Błąd
  • Błąd krytyczny rozszerzenia [sigplus]: Dla folderu galerii obrazów dokumenty/Sanok oczekiwana jest względna ścieżka do folderu startowego określonego w konfiguracji rozszerzenia w zapleczu systemu Joomla!.

Przegląd nowości

XVIII Festiwal im. Adama Didura w Sanoku

Opublikowano: wtorek, 14, październik 2008 02:00

Błąd krytyczny rozszerzenia [sigplus]: Dla folderu galerii obrazów dokumenty/Sanok oczekiwana jest względna ścieżka do folderu startowego określonego w konfiguracji rozszerzenia w zapleczu systemu Joomla!.

Przedstawieniem Halki Stanisława Moniuszki rozpoczął się tegoroczny XVIII Festiwal im. Adama Didura (21 - 28 września 2008). Inauguracja niezwykła, od lat oczekiwana: w plenerze, na tle efektownej scenerii sanockiego skansenu, w wykonaniu solistów, chóru, baletu i orkiestry Opery Śląskiej.

Pomysłów na plenerowe spektakle operowe w Sanoku było wiele. Rozparte wśród wzgórz, malownicze zwłaszcza jesienią, miasto to scena idealna dla tego typu przedsięwzięć. Teatr Wielki z Poznania przymierzał się do wystawienia Borysa Godunowa, toczyły się rozmowy na temat prezentacji Strasznego dworu, dotychczas jednak na pomysłach się kończyło, bowiem opera w plenerze to wielkie wyzwanie: wymagające wielu starań i ryzykowne. Najlepszy organizator nie zagwarantuje przecież cudownej pogody w wyznaczonym miesiące wcześniej dniu.

Tym razem dyrektor Festiwalu Waldemar Szybiak postanowił zaryzykować. Uparł się i przekonał do swojego pomysłu Tadeusza Serafina, zaprzyjaźnionego od lat z Sanokiem dyrektora Opery Śląskiej. Zdecydowano, że festiwalowa publiczność obejrzy Halkę, po pierwsze dlatego, że mija właśnie 150. rocznica słynnej premiery warszawskiej, a po drugie - jest to opera dla bytomskiej sceny niezwykle ważna: tuż po wojnie, w 1945 roku, zespół zainaugurował swoją działalność wystawieniem Halki, przygotowanej wówczas pod kierownictwem artystycznym Adama Didura. Przypomnijmy: w tym przedstawieniu słynny śpiewak wystąpił po raz ostatni w życiu, śpiewając partię Dziemby.

Warning: No images in specified directory. Please check the directoy!

Debug: specified directory - https://maestro.net.pl/images/dokumenty/Sanok 


 

 Spektakl, zaprezentowany w sanockim skansenie, to realizacja sceniczna Feliksa Widery, w choreografii Henryka Konwińskiego, pod kierownictwem muzycznym Tadeusza Serafina.

 Przygotowania rozpoczęły się wiele tygodni wcześniej: oglądanie sceny, przymiarki, jak zagospodarować przestrzeń, gdzie ustawić dekoracje. Zdecydowano, że w spektaklu "zagrają" zwierzęta, konie i psy. Opiekunowie koni, podenerwowani, co raz to stawiali się w Sanockim Domu Kultury po kolejne nagrania Halki: "bo przecież zwierzęta muszą się osłuchać", "bo jedno nagranie to za mało na dwie stajnie", "bo, panie dyrektorze, nieuczciwy turysta zabrał płytę z bryczki w skansenie"...

Konie zagrały jak się patrzy, osłuchane jak należy. Gorzej było z pogodą. Długoterminowe prognozy zapowiadały ciepły, wręcz upalny wrzesień. Inaugurację Festiwalu wyznaczono, wcześniej niż zazwyczaj, na 21 września. Miało być tak pięknie, a tu nagle atmosferyczny horror: gwałtowne ochłodzenie i deszcz, deszcz, deszcz... Dyrektor  Szybiak z telefonem przy uchu od piątku, wydzwaniający do instytutów meteorologicznych. W sobotę wieczór niemal pewność: spektakl pokażemy w kościele. W niedzielę rano: meteorolodzy z Krakowa przysięgają, że nastąpi minimalny wzrost temperatury, a padać nie będzie, więc jednak skansen.

I dobrze, że skansen. Sceneria dla Halki wymarzona. Opera Śląska rozstawiła dekoracje, wykorzystując wszystkie walory przestrzeni. Ogromny krzyż ustawiono z prawej strony widowni, po lewej, przy wejściu pojawił się dwór. Kluczowe fragmenty spektaklu zagrano na scenie: popisowe numery baletowe mazur i tańce góralskie, tam też odbywał się ślub Janusza i Zofii, którego "udzielił" ksiądz Ireneusz Drewniak z Parafii Przemienienia Pańskiego. Na koniec reżyser nakazał nieszczęsnej Halszce utopić się w Sanie.

Przedstawienie udało się znakomicie. Joanna Kściuczyk-Jędrusik w tytułowej roli zaprezentowała się rewelacyjnie, a to ona właśnie musiała sprostać wymogom pleneru, przemieszczając się w oddalone od sceny miejsca. Gorzej było z Jontkiem, któremu głos zadrżał nad miarę w kilku momentach, ale dzielnie wytrwał do końca, śpiewając kolejne arie coraz lepiej. Janusz, Stolnik i Zofia śpiewali doskonale, podobnie chór, przygotowany przez Annę Tarnowską. Całemu zespołowi należały się gorące brawa, bo był to naprawdę niezwykły wieczór. Publiczność - do skansenu przyszło około 800 osób - festiwalowym zwyczajem nagrodziła artystów śląskich brawami stosownie do scenicznych zasług.

Niewątpliwie inaugurację tegorocznego Festiwalu należy zaliczyć do udanych. Podobnie jak koncert, który następnego dnia odbył się w kościele Przemienia Pańskiego. Zespół Bornus Consort, dobrze znany wytrawnym melomanom choćby z tego, że jako pierwszy w Polsce podjął próbę historycznej rekonstrukcji brzmienia dawnego zespołu wokalnego, wystąpił w programie Hymny ku czci świętych polskich. Był to program złożony z utworów liturgicznych, łacińskich i polskich, głównie jednogłosowych, pochodzących z różnych epok i rozmaitych źródeł. Wśród nich słynne hymny Gaude Mater Polonia i Bogarodzica. Koncert nabożny, surowy w oprawie, niezwykle efektowny wokalnie.


 

Wcześniej, przed koncertem w kościele, w Sanockim Domu Kultury redaktor Józef Kański wygłosił prelekcję na temat wokalistyki początku XX wieku. Mówił głównie o głosach basowych - Adamie Didurze, rzecz jasna, oraz jego scenicznych rywalach. Swoją pogadankę ilustrował nieodtwarzanymi dotąd publicznie archiwalnymi nagraniami, m.in. Adama Didura, Lwa Sibiriakowa, Adama Ostrowskiego, Włodymira Kastorskiego.

Wtorkowy wieczór należał do Urszuli Dudziak. Po dwóch dniach z muzyką wyjątkowo poważną publiczności festiwalowej należał się koncert jazzowy. Wokalistka błyskawicznie podbiła serca widowni: Mam 65 lat - zaczęła - I mówię wprost, żeby nikt się nie musiał nad tym w czasie koncertu zastanawiać. Więc mam 65 lat i pięknie wyglądam...

W programie koncertu znalazły się kompozycje Michała Urbaniaka, Urszuli Dudziak, Jana Smoczyńskiego. Nie zabrakło oczywiście Papai. Wszystko okraszone anegdotami, a w finale - wspólne z widownią popisy śpiewania.

Kolejny festiwalowy wieczór to przedstawienie Teatru Muzycznego z Gliwic -Wiedeńska krew z Grażyną Brodzińską w partii hrabiny Zedlau.

Recital Jadwigi Rappé, jednej z najlepszych polskich śpiewaczek, przewidziany na  festiwalowy półmetek, doskonale mieścił się w konwencji tytułu Mistrzowie wokalistyki. Na szczególne uznanie zasługuje koncepcja programu. Hiszpańskie fascynacje muzyczne, świetny tytuł, a pośród kompozytorów nie tylko Hiszpanie, ale i inni, zafascynowani Hiszpanią, twórcy: Hugo Wolf, Dymitr Szostakowicz w klamrze Lorci i de Falli. Wspaniała gradacja napięcia, a do tego jeszcze znakomite intermezza w wykonaniu gitarzysty Jakuba Niedoborka. Świetny pianista - Mariusz Rutkowski. Naprawdę mistrzowski wieczór wokalny.

Sankt Petersburski Balet Borisa Ejfmana to klasa światowa. Po raz drugi zagościł w Sanoku w czasie festiwalu. Dlaczego? Bo tutaj się dzieje coś bardzo dobrego. Kawał porządnej pozytywistycznej roboty - odpowiada Barbara Śliwińska, menadżer zespołu. Cóż  można powiedzieć o ich Braciach Karamazow?

- Rewelacja! - zachwycał się Piotr Nędzyński. - Byłem ciekaw, jak ten spektakl "zagra" na stosunkowo małej scenie, bo oni zwykle tańczą na większych. Powiedziałbym, że tutaj emocje uległy jeszcze większemu skupieniu i natężeniu. Byłem zafascynowany tym wieczorem. Spektakl znam, ale w Sanoku odbierałem go szczególnie dobrze. Świetni tancerze, zwłaszcza trzej bracia Karamazow, także odtwórczyni roli Gruszeńki. Wszyscy bardzo młodzi, co świadczy o znakomitym poziomie petersburskiej szkoły baletowej, z której się wywodzą, ale i  o tym, że Ejfman potrafi doskonale skompletować zespół i wydobyć nie tylko wspaniały taniec, oparty na świetnej technice, ale i bardzo dobre aktorstwo. Każdy solista pokazał bardzo indywidualną osobowość, nasycając swoją postać szczególnymi cechami, tak że one się stały bardzo wyraziste. Dla mnie Ejfman jest wzorcowym przykładem współczesnego myślenia o balecie - używając nowoczesnych technik, stara się niejako przywrócić spektaklom baletowym taniec, ale też koncentruje się na przekazaniu pewnej treści, nasyconej emocjami. Dla mnie to jest fascynujące.


 

Poławiacze pereł, opera stosunkowo rzadko dziś wykonywana, a więc prawdziwa "perła" -  to spektakl w reżyserii Marii Sartovej, zrealizowany w Teatrze Wielkim w Poznaniu, który festiwalowej publiczności zaprezentowano przedostatniego dnia. Przedstawienie, ciekawe pod względem inscenizacyjnym, mogło się podobać. Doskonale wypadła cała czwórka solistów - przepięknym głosem śpiewała partię Leili Roma Jakubowska-Handke, Dariusz Pietrzykowski, Nadir, poza jednym momentem zachwiania, śpiewał bardzo dobrze, Tomasz Mazur w roli Zurgi nie tylko ładnie śpiewał, ale i aktorsko dobrze pokazał swoją postać. Świetny chór. Muzycznie - bardzo udany wieczór.

Na koniec festiwalu dwie atrakcje - przed południem warsztat, w sanockim zamku, prowadzony przez Sławomira Pietrasa, z udziałem Małgorzaty Komorowskiej, poświęcony Marcelinie Sembrich-Kochańskiej i Adamowi Didurowi, którym dane było spotkać się na scenie MET. Nie jedyny to akcent, nawiązujący do kariery wielkiej polskiej artystki, bowiem XVIII edycji festiwalu towarzyszyła wystawa fotogramów, wg pomysłu Juliusza Multarzyńskiego, powstała z okazji przypadajacej obecnie jubileuszowej rocznicy urodzin Marceliny Sembrich-Kochańskiej.

Wieczorny Koncert Galowy został tak pomyślany, aby wybitni współczesni polscy artyści zaprezentowali się w partiach, śpiewanych niegdyś przez Marcellę Sembrich-Kochańską i Adama Didura. Wystąpili Iwona Hossa, Katarzyna Oleś-Blacha, Liudas Mikalauskas (laureat Konkursu Wokalnego im. Adama Didura), Bartosz Urbanowicz i Dariusz Niemirowicz. Galę poprowadził dyrektor Teatru Wielkiego w Poznaniu Sławomir Pietras. W czasie koncertu wykonano także kompozycję, nagrodzoną w XVI Ogólnopolskim Konkursie im. Adama Didura - Kamila Koseckiego Pieśń o muzyce.

Festiwalowi towarzyszył XVI Obóz Humanistyczno-Artystyczny, z zajęciami warsztatowymi dla dzieci, którego kulminacyjnym punktem był prześliczny spektakl - zrealizowany przez Operę Śląską Dziadek do orzechów.

                                                                            Małgorzata Sienkiewicz