Przegląd nowości

„Straszny dwór” w Białymstoku

Opublikowano: poniedziałek, 08, październik 2012 11:00

 Otwarcie nowego teatru operowego jest zawsze wydarzeniem historycznym. Specjalnie skomponowana przez Jerzego Maksymiuka Fanfara – „Vivat” poprzedziła uderzenie w gong, którym pomysłowi gospodarze zastąpili tradycyjne przecięcie wstęgi. W Białymstoku zainaugurowano uroczyście instytucję pod nazwą Opera i Filharmonia Podlaska-Europejskie Centrum Sztuki, która mieści się we wspaniałym, nowoczesnym gmachu zaprojektowanym z wielkim rozmachem i fantazją przez prof. Marka Budzyńskiego. Robi wrażenie plątanina szklanych schodów jak w rysunkach Eschera i betonowe kolumny podtrzymujące konstrukcję nawiązujące do wcześniej zrealizowanego projektu Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego. Sala teatru obszerna i dosyć różnorodna kolorystycznie – ściany w ciemnym granacie, wystrój i fotele ciemno zielone z czerwonymi jaskrawymi obiciami, niestety zbyt nisko podpierające plecy publiczności. Ponoć również zaplecze dla artystów i kulisy są zaprojektowane przyjaźnie dla pracowników opery. Scena posiada liczne zapadnie, obrotówkę i wszystkie potrzebne dziś sprzęty techniczne.

Opera Podlaska 1

W tych warunkach pierwsza premiera operowa miała wszelkie szanse powodzenia. Straszny dwór Stanisława Moniuszki przygotował dyrektor tej instytucji Roberto Skolmowski z dużą pomysłowością, ale zarazem z szacunkiem dla dwóch podstawowych wartości. Jedną z nich jest staropolska tradycja przejawiająca się w kostiumach, obyczajach, pięknej i malowniczej kulturze sarmackiej, jaką starano się zachować w tej inscenizacji. Drugą jest specyfika Podlasia, regionu wielokulturowego i wielowyznaniowego, w którym zgodnie współistnieli od wieków katolicy i prawosławni, Tatarzy i Żydzi. Czyli Kalinowo, miejscowość w której rozgrywa się akcja Strasznego dworu - to także Podlasie. Reżyser wprowadził na wstępie, gdy orkiestra gra Introdukcję, krótką nostalgiczną scenkę pokazującą wyjazd reprezentantów tej lokalnej społeczności z dawnego Białegostoku pod rosyjskim zaborem, coś na kształt Epilogu z Pana Tadeusza. Wszystko, co dzieje się później świadczy jednak, iż do stolicy Podlasia to, co dobre i cenne powróciło.

Wracają więc z nieco groteskowo i sceptycznie pokazanej wojny dwaj bracia Stefan i Zbigniew w towarzystwie wiernego Macieja. Ich wiejski dom jest pełen rodzinnych i narodowych pamiątek, które skrzętnie zgromadził autor scenografii i kostiumów Paweł Dobrzycki. Jednak prawdziwą feerią pomysłów skrzy się kolejne miejsce akcji – dwór w Kalinowie, a właściwie zamczysko pełne tajemnic i zakamarków, z wysoką wieżą w której mieści się mechanizm zegara – grającego też kuranty. Zegar jednak posiada wielkie ruchome figury, które autentycznie straszą. Reżyserowi udało się znakomicie zainscenizować również sceny niepohamowanej radości podczas zabawy jak i lirycznego wzruszenia jakiego doznaje Stefan w arii Cisza dokoła, noc jasna, czyste niebo. Słowa te pewnie zasugerowały mu sytuację odmalowaną przez Jana Matejkę na obrazie Kopernik-Rozmowa z Bogiem.


 

Pora na ocenę muzyczną pierwszego spektaklu na nowej polskiej scenie. Akustyka sali jest nienajgorsza, choć śpiewanie tuż przy kanale orkiestry powoduje, że głos gdzieś ucieka. Zespoły operowe poprowadził z ogromnym wyczuciem Mieczysław Dondajewski. Już pierwsze takty orkiestrowego wstępu grane przez znakomicie brzmiące smyczki wprowadzały publiczność w nastrój. Wspaniale śpiewał i doskonale odgrywał bardzo liczne przewidziane przez reżysera oraz choreografa role Chór Opery i Filharmonii Podlaskiej przygotowany przez Violettę Bielecką. Premierową obsadę wypełnili głównie soliści warszawscy, których predyspozycje wokalne dobrze znamy: Rafał Bartmiński (brzmiący zbyt matowo i nosowo w średnicy), Wojtek Gierlach, Anna Lubańska (świetna aktorsko jako Cześnikowa), a nade wszystko rewelacyjny Miecznik – Adam Kruszewski.

Opera Podlaska 2

Dobrą klasę pokazali też Zenon Kowalski jako Maciej i Aleksander Kunach – Damazy. Znakomitą opinię potwierdziła Agnieszka Rehlis jako Jadwiga i weteranka scen operowych Wanda Bargiełowska (Stara Niewiasta). Na tym tle „gwóźdź programu”, czyli aria Skołuby w wykonaniu Piotra Nowackiego zabrzmiała trochę blado. A Agnieszka Dondajewska w roli Hanny była wokalnie krępująco słaba. Jak można było wyczytać w programie – do kolejnych przedstawień tej opery przygotowane są jeszcze dwie obsady solistów związanych ściśle z Operą Podlaską, często bardzo młodych, co może zapowiadać, że teatr ten stanie się z czasem kuźnią wschodzących talentów, czego należy im gorąco życzyć. Nowa placówka operowa ma wszelkie atuty, by w krótkim czasie zapisać się złotymi zgłoskami na kulturalnej mapie Polski. Dysponuje dobrą orkiestrą i znakomitym chórem – jak piszą krytycy, najlepszym chórem filharmonicznym w kraju. Ma świetnie zaprojektowany, nowoczesny gmach i wizjonerskiego szefa, reżysera i utalentowanego menedżera kultury, którego działania pozostawiły już trwały ślad we Wrocławiu. Ma wreszcie młody zespół solistów, którzy wypełnili wielkoobsadowy spektakl grany następnego dnia po premierze Strasznego dworu – musical Korczak, dodatkowo z udziałem ponad setki dzieci.

Będziemy więc z niecierpliwością oczekiwać na kolejne wydarzenia w Operze i Filharmonii Podlaskiej.

                                                           Joanna Tumiłowicz