzynarodowe kolokwium przebiegające pod hasłem „Massenet dzisiaj: spuścizna i kontynuatorzy”, na którym głos zabierali cenieni muzykolodzy z różnych uniwersytetów całego świata.

Le Mage 2

Warto się też było wybrać na urządzoną w miejscowej bibliotece wystawę prezentującą pochodzące w dużej mierze z prywatnych kolekcji dokumenty i pamiątki związane z życiem i dziełem bohatera omawianej manifestacji. Głównym i najbardziej atrakcyjnym punktem programu tej edycji Festiwalu było jednak zainicjowane przez dyrygenta Laurenta Campellona „wskrzeszenie” (w wersji koncertowej) pięcioaktowej opery Le Mage (Mag) - pasjonujące przedsięwzięcie muzyczne przygotowane w koprodukcji z weneckim Palazzetto Bru Zane - Centre de musique romantique française.

Przypomnijmy, że chodzi tutaj o dzieło powstałe na podstawie niezbyt zręcznie zredagowanego - na zamówienie wydawcy - przez poetę Jean Richepina libretta, porównywanego przez jednego z francuskich muzykologów do inspirowanego jakimś komiksem filmu akcji, którego obdarzony nadprzyrodzoną mocą bohater doprowadza do zwycięstwa dobra nad przebiegłymi wrogami.


Akcję opery zręcznie streszcza Piotr Kamiński w swoim znanym przewodniku: „Richepin opowiada dzieje Zarâstry, wodza armii perskiej, który kocha turańską królową-niewolnicę Anahitę, jego kocha zaś Varedha, córa arcykapłana Amrou. Choć Zarâstra zwyciężył w boju (niczym Radames), król rozkazuje mu poślubić Varedhę, skutkiem czego bohater rusza na pustynię i zakłada nową religię. Varedha przyłącza się doń, podczas gdy król bierze za żonę Anahitę, wbrew jej woli. Turańczycy napadają na stolicę Persów i mordują króla, Amrou i Varedhę, która ostatnim wysiłkiem woli przeklina Zarâstrę i Anahitę. Bóg Zarâstry, Ahura, okazuje się jednak silniejszy od przekleństwa”.

Le Mage 3

Przygotowania do prapremiery przebiegały z pewnymi trudnościami, między innymi z tego powodu, że Massenet chciał do niej zaangażować naszego Jana Reszke (to on wykreował Cyda), który wszakże odrzucił propozycję, i Sibyl Sanderson (święcącą uprzednio triumf w Esclarmonte), której wygórowanych żądań dotyczących honorarium nie przyjęła dyrekcja Opery. Ostatecznie Mag pojawił się wreszcie na scenie Opery Paryskiej w marcu 1891 roku i spotkał się z niezbyt przychylnym przyjęciem ze strony krytyki, ale także i publiczności, co doprowadziło do zdjęcia nowego dzieła z afisza po trzydziestu dwóch przedstawieniach. Pokazano je wprawdzie jeszcze w Hadze w 1896 roku, ale nigdy więcej żaden teatr nie sięgnął już po tę wartościową partyturę. A przecież trudno dzisiaj pozostać obojętnym wobec dźwiękowej kolorystyki jej warstwy orkiestralnej, czy nie zachwycić się urokiem pełnych inwencji melodii, ciekawą i wyrafinowaną harmonią i przejrzystością całej muzycznej konstrukcji.


Według wspomnianego już wyżej szefa Orchestre Symphonique Saint-Etienne Loire Laurent Campellone Mag sytuuje się pomiędzy takimi operami jak Esclarmonte i Thaïs, czyli w nacechowanym najbogatszą inspiracją okresie twórczości Masseneta. Francuski dyrygent podkreśla nieustający powiew dramaturgiczny tej partytury i zauważa, że w oparciu o proste i konwencjonalne libretto kompozytorowi udało się zbudować nowoczesną i niemalże filmową narrację muzyczną. Jego zdaniem w czasie kreacji Mag nie odniósł spodziewanego sukcesu tylko ze względu na wyjątkowe wymagania wokalne tej opery, którym uczestniczący w pierwszym wykonaniu soliści po prostu nie potrafili w żaden sposób sprostać.

Le Mage 4

Dlatego też Campellone zdecydował się przywrócić zepchniętą od stu lat w sferę zapomnienia operę w wersji koncertowej, wierząc, iż w tej formie solistom będzie łatwiej zmierzyć się ze stawianymi im zadaniami. Należy może jeszcze do tego dodać, że rzeczona opera nastręcza równie potężne trudności w zakresie jej inscenizacji, wymagającej nie tylko wyjątkowej inwencji i pomysłowości reżysera, ale także znacznych nakładów finansowych, co przecież dla żadnego teatru nie jest bynajmniej sprawą drugorzędną.

Wracając do naszpikowanych problemami, odwołujących się do solidnej kondycji wykonawców i utrzymujących ich głosy w stałym napięciu partii wokalnych, trzeba przyznać, że Operze Saint-Etienne udało się je powierzyć zespołowi solistów o świetnym poziomie i gwarantującym powodzenie tego trudnego przedsięwzięcia, a co się z tym wiąże - dającym Magowi szanse ponownego zaistnienia na scenach operowych.


W sopranowej partii Anahity doskonale sobie radziła Catherine Hunhold, rolę Varedhy kreowała wybitna amerykańska mezzosopranistka Kate Aldrich, baryton Jean-François Lapointe wywołał owacje jako Amrou, a oprócz nich zachwyt wzbudzili belgijski baryton Marcel Vanaud (Król Iranu), młody, ale już dysponujący pięknie brzmiącym tenorem Julien Dran (Więzień Turański/Wódz Irański) oraz porażający głębią i mocą swego nasyconego barytonu Florian Sempey (Wódz Turański/Herold). Najsłabiej w całej obsadzie wypadł śpiewający partię Zarâstry Luca Lombardo, walczący ze znęcającym się nad jego strunami głosowymi wirusem, co zostało słuchaczom zakomunikowane na początku koncertu.

Le Mage 5

Promieniujący niezłomną wiarą w wartość dzieła Masseneta Laurent Campellone, prowadzący Orchestre Symphonique Saint-Etienne Loire i solidnie przygotowany operowy chór, przekonał szczelnie wypełniającą salę publiczność o bezbłędnym instynkcie teatralnym kompozytora i o jego fantastycznym wyczuciu dramaturgicznego i muzycznego rytmu. W porywającej interpretacji francuskiego kapelmistrza - dającej nieprzeciętne możliwości popisu wszystkim instrumentalistom - nie brakowało dyscypliny i niezłomnej logiki narracji, a jednocześnie zmysłowości, fantazji i poruszającej delikatności. Nie było w niej „pustych” pasaży czy fragmentów, a dynamicznie rozwijający się dyskurs nieustannie przyciągał uwagę oczarowanych słuchaczy. Nie ulega wątpliwości, że ta znajdująca się na skrzyżowaniu wagneryzmu, opery francuskiej i włoskiej melodrammy pozycja zasługuje na obecność w repertuarze. Opera w Saint-Etienne uczyniła w tym kierunku pierwszy ważny krok i należy mieć tylko nadzieję, ze zachęci to innych odpowiedzialnych za sztukę liryczną decydentów do rehabilitacji tego dzieła Masseneta. 

                                                                         Leszek Bernat