Przegląd nowości

"Jenufa" w Opéra National du Rhin w Strasburg

Opublikowano: wtorek, 22, czerwiec 2010 02:00

Wykreowana w Brnie w 1904 roku Jenufa Leosza Janaczka jest tą operą, która przyniosła czeskiemu kompozytorowi wielką międzynarodową karierę i tym spośród jego dzieł, które pojawiają się najczęściej na scenach teatrów lirycznych. Przypomnieć jednak należy, iż niezależnie od jej przyjętej z sukcesem prapremiery owa tak popularna dzisiaj opera z trudem torowała sobie drogę do Teatru Narodowego w Pradze, którego dyrekcja przez dwanaście lat odrzucała, pewnie pod przemożnym wpływem praskiej krytyki, partyturę Janaczka.

Image

Kiedy wreszcie w 1916 roku  doszło do tego upragnionego przez kompozytora wydarzenia, twórca Jenufy został okrzyknięty mistrzem opery narodowej, a jego dzieło rozpoczęło triumfalną podróż po scenach najbardziej prestiżowych teatrów świata.

Image

Do Francji dotarło dopiero w 1962 roku, a placówką, która je wystawiła była Opéra du Rhin w Strasburgu. Fakt, że kierujący nią dzisiaj Marc Clémeur wpisał rzeczoną pozycję do programu bieżącego sezonu nabiera więc znaczenia symbolicznego, nawet jeśli zaproponował on widzom pochodzącą z 2004 roku produkcję Roberta Carsena, prezentowaną po raz pierwszy w belgijskiej Opéra d'Anvers, której Clémeur był wieloletnim dyrektorem.


Libretto Jenufy zredagował sam kompozytor na podstawie szokującej ówczesną publiczność swym brutalnym realizmem sztuki Gabrieli Preissovej. Janaczek potrafił w mistrzowski sposób wydobyć jej dramaturgiczny potencjał i zbudować przenikniętą humanizmem operę o ogromnej sile wyrazu.

Image

Powiedzmy od razu, iż doskonała pod każdym względem i poruszająca inscenizacja Carsena podkreśla uniwersalizm opowiadanej historii i staje się przekonującym dowodem na to, że prostymi i inteligentnie wykorzystanymi środkami scenicznymi można przekazać widzom dużo więcej treści niż udziwnionymi, próbującymi na siłę epatować oryginalnością i tzw. uwspółcześnianiem "chwytami" reżyserskimi.

Image

Proponowana nam wizja sceniczna - kreowana we współpracy ze scenografem Patrickem Kinmonthem - ujmuje swoją rezygnującą z rozbudowanej symboliki powściągliwością plastyczną i wyczuwalną chęcią do bezpośredniego zmierzania do podstawowych sensów intrygi.


Oto bowiem unosząca się do góry kurtyna ukazuje nam pochyloną i pokrytą warstwą ziemi powierzchnię sceny, a jedynymi elementami służącymi do wyznaczania kolejnych miejsc akcji okazują się być jedynie liczne i przemyślnie wykorzystane pary drzwi. Sprawnie ustawiane w przeróżne konfiguracje przez chórzystów, tworzą one poszczególne pomieszczenia domu głównych protagonistów.

Image

Zamknięte lub otwarte pary drzwi zakreślają przestrzenie, w których można się schronić i które dają poczucie bezpieczeństwa, ale również miejsca, z których jest się obserwowanym przez nieprzyjaznych sąsiadów. W pewnym momencie, kiedy po odnalezieniu nieżywego dziecka Jenufy nadchodzący ludzie oskarżają ją o dokonanie zbrodni, uniesione do góry drzwi stają się również czynnikiem realnego, napierającego z dużą mocą zagrożenia.

Image

Ponadto celnym pomysłem, o wręcz poetyckim wydźwięku, jest wykorzystanie elementu wodnego: na początku spektaklu Jenufa podlewa krzaczki rozmarynu (wspomniane w libretcie), co zwraca naszą uwagę na hodowane przez nią dyskretnie uczucie do Stevy i podtrzymywane z miłością pragnienie na wstąpienie z nim w związek małżeński.


Na koniec przedstawienia, po wszystkich tragicznych przejściach tytułowej bohaterki: śmierci jej dziecka i opuszczeniu przez narzeczonego, wszak wobec perspektywy lepszego życia przy boku szczerze ją miłującego Lacy, spod sufitu leją się na scenę strugi deszczu, będącego z jednej strony znakiem odradzającej się nadziei, z drugiej zaś symbolem rytualnego obmywania wszelkich win i przewinień.

Image

To naprawdę bardzo piękny i wzruszający obraz. Dodatkowym walorem inscenizacji Carsena, odgrywającym ważną rolę w budowaniu jej dramaturgii, jest fantastycznie prowadzona, przy udziale Petera van Praeta, reżyseria świateł, które dosłownie kontrolują kierunek patrzenia widza, naprowadzają jego spojrzenie na konkretne miejsca, wydobywają pewne sytuacje z wizualnej całości, nie pozwalają nam na pasywny odbiór i wprowadzają utrzymującą w napięciu dynamikę. W dużej mierze przypomina to typ narracji filmowej.

Image

Uznanie wzbudza sposób, w jaki Robert Carsen kreśli psychologiczny profil każdej z postaci. Jenufa ucieleśniana przez Evę Jenis jest prostolinijną, wielkoduszną, szczerze zakochaną i prawą dziewczyną, będącą przeciwieństwem - symbolizowanego tutaj przez świetnie się wokalnie i aktorsko spisujących chórzystów - drobnomieszczańskiego społeczeństwa, w którym przyszło jej się urodzić, wzrastać i żyć. W omawianym przedstawieniu ten groźny, rządzący się wyrastającymi z hipokryzji konwenansami i wręcz gotów do przeprowadzenia samosądu tłum jest ukazany jako ciemna, negatywna i często nieprzewidywalna siła.


Steva Buryja w wydaniu Fabrice'a Dalisa to przystojny, beztroski i moralnie "giętki" chłopak, dla którego pieniądz i powodzenie stanowią główny cel w życiu, zaś Laca Petera Straki - sfrustrowany, zazdrosny, i z tego powodu dopuszczający się niezbyt chwalebnych czynów, odpychany do tej pory przez wszystkich, ostatecznie jednak objawiający swą wyjątkową szlachetność poczciwiec. Wszakże najważniejszą postacią opery Janaczka jest Kościelnicha, o czym przypomina oryginalny - używany w ojczyźnie kompozytora do dzisiaj - tytuł tego dzieła: Jej pasierbica, i to właśnie ucieleśniana przez Nadine Secunde macocha Jenufy staje się motorem dramaturgicznej narracji przedstawienia Roberta Carsena. Otóż Kościelnicha doświadczyła w swoim życiu małżeńskim wielu upokarzających nieszczęść i jest w pełni świadoma, iż niepokojąco podobny do jej męża - pod względem alkoholowych ciągot i słabości do przedstawicielek płci pięknej - Steva nie może zapewnić Jenufie spokojnej przyszłości.

Image

W celu chronienia swej przybranej córki przed fatalnym losem, ta starsza i rozgoryczona kobieta posuwa się nawet do popełnienia potwornej zbrodni na niewinnym dziecku. Nieprzeciętny talent aktorski Nadine Secunde pozwala na wstrząsające przekazanie psychologicznej prawdy tej tragicznej, gotowej na poświęcenie własnego życia postaci. Zresztą niemalże wszyscy występujący w tej realizacji soliści potrafią prowadzić wysoce poruszającą i bezbłędną pod kątem dramaturgicznej skuteczności grę sceniczną, która niejednokrotnie przewyższa ich wokalne możliwości. Inaczej mówiąc nieprzeciętne osobowości sceniczne niektórych członków obsady wykonawczej pozwalają zapomnieć o niedociągnięciach w zakresie ich śpiewu. Uwaga ta z pewnością nie dotyczy obsadzonej w roli służącej Bareny, a emanującej naturalnym wdziękiem i spontanicznością Agnieszki Sławińskiej, której niezwykle udany występ - zarówno pod względem scenicznym jak i pełnej ekspresji interpretacji wokalnej - zapowiada piękną przyszłość artystyczną. Na pewno warto sobie to nazwisko dobrze zapamiętać.


Trudnym do przecenienia atutem prezentowanej w Strasburgu inscenizacji jest obecność za pulpitem dyrygenckim Friedemanna Layera, jednego z największych obecnie specjalistów od muzyki Janaczka.

Image

Austriacki maestro potrafi jak rzadko kto zrozumieć intencje, którymi kierował się kompozytor przy pracy nad tą frapującą indywidualnym stylem partyturą, i tym samym uniknąć tak często w innych wykonaniach spłycającej jej wymowę "nadinterpretacji". Pozbawiona sielankowości i sentymentalizmu - ale nie liryzmu - wizja Layera uwydatnia niezwykłą moc i zadziwiającą jeszcze obecnie oryginalność tej wykorzystującej melodie ludzkiej mowy muzyki. Zakończenie sezonu w Opéra du Rhin wypadło więc efektownie i potwierdziło mocną pozycję rzeczonej placówki we francuskim życiu operowym.

                                                                     Leszek Bernat