Przegląd nowości

Maska kontra przepowiednia

Opublikowano: czwartek, 21, czerwiec 2012 12:10

Kulminacją megawidowiska operowego, które na Stadionie Olimpijskim we Wrocławiu przygotował zespół Opery Wrocławskiej, jest wspaniały bal maskowy. Setka statystów, chór, balet, soliści, nawet dwa konie, wszystko to służy budowaniu napięcia przed ostatecznym spełnieniem się złej wróżby, której miało zapobiec przebranie głównych bohaterów i przywdziane przez nich maski. Z pewnością równorzędnym obok muzyki elementem dramaturgii są wizualne efekty świetlne. Na niebie przecinają się snopy światła z kilku reflektorów lotniczych, na murawie stadionu wystrzelają do góry sztuczne ognie, są kolorowe lampiony i podświetlani różnokolorowymi barwami ubrani w białe kostiumy dworzanie. Grafika komputerowa wyświetlana na murawie i dwóch ekranach świetnie uzupełnia dekorację i potęguje nastrój. Soliści mają stroje czerwone, i tylko strój wiedźmy Ulriki – w tej roli niezawodny, wspaniały mezzosopran Anna Lubańska – zawiera gamę szarości i czerń.

Bal 227-8

W pierwszej części spektaklu podejrzewana o zdradę małżonka hrabiego Renato (świetny Giuseppe Altomare) Amelia ma suknię prawie białą, ale na bal zakłada jak inni czerwoną. Wszyscy soliści, choć ich głosy wspomagała elektroniczna aparatura, należeli do najwyższej europejskiej półki wokalistycznej, co wrocławska publiczność potrafiła docenić. Ogromnie podobał się tenor Sergeia Drobyshevsky’ego z Teatru Maryjskiego, który wspaniale rozwijał wysokie fermaty kreując postać Riccarda. Radostina Nikolaeva z Bułgarii w roli Amelii pokazała ciepły i dosyć ciemny, silny sopran spinto. Doskonale spisała się w męskiej roli Oscara koloratura Aleksandry Kubas, która wykazała się przy tym prawdziwym nerwem scenicznym. Także wykonawcy pomniejszych ról, jak Silvano –Tomasz Rudnicki, Samuel – Bartosz Urbanowicz, czy Sędzia – Łukasz Gaj starali się nie ustępować pierwszoplanowym gwiazdom.

Mimo ogromnej odległości pomiędzy usytuowaniem orkiestry, a wykonawcami partii wokalnych spektakl Balu maskowego Verdiego został od strony muzycznej zrealizowany precyzyjnie. Jest to zasługa dwóch dyrygentów, Tomasza Szredera i jego „naśladowcy” Bassema Akiki, który z zapasowego pulpitu na murawie stadionu pokazywał wszystkie wejścia solistom i chórowi.


Strona techniczna – akustyka i światła – prowadziły akcję widowiska prawie perfekcyjnie. Twórcy widowiska – reżyserowi i scenografowi Michałowi Znanieckiemu – zarzucano jednak, że na środku sceny, która była ogromnym zegarem, umieścił też archaiczne astrolabium, zasłaniające nieco ogromny ekran, na którym pokazywano zbliżenia solistów transmitowane z kamer telewizyjnych. Takie przynajmniej pojawiały się głosy w Sektorze A. Jednak publiczność z bocznych sektorów nie miała chyba takich uwag. Obserwując przebieg akcji z dużej odległości widzowie mogli mieć natomiast pewien problem z rozróżnieniem głównych wykonawców, przyjaciół Riccardo i Renato oraz grupy spiskowców, bowiem projektantka kostiumów Małgorzata Słoniowska ubrała wszystkich dosyć podobnie, w długie, czerwone płaszcze i czarne peruki. Dosyć paradoksalnie wypadły sceny: w której panowie (Riccardo i Renato), dla zmylenia swych przeciwników zamieniają się płaszczami i podczas balu, gdyż w libretcie stoi jak wół, iż jeden z nich miał być przepasany błękitną szarfą.

Bal 227-15

Zapewne niezamierzonym, nieco komicznym efektem paramuzycznym spektaklu, były silne odgłosy rżenia koni, które zresztą zgodnie z zasadami kontrapunktu włączały się do złowrogiej przepowiedni Ulriki. Wspaniale natomiast funkcjonowały dwie 8-metrowej długości wskazówki ogromnego zegara, a także dodatkowe elementy „wyposażenia” stadionu – jak szubienice, grupy tancerzy w scenach alegorycznych, czy wreszcie ogromne połacie białej materii naciąganej niby całuny na wszystkich wykonawców tragedii w scenie finałowej. Trwające blisko 4 godziny z przerwą megawidowisko Bal maskowy z pewnością zapisze się w pamięci wielotysięcznej publiczności złożonej z mieszkańców Wrocławia i licznych gości przybyłych z okazji piłkarskich Mistrzostw Europy. To dzięki Operze Wrocławskiej w dniach 15 i 17 czerwca „strefa kibica” nie była najważniejszym punktem miasta.

                                                                                                 Joanna Tumiłowicz