Przegląd nowości

Wilson i kryształy Swarovskiego

Opublikowano: czwartek, 11, czerwiec 2009 02:00

Chyba nie może być gorszego połączenia: minimalistyczne dekoracje o wysublimowanej estetyce z błyszczącymi się szkiełkami, a do takiego właśnie mezaliansu doszło na festiwalu w Baden Baden. Sprawcami tego niefortunnego skojarzenia są amsterdamscy projektanci Viktor & Rolf - autorzy kostiumów do najnowszej produkcji Roberta Wilsona. A na Wolnego strzelca w reżyserii Wilsona czekałam z niecierpliwością, bo już warszawski Faust obiecywał daleko idącą przemianę w jego inscenizacjach operowych. Amerykański reżyser już w październiku ubiegłego roku porzucił poważne i powściągliwe interpretacje dramatów operowych na rzecz bardziej komicznych dzieł, których estetyka i koncepcje reżyserskie są bliższe jego realizacjom teatralnym. Poza tym Wolny strzelec pojawił się już wcześniej w twórczości Wilsona, który w 1990 roku wraz z Tomem Waitsem i Williamem Burroughs'em zrealizował słynnego Czarnego jeźdźca (The Black Rider), opartego na tej samej legendzie, co i opera Webera.

Image

I z jednej strony nie zawiodłam się, bo faktycznie kolorystyka pierwszego aktu jest wręcz szalona, podobnie jak w Wilsonowskim przedstawieniu Leonce i Lena Georga Büchnera z Berliner Ensemble. Jak zwykle precyzyjnie zorkiestrowane światła zamieniają się w niewidzialne pędzle, które nieustannie przemalowywują obraz sceniczny, na które składają się bardzo proste elementy. Typowe dla Wilsona "wycinanki" komponują nadwyraz symetryczny obraz z domkiem i drzewami (które później zamienią się w chmurki), ale wszystkie elementy, łącznie z ławkami są mniej lub bardziej powykrzywiane jak w ekspresjonistycznym filmie. Ale jakich kolorów tutaj nie było: żółty, pomarańczowy, czerwony, niebieski, zielony, fioletowy, różowy, biały, itd., itp. Pokój Agaty natomiast to umownie przedstawiona wielka sień o seledynowym odcieniu. Udała się też Wilsonowi scena w Wilczym Jarze, gdzie poszczególne elementy scenografii stopniowo blokowały niebieski ekran w tyle sceny, ewokując narastające niebezpieczeństwo, a ogniste koła - cyrkowy przecież efekt - były jakże widowiskowe! Dramatycznie rozcinające przestrzeń ostre trójkąty stały się zaś głównym motywem drugiej części Wolnego strzelca.


Co nie wyszło w tym spektaklu, to nakładające się na tę minimalistyczno-ekspresjonistyczną wizualną interpretację Wilsona dodatkowe dwie rzeczywistości: scenka pantomimiczna á la teatr kabuki wprowadzona podczas uwertury i intermezzo w trakcie Aktu Drugiego, pomiędzy sceną w pokoju Agaty i w Wilczym Jarze, oraz quasi-organiczne, ale równocześnie zbyt dosłowne i redukcyjne interpretacje kostiumowe głównych bohaterów. Dramaturgicznie daje się uzasadnić wprowadzenie dodatkowych scen, bo uwerturowa pantomima przedstawia spotkanie Agaty z Pustelnikiem, wyjaśniając także pochodzenie cudownych kwiatów (tę scenę Weber pominął w swojej kompozycji), a intermezzo daje szansę na bardziej złowieszczą interpretację postaci Samiela, który jako emisariusz diabła, spotyka się ze swoimi uczniami, by modlić się do Szatana. Mimo to jest dużo niedociągnięć w ich egzekucji, nie mówiąc już o ogromnym kontraście aestetycznym.

Image 

Jak już pisałam kostiumy Viktora & Rolfa były z zupełnie innej bajki i starały się jeszcze bardziej podkreślić fantasmagoryczny charakter opery. Designerzy zapakowali więc Agatę, którą grała niemiecka sopranistka Juliane Banse, w wielki kolorowy bukiet.


 

Sam koncept jest wyjątkowo intrygujący, bowiem instrumentalizuje Agatę, zamieniając ją w piękny przedmiot i czyniąc z niej materialną nagrodę dla Maksa lub każdego innego mężczyzny. Ważący ponad 12 kilogramów kostium choreografia Wilsona wzięła jednak pod uwagę i ograniczyła ruchy sopranistki do kilku gestów, ale szok wizualny pozostał (i może też o to im chodziło?...).

Image 

Rolę Anusi powierzono niemieckiej sopranistce Julii Kleiter, która otrzymała trochę mniej wymyślny kostium wykonany z luźno połączonych kolorowych taśm. Grający Maksa, australijski tenor Steve Davislim został zamieniony w liściaste drzewo, a występujący w roli Kiliana słoweński baryton Matjaź Robavs otrzymał jasno brązowy kostium z wielkimi literami "BAUER" (oczywiście pokrytym kryształami Swarovskiego), Kuno, którego śpiewał niemiecki bas Reinhard Dorn, miał na sobie brązowy garnitur z słojami drzewnymi, Otokar (w tej roli wystąpił austriacki baryton Klaus Kuttler) śpiewał we fraku, który zamieniał go w wielkiego jaszczura. Natomiast Kasper - tę partę wykonywał świetny rosyjski bas Dimitry Ivashchenko - został zakuty w olbrzymie złote łańcuchy oblepione kryształami, a oplatające się wokół jego ramion, torsu, rąk i bioder. Podobnie dosłownie potraktowali projektanci Samiela, którego zagrał niemiecki aktor teatralny i telewizyjny Ronald Spiess, przypinając mu do czarnego garnituru wielki ideogram czerwonej błyskawicy wysadzanej również kryształami.

Image

Co się projektantom udało to jednolite kostiumy dla rewelacyjnego Chóru Filharmonii Wiedeńskiej: w pierwszej części opery czarne, a w drugiej białe uproszczone tradycyjne ubrania bawarskie. Wszyscy mieli na sobie takie same peruki i czerwone buty. I faktycznie publiczności o sutej kiesie tak bardzo się spodobała interpretacja chóru myśliwych "Was gleich wohl auf Erden", że ją w połowie przerwali burzą oklasków. Orkiestrą Kameralną Mahlera dyrygował zaś niemiecki dyrygent Thomas Hengelbrock. Niestety cały spektakl był nagłaśniany z powodu symultanicznej transmisji internetowej, więc jakoś dźwięku i głosów była często zniekształcona, a przecież nowa przestrzeń Festspielhaus powinna mieć idealną akustykę. Może następny razem Wilson zwolni tempo i będzie ostrożniej dobierał swoich współpracowników.

                                                                       Ewa Kara