Przegląd nowości

"Afera Makropulosa" Janaczka w Angers Nantes Opéra

Opublikowano: czwartek, 17, czerwiec 2010 02:00

Aby lepiej zrozumieć trzyaktową operę Afera Makropulosa (Věc Makropulos) Leosza Janaczka warto ją zestawić z jego innym, powstałym nieco wcześniej, bo w roku 1924, dziełem: Przygody Lisiczki Chytruski, w którym blisko siedemdziesięcioletni kompozytor prezentuje optymistyczny, a w każdym razie pozbawiony rozpaczy i choć zabarwiony melancholią, to przecież pogodny pogląd na ludzkie życie i jego nieuchronny kres.

Image

W skrócie brzmi on następująco: wprawdzie każdego człowieka czeka śmierć, ale stawiając czoła tej dramatycznej wizji naszej egzystencji można znaleźć pewne pocieszenie w świadomości nieśmiertelności otaczającej nas przyrody i całego wszechświata. To prawda, że Chytruskę zabiła kula Leśniczego, wszakże życie trwa nadal w jej dziecku i tym samym przyroda kontynuuje trwający od wieków cykl.


Wykreowana dwa lata później w brneńskim Teatrze Narodowym Afera Makropulosa powstała na podstawie komedii czeskiego pisarza Karla Čapka, przy czym trzeba od razu zaznaczyć, że Janaczek porzucił wszelkie aspekty satyryczne i polemiczne tej w pewnym sensie ideologicznej sztuki, a w zamian za to położył w swej nowej operze nacisk na refleksję filozoficzną i wydobył ze snutej opowieści głębsze i zaiste niezwykle ciekawe wątki.

Image

Otóż postawiony w rzeczonej operze problem - wyraźnie radykalizujący prezentowaną w Przygodach Lisiczki Chytruski postawę - wygląda w następujący sposób: co by było, gdybyśmy mogli nasze życie według naszego uznania dowolnie przedłużać i gdybyśmy, zamiast kilkudziesięciu lat, mogli egzystować na ziemi przez lat dajmy na to kilkaset.

Image

Ucieleśnieniem tak postawionej tezy jest główna bohaterka Afery Makropulosa: Emilia Marty - córka Hieronima Makropulosa, osobistego medyka cesarza Rudolfa II - która w przeszłości zażyła pierwotnie przeznaczony dla monarchy eliksir młodości, co jej pozwoliło przeżyć 337 lat. Przez tak długi okres czasu Emilia miała okazję doznać najróżniejszych uczuć oraz być świadkiem narodzin i śmierci bliskich jej osób, zaś my, czyli widzowie, poznajemy ją w momencie, w którym bezgranicznie znużona już życiem bohaterka jest gotowa na zbliżającą się wreszcie i wręcz pożądaną śmierć.


Jak zatem widać tytuł dzieła nie nawiązuje bynajmniej do toczącego się przez całą operę procesu spadkowego, lecz właśnie do sytuacji wytworzonej przez ów cudowny, jakby się zrazu mogło wydawać, eliksir młodości.

Image

Najnowsza inscenizacja Afery Makropulosa, przygotowana przez Patrice'a Cauriera i Moshe Leisera w Angers Nantes Opéra, doskonale wydobywa filozoficzną warstwę dzieła Janaczka, a w dodatku przekazuje ją widzowi w sposób z punktu widzenia plastycznego niezwykle atrakcyjny i dogłębnie poruszający (nie jest to zresztą żadnym zaskoczeniem, albowiem ten wyjątkowo sprawny i ceniony przez wszystkich miłośników sztuki operowej duet reżyserski zachwycił tutejszą publiczność w nieodległej przeszłości chociażby takimi realizacjami jak Zamek Sinobrodego Bartoka i Jenufa Janaczka). Cała akcja została tutaj osadzona w ewokującej trzy odrębne miejsca scenografii Christiana Fenouillata, której estetyczne walory są dodatkowo podkreślane zręcznie prowadzonym przez Christophe'a Foreya oświetleniem. I tak najpierw znajdujemy się w wypełnionej stosami teczek z aktami, dusznej i oddzielonej od świata zewnętrznego przestrzeni kancelarii adwokackiej mecenasa Kolenatiego, następnie zostajemy przeniesieni do kulis teatru operowego, w których uznana za gwiazdę wokalistyki Emilia przyjmuje swoich wielbicieli, a na koniec odkrywamy niemalże pusty apartament pogodzonej już ze swoim przeznaczeniem protagonistki.



Zanim jednak kurtyna pójdzie w górę, w trakcie prologu, na umieszczonym centralnie ekranie wyświetlany jest film dokumentalny z zakresu biologii ukazujący nam proces podziału komórek, co ma już na samym początku przedstawienia nam uświadomić, iż cała historia Emilii jest w dużej mierze rodzajem doświadczenia naukowego podejmującego próbę przedłużenia życia ludzkiego. Równie sugestywnie działa też widok dużej ilości walizek, zgromadzonych za wzmiankowanymi wyżej kulisami teatralnymi, bezlitośnie obnażających nieznośne już do wytrzymania położenie samotnej, wciąż znajdującej się w podróży i tym samym pozbawionej prawdziwego domu bohaterki.

Image

W postać tej pięknej i czarującej, aliści cierpiącej z powodu sprzecznej z naturą sytuacji kobiety wciela się charyzmatyczna i doskonała pod każdym względem angielska artystka Kathryn Harries, wychowanka londyńskiej Royal Academy of Music, ukazująca Emilię jako cyniczną, przewrotną, duchowo wyczerpaną i wytwarzającą wokół siebie niezdrową atmosferę istotę, która nie dzięki wyśnionej wiecznej młodości, lecz paradoksalnie właśnie w obliczu śmierci odzyskuje pełnię swego człowieczeństwa. Obok niej występuje cała plejada sprawnych wokalnie i aktorsko solistów, wśród których wyróżniają się dysponujący klarownie brzmiącym tenorem Adrian Thompson w roli Vitka, porywający niebanalną kreacją partii Jaroslava Prusa Robert Hayward, śpiewający rolę Hauka-Sendorfa Beau Palmer, poruszający jako beznadziejnie zakochany w Emilli Janek Robin Tritschler i celnie obsadzony w emploi Doktora Kolenatý'ego John Fanning.

Image

Na tle tych męskich ról dobrze prezentuje się Włoszka Paolo Gardina z powodzeniem budująca postać Kristy, córki Vitka i początkującej śpiewaczki pozostającej pod ogromnym wpływem talentu Emilii. Zgodnie z librettem to właśnie ona na zakończenie opery powinna spalić w ogniu świecy przekazaną jej przez Emilię receptę na eliksir młodości, jednak reżyserzy omawianej inscenizacji nieco modyfikują ten finałowy epizod i pozostawiają widzów w poczuciu niepewności.


Otóż stojąca na wprost publiczności Krista zamiast zniszczyć wspomnianą receptę, zachłannie ją połyka, tak jakby zafascynowana niezwykłymi losami Emilii Marty pragnęła również stać się uczestniczką tego niezwykłego doświadczenia swoistej nieśmiertelności. Oznaczało by to, że ta młoda dziewczyna nie do końca zrozumiała rozpaczliwe stwierdzenie opowiadającej o swoich egzystencjalnych cierpieniach protagonistki: "Ach nie powinno się tak długo żyć. O, gdybyście wiedzieli, jak wam się lekko żyje!...Dla was wszystko ma sens! Wszystko ma dla was wartość! Głupcy, jesteście tacy szczęśliwi dzięki ślepemu przypadkowi, który pozwoli wam tak prędko umrzeć". Patrice Caurier i Moshe Leiser potrafią nas swoim poruszającym obrazem scenicznym przekonać, iż to przede wszystkim efemeryczność naszego życia i jego nieunikniona ulotność nadają mu tak ogromną, trudną do przecenienia wartość.

Image

Gorzki i w dużej mierze bolesny, choć  - jak już wspomniałem wyżej - także zadziwiająco spokojny ton libretta Afery Makropulosa wpływa nieuchronnie na surowy, czasem wręcz ostry czy agresywny charakter języka muzycznego Janaczka, który po raz kolejny ujawnia tutaj swoje mistrzostwo w zakresie doprowadzonej przezeń do perfekcji "mowy śpiewanej". Ten specyficzny klimat dźwiękowy partytury czeskiego twórcy bezbłędnie wyczuwa stojący na czele Orchestre National des Pays de la Loire Mark Shanahan, którego umiejętność podkreślania intensywnego ekspresjonizmu, uwydatniania bogactwa rytmów i motywów partii wokalnych czy szczegółów oszczędnej, wszak intrygująco skontrastowanej warstwy  instrumentalnej wzbudza szczery podziw. Również i dzięki angielskiemu dyrygentowi tę nową produkcję Angers Nantes Opéra można bez wątpienia uznać za jedną z ciekawszych realizacji operowych kończącego się sezonu we Francji. Do tego dynamicznie prowadzonego przez Jean-Paula Davois teatru na pewno warto wracać.

                                                                     Leszek Bernat