Przegląd nowości

"Atak na młyn" Bruneau w Opéra-Théâtre de Metz

Opublikowano: środa, 10, luty 2010 01:00
Pod koniec stycznia francuska Opéra-Théâtre de Metz wystawiła czteroaktowy dramat muzyczny Alfreda Bruneau (1857 - 1934): Atak na młyn (L'attaque du moulin), dzieło wykreowane w paryskiej Opéra-Comique w roku 1893, które po trwających około dwudziestu lat - na początku zeszłego wieku - międzynarodowych sukcesach zaczęło po I wojnie światowej stopniowo znikać z repertuaru. Polskim melomanom nazwisko kompozytora niewiele mówi, toteż warto przypomnieć, że pochodził on z muzycznej rodziny - jego ojciec był skrzypkiem i wydawcą - i że gry na wiolonczeli uczył się w Konserwatorium Paryskim u słynnego w tamtych czasach Auguste-Josepha Franchomme'a, zaś kompozycji u Julesa Massenta. Pełniąc w roku 1905 funkcję dyrektora muzycznego Opéra-Comique zajmował się dyrygenturą, przez dużą część życia uprawiał także krytykę muzyczną. Przyjaźnił się z Césarem Franckiem i Gustavem Charpentierem, wszakże to spotkanie z Emilem Zolą oraz zainteresowanie reprezentowanym przez tego pisarza naturalizmem wpłynęło decydująco na  estetyczne poglądy Bruneau.
Image 
Bliska współpraca kompozytora z Zolą zaowocowała przede wszystkim operą Le Rêve (Marzenie) i właśnie powstałym w oparciu o zaczerpniętą ze zbioru Les Soirées de Médan (Wieczory w Médan) nowelę - przerobioną na libretto przez Louisa Galleta - Atakiem na młyn, który dziewięć lat temu doczekał się wreszcie wystawienia, w niemieckim Giessen.

 

Akcja tego dzieła rozgrywa się w Lotaryngii podczas wojny francusko-pruskiej w 1870 roku, która nie tylko zakończyła się klęską militarną Francji, ale także upadkiem Cesarstwa, a nawet potężnym kryzysem społecznym i podważeniem pewnego systemu wartości. Na tym historycznym tle przedstawiony jest tragiczny epizod, którego bohaterami są mieszkańcy młyna, zamieniającego się wbrew ich woli w miejsce stacjonowania wojsk francuskich, z czego wynikają dramatyczne, doprowadzające do śmierci młynarza Merliera i niemieckiego Wartownika wydarzenia. Owa doskonale funkcjonująca w warstwie dramaturgicznej intryga pozwala na snucie głębszej refleksji na temat okrucieństwa wojny i mocy prawdziwej miłości, a równocześnie umożliwia pokazanie nieludzkiego mechanizmu powodującego, że szczęście prostych ludzi zostaje unicestwione przez brutalne i krwawe żywioły, wobec których niewinne jednostki pozostają kompletnie bezbronne.

 Image

Tej wręcz boleśnie realistycznej treści towarzyszy przykuwająca uwagę przejmującym liryzmem muzyka, której umiejętnie wydobywana przez prowadzącego Orchestre National de Lorraine Jacques'a Merciera siła oddziaływania wynika w dużej mierze z ciągłości języka dźwiękowego, pozbawionego tutaj charakterystycznych dla sztuki lirycznej przerw i zawieszeń czy typowo operowych recytatywów, zawierającego ponadto ograniczoną do minimum ilość doskonale się "wtapiających" w potoczystość dyskursu arii. Nie należy przecież zapominać, że Bruneau znajdował się pod przemożnym wpływem twórczości Wagnera (dotyczy to zwłaszcza Złota Renu i Holendra tułacza), od którego też się nauczył wykorzystywania przypisanych poszczególnym protagonistom motywów, z czego zresztą francuski kompozytor nie czyni stosowanej konsekwentnie metody. Natomiast na stronach jego partytury nie brakuje przywoływanych na ogół za pomocą wojskowych fanfar elementów o zdecydowanie patriotycznym zabarwieniu.

 

Koncepcja inscenizacyjna reżysera Erica Chevaliera (zarazem dyrektora Opery w Metz) odwołuje się do schematu tragedii greckiej i dzieli przedstawienie - zgodnie ze strukturą noweli Zoli - na pięć wyraźnie od siebie oddzielonych części. Pierwsza z nich, pełniąca rolę prologu, precyzuje sytuację każdego z bohaterów, druga, wprowadzająca na scenę chór, ukazuje burzące spokojną egzystencję ludzi wydarzenie tzn. ogłoszenie wybuchu wojny przez walącego w bęben i przemierzającego widownię żołnierza, trzecia - pokazuje mieszkańców młyna próbujących znaleźć jakieś wyjście z dramatycznych okoliczności, czwarta - "zapętla" akcję i sugeruje, iż bohaterowie nie mają już żadnej szansy na uniknięcie tragicznego przeznaczenia (Merlier zostaje zatrzymany jako zakładnik do momentu wyjaśnienia śmierci Wartownika), a w części piątej jesteśmy świadkami rozwiązania pełnej napięcia i oczekiwania sytuacji, które niestety pociąga za sobą śmierć istot ludzkich. Takie rozplanowanie całej wizji scenicznej wydaje się tym bardziej uzasadnione, że ostatnie słowo należy tutaj do starej służącej Marceliny, postaci nie występującej w tekście Zoli, którą  twórcy opery powołali do życia powierzając jej funkcję antycznego koryfeusza lub wręcz antycznego chóru, komentującego wydarzenia i dodatkowo wzmacniającego pacyfistyczne przesłanie ukazującego potworności wojny pierwowzoru literackiego.

 Image

To właśnie dzięki Marcelinie (w tej partii podziwiamy świetną aktorsko i dysponującą ciemno brzmiącym, ładnie nasyconym mezzosopranem Julie Robard-Gendre), stającej się pierwszoplanową postacią rozgrywanego dramatu, opera Bruneau nabiera uniwersalnej i ponadczasowej wymowy. Bodajże najważniejszym pod względem dramaturgicznym epizodem dla owej roli jest umieszczona w akcie III rozmowa pomiędzy Marceliną i kojarzącym jej się z własnym synem, choć reprezentującym wrogą armię, Wartownikiem (ujmujący subtelnie prowadzonym tenorem Julien Drac).


Emocjonalny wydźwięk tego frapującego spotkania młodego chłopca ze starą, opłakującą poległych na wojnie synów kobietą jest już zresztą zręcznie przygotowany nieco wcześniej, za sprawą poruszającej sceny, w trakcie której Wartownik śpiewa o swojej ogromnej tęsknocie za domem rodzinnym. Symboliczny wymiar przypisany też został postaci młynarza Merliera, poświęcającego własne życie w celu ratowania najbliższych mu osób, i tylko szkoda, że kreujący tę rolę Jean-Philippe Lafont nie zdołał udźwignąć spoczywających nań zadań wokalnych. Podobną uwagę można też wysunąć w stosunku do śpiewającego partię Dominique'a Gilles Ragona, rozczarowującego uchybieniami intonacyjnymi, brzydkim forte i brakiem nośności swego wyraźnie już zmęczonego tenorowego głosu. Natomiast z dużą satysfakcją słucha się Anne-Marguerite Werster (Franciszka), Julie Cherrier (Geneviève), Philippe'a Kahna (Kapitan Nieprzyjaciela) i Marca Larchera (Kapitan Francuski). Wszyscy ci wykonawcy poruszają się w wymyślonej również przez Erica Chevaliera scenografii przyjmującej, na wzór wspomnianego wyżej teatru antycznego, formę koła, nad którym dominuje wznosząca się wysoko i nawiązująca do tytułu opery makieta młynu. Zgodnie z założeniem reżysera ta drewniana scena obrotowa ma symbolizować świat, a zarazem służyć jako rodzaj wizualnej parafrazy szekspirowskiej formuły mówiącej o tym, że ów "świat jest teatrem, a kobiety i mężczyźni są tylko aktorami; mają swoje wejścia i zejścia".

Image 

Alfred Bruneau należał niegdyś do bardzo popularnych kompozytorów, a od roku 1891, jego muzyka cieszyła się dużym wzięciem. Następnie słynna sprawa Dreyfusa, w którą francuski kompozytor się czynnie wraz z Emilem Zolą zaangażował, a także w pierwszym rzędzie jego niezrozumienie wywołanej kreacją Pelléas et Mélisande  Debussy'ego rewolucji estetycznej, spowodowały, że zainteresowanie dziełami Bruneau ze strony przyciąganej nowymi formami języka muzycznego publiczności coraz bardziej malało. Wydaje się zatem, że przyszedł wreszcie czas aby przywrócić im należne miejsce w historii francuskiej twórczości muzycznej. Opéra-Théâtre w Metzu uczyniła w tym kierunku ważny krok.

                                                                               Leszek Bernat