Przegląd nowości

"Dialogi karmelitanek" Poulenca w Opéra d'Avignon

Opublikowano: wtorek, 05, kwiecień 2011 02:00

Opera Dialogi karmelitanek została pośrednio zainspirowana nowelą Ostatnia na szafot (1931 rok) niemieckiej poetki i powieściopisarki Gertrud von Le Fort, która opisała prawdziwą historię karmelitanek z Compiègne, ściętych w czasie Rewolucji Francuskiej tuż przed ostatecznym upadkiem Robespierre'a, a beatyfikowanych w roku 1907.

Image

Z kolei Georges Bernanos dokonał adaptacji owej noweli pisząc najpierw dialogi do nigdy zresztą nie powstałego filmu, a następnie przerabiając ją na sztukę teatralną, która zainspirowała Francisa Poulenca (na marginesie warto wspomnieć, że niektóre części swego dzieła pisał on właśnie w Awinionie). Od momentu mediolańskiej kreacji w styczniu 1957 roku ta trzyaktowa opera w dwunastu obrazach pojawia się regularnie na najbardziej prestiżowych scenach świata wciąż zachowując swą zadziwiającą aktualność. Dzieje się tak zapewne dlatego, iż jej treść wykracza daleko poza historyczno-religijny epizod i porusza sprawy dotyczące tajemnic wiary, niezgłębionych problemów ludzkich losów: nadziei, śmierci, zbawienia, łaski...


Żeby jednak zawarte w owym dziele uniwersalne treści i sensy dotarły bezpośrednio do odbiorców i poruszyły ich serca, pokazywana im realizacja musi wznieść się już nie tylko na artystyczne i muzyczne, ale także i na duchowe wyżyny. To z kolei jest przecież rzeczą szalenie trudną do osiągnięcia, bo zależy od wielu skomplikowanych czynników, a przede wszystkim od doskonałego porozumienia pomiędzy wszystkimi, pracującymi z tym samym nastawieniem i w tym samym stanie ducha wykonawcami.

Image

Jeśli zaś takowy cud nastąpił właśnie w Operze w Awinionie, to stało się tak w pierwszym rzędzie dzięki Raymondowi Duffaut (którego nazwisko nawet nie jest wymienione w programie), wieloletniemu dyrektorowi placówki w Awinionie, pełniącemu obecnie w tym teatrze rolę doradcy artystycznego, który jest powszechnie znany z wyjątkowych kompetencji w zakresie kompletowania idealnie pasujących do danych pozycji obsad wykonawczych i ze swojej pasji do odkrywania nowych talentów wokalnych.

Image

O tych umiejętnościach mogą się też między innymi co roku przekonywać przybywający z całego świata goście słynnego francuskiego Festiwalu Chorégies d'Orange, którego  Duffaut jest - to jedna z jego licznych funkcji - dyrektorem artystycznym.Operowy instynkt i wyczucie nie zawiodły go też przy wyborze solistów biorących udział w omawianej inscenizacji, w której każda rola jest budowana przez całkowicie do niej pasującego pod względem wokalnym, aktorskim i osobowościowym artystę.


Na pierwszym miejscu wymieniłbym Anne-Catherine Gillet śpiewającą pełnym świeżości i delikatnych uczuć sopranem partię młodej, wrażliwej, ale naiwnie dążącej do heroizmu i w gruncie rzeczy nieco egoistycznej arystokratki Blanche de la Force (w ostatnim czasie owa wokalistka zyskała duże uznanie w roli Sophie z Werthera Masseneta, wykonywanej w dwóch niedawnych realizacjach tej opery: w Paryżu i Lyonie).

Image

W roli jej czułego i tkliwego brata - Kawalera de la Force, odwołującego się do rodzinnej solidarności, aby odwieść siostrę od powziętego przez nią zamiaru pozostania w Karmelu, występuje z powodzeniem Sébastien Droy.

Image

W partii Matki Marii debiutuje równie młoda, wszak dysponująca już imponującym doświadczeniem scenicznym Stéphanie d'Oustrac, ujmująca naturalnym autorytetem, bezbłędnym panowaniem nad po mistrzowsku wyszkolonym mezzo-sopranem i dostosowywaniem środków wokalnych do podawanego z pełnym zrozumieniem tekstu. Duże wrażenie wywiera też kreacja Sylvie Brunet (która niedawno dała się poznać od jak najlepszej strony w warszawskiej Operze Narodowej przy okazji wystawienia Trojan Berlioza, w których francuska artystka śpiewała partię Kasandry) wcielająca się w postać Pani de Croissy.


Wyśmienite aktorstwo tej obdarzonej doskonale brzmiącym we wszystkich rejestrach i ciemno zabarwionym mezzo-sopranem wokalistki powoduje, że epizod z czwartego obrazu, w którym czująca zbliżającą się śmierć Przeorysza zaczyna ciskać bluźnierstwa, po czym dręczona okropnymi wizjami umiera w męczarniach, zamienia się we wstrząsającą lekcję prawdziwego teatru (aż trudno zrozumieć, dlaczego owa uzdolniona artystka jest tak rzadko zapraszana przez szefów teatrów operowych, co powoduje, że zbyt rzadko możemy się zachwycać walorami jej głosu).

Image

Oprócz nich uwagę zwracają również tacy soliści jak Pauline Courtin w roli młodziutkiej i wiecznie roześmianej, beztroskiej i rozczulającej Konstancji, pochodząca z Kanady Manon Feubel występująca jako szczerze zatroskana o przyszłość Karmelu Przeorysza Lidoine, Paul Gay ucieleśniający pełnego godności i cierpiącego po tragicznej śmierci małżonki Markiza de la Force czy Leonard Pezzino w roli Kapelana.

Image

Mocną stroną produkcji w Awinionie jest jej warstwa inscenizacyjna przygotowana przez Jean-Claude'a Auvray - we współpracy z Antonim Taulé (dekoracje), Chiarą Donato (kostiumy) i Philippem Grosperrin (oświetlenie) - który główną myślą przewodnią swej wizji uczynił pojęcie wszechobecnego także i we współczesnym świecie strachu.


Według reżysera - czytamy to w programie przedstawienia - ów strach wynika w dużej mierze z faktu odrzucenia przez zmaterializowane społeczeństwa sakralnego wymiaru naszego życia, a takie dzieło jak Dialogi karmelitanek jest - jego zdaniem - w stanie przypomnieć nam wartość uniwersalnej modlitwy. W tym też duchu Auvray skonstruował swoją inscenizację, której podstawowymi cechami są prostota, surowość, a nawet pewna ascetyczność pozwalająca widzowi skoncentrować się na istocie zawartego w tej niemalże mistycznej operze, a skierowanego również do ludzi niewierzących, przesłania. Szare i ruchome plansze służą do tworzenia kolejnych miejsc akcji, a minimalistyczna scenografia nie odwraca naszej uwagi zbędnymi tutaj "atrakcjami" wizualnymi i tym bardziej pozwala docenić subtelnie ustawioną i przemyślaną w każdym szczególe grę aktorską wszystkich wykonawców.

Image

Często wystarcza zaledwie jedno spojrzenie, delikatnie zarysowany gest czy postawa ciała, aby przekazać nam silne emocje, wewnętrzne zmagania i rozterki poszczególnych protagonistów. Jedynym zdecydowanie się wyróżniającym elementem plastycznym jest tutaj skupiający na sobie od czasu do czasu jasną wiązkę światła krzyż, pod którym karmelitanki podejmują ślub męczeństwa. Kiedy śpiewające Salve Regina siostry odważnie wstępują w rytmie odmierzanego równym rytmem marsza na gilotynę, co jest w omawianej inscenizacji sugerowane przekraczaniem znajdujących się z boku sceny drzwi, przedstawienie wznosi się na poziom uduchowienia, który wywołuje na widowni całkowitą, pełną skupienia i wyczuwalnego wzruszenia ciszę. ¬ródłem owych niemalże mistycznych uniesień jest także poruszająca, wierna w każdym szczególe dziełu Poulenca interpretacja dyrygenta Jean-Yvesa Ossonce'a, pod którego batutą Orchestre Lyrique de Région Avignon-Provence ujmuje szlachetnym i przejrzystym brzmieniem wszystkich grup instrumentalnych, ekstatycznymi wzlotami lub pełnymi ukojenia i nadziei fragmentami, paroksyzmami cierpienia lub przesiąkniętym patosem, lecz już jakby zwiastującym niebiański spoczynek finałem. To bezbłędne wyczucie dramaturgiczne dyrygenta w połączeniu z wyrównaną i świetnie porozumiewającą się obsadą wokalną oraz natchnioną wizją sceniczną reżysera składają się na wydarzenie artystyczne o wprost niewiarygodnej sile oddziaływania na widza.

                                                                       Leszek Bernat