Przegląd nowości

„Opera w garażu“ na warszawskim Mokotowie

Opublikowano: poniedziałek, 19, marzec 2012 14:36

Interesujący cykl spektakli popularyzujących muzykę operową wśród publiczności, która nie ma zwyczaju oglądać „prawdziwych“ przedstawień, zainicjowała przed trzema laty warszawska scena Teatr Druga Strefa, kierowana przez Sylwestra Biragę. W interesująco pomyślanym cyklu widzowie mogli już zapoznać się z La serva padrona Giovanniego Pergolesiego, Maskami władzy Romana Maciejewskiego czy Kastratami, legenda niechciana - wieczorem arii operowych prowadzonym przez Tomasza Raczkiewicza. Najnowszym spektaklem było przedstawienie przywiezione z Budapesztu - Két nő czyli Dwie kobiety.

Ket No

Wykonawczyniami były dwie młode, ale już utytułowane śpiewaczki węgierskie, a treścią spektaklu - wykonywanego po węgiersku, ale z tłumaczeniem na dużym ekranie - były ich domniemane kariery. Jedna z bohaterek - tę rolę wykonywała śpiewająca sopranem Szakács Ildikó - urodziła się na wojennym wschodzie kontynentu, a druga - mezzosopran Banai Sára - na dostatnim zachodzie.


Młode artystki przedstawiają dwa oddzielne monodramy, opowiadają z werwą i humorem o swojej drodze do zawodu śpiewaczki, zaś ogromnej autentyczności tym historiom dodają wykonywane na żywo, jako przerywniki, arie operowe z towarzyszeniem elektronicznego pianina. Szakács Ildikó cudownie wykonuje m.in. słynną arię Rusałki Dworzaka zaś Banai Sára równie popularną Seguidillę z Carmen Bizeta. Możemy też w tym recitalu usłyszeć utwory Karola Marii Webera, Piotra Czajkowskiego, Giacomo Pucciniego - Walc Musetty z Cyganerii. Ważnym elementem inscenizacji są stanowiące kontrapunkt do wykonywanej muzyki projekcje wideo - zabawne „rytmiczne“ animacje bez związku z treścią śpiewanych arii, ale dobrze oddające nastrój muzyki i przeżycia bohaterek.

W sumie pod względem teatralnym przedstawienie wyreżyserowane przez Krisztiána Kovácsa, a przygotowane przez Párhuzamos Univerzum - węgierską inicjatywę artystyczną, która zrzesza młode absolwentki węgierskich akademii muzycznych spełniło swoje założenie. Publiczność zgromadzona w małej salce teatru dobrze się bawiła, a przy okazji dowiedziała się, że piękny śpiew operowy wymaga szalonej pracy nad głosem, doskonałych pedagogów - tutaj pada nawet nazwisko polskiej divy Teresy Żylis-Gary, która specjalnie dla jednej z bohaterek dojeżdżała z Warszawy do Budapesztu - ogromnego samozaparcia, a nawet pomocy bogatego i związanego uczuciowo mężczyzny.

Takie typowe dla gwiazd opery problemy zostały z wdziękiem opowiedziane i niemal zademonstrowane w praktyce na scenie, ale prawdziwym wyzwaniem dla śpiewaczek było kilkakrotnie przechodzenie ze zwykłego teatralnego mówienia do wymagającego zupełnie innej emisji głosu i postawy, podpartego śpiewania operowego. Wykonane arie dawały poczucie tych trudności, choć obie artystki zwycięsko sobie z nimi poradziły. Świadczy to o dobrej szkole wokalnej, jaką mają za sobą. Z notek biograficznych wynika, że obie są absolwentkami Akademii Muzycznej im. Ferenca Liszta w Budapeszcie, Banai Sára jest nawet dyplomowanym dyrygentem chóru, natomiast sopran Szakács Ildikó, obok tego, że śpiewa w budapeszteńskim Teatrze Narodowym i Operze wystąpiła nawet w wieczorze solowym w słynnej nowojorskiej Carnegie Hall.

W sumie spektakl z cyklu Opera w garażu mógł być interesujący zarówno dla typowej widowni teatralnej, jak i dla melomanów.

                                                                               Joanna Tumiłowicz