Przegląd nowości

Lady Makbet czy Katerina?

Opublikowano: wtorek, 29, listopad 2011 01:00

Premiera opery Dymitra Szostakowicza Lady Makbet mceńskiego powiatu w Teatrze Wielkim w Poznaniu w dniu 10 listopada 2011 roku skłania do pewnych refleksji natury ogólniejszej, nie tylko estetycznej, ale też polityczno-historycznej. Przede wszystkim warto wspomnieć, że ta sama opera występuje w dwóch wersjach, wcześniejszej z 1932 roku i późniejszej, przerobionej przez kompozytora z roku 1963. Okoliczności pojawienia się wersji drugiej były związane z opinią Stalina o dziele młodego kompozytora w jego wersji pierwszej. I ten fakt został przez poznańskich realizatorów wykorzystany we wspomnianym przedstawieniu. Na kurtynie pojawiał się bowiem kilkakrotnie oryginalny rosyjski tekst recenzji zaczerpnięty z "Prawdy", który nosił tytuł "Łoskot zamiast muzyki". Były tam typowe dla okresu socrealizmu zarzuty, np. schlebiania formalistycznej modzie i drobnomieszczańskim gustom oraz niedostosowania muzyki do potrzeb socjalistycznego społeczeństwa. Realizatorzy poznańskiej premiery wybrali więc, rzecz zrozumiała, wersję wcześniejszą i pierwotną, opatrzoną tytułem Lady Makbet mceńskiego powiatu, jako tę wierniejszą założeniom kompozytora i nieskażoną politycznymi naciskami na twórcę muzyki.

Image

W rozmowie z Gabrielem Chmurą, który spektakl przygotowywał od strony muzycznej i dyrygował premierą, dowiedziałam się, że zdaniem słynnego kapelmistrza wersja z roku 1963, występująca pod tytułem Katarzyna Izmajłowa jest jednak lepsza od wcześniejszej. Gabriel Chmura, który dyrygował już obiema wersjami dzieła Dymitra Szostakowicza zwrócił uwagę, że opera  poprawiona przez samego kompozytora jest "lepiej zinstrumentowana", bardziej spójna muzycznie, w warstwie estetycznej mniej brutalna, i to zarówno w treści libretta jak i rozwiązaniach muzycznych. Dyrygent przyznał też, że sam wprowadził do poznańskiego przedstawienia niektóre rozwiązania instrumentacyjne z późniejszej Katarzyny Izmajłowej, a to dlatego, że orkiestracja z roku 1932 jest tak gęsta, że głosy śpiewaków byłyby niesłyszalne.


Poznańska premiera Katarzyny Izmajłowej z 1965 roku

W tym miejscu warto wspomnieć o tym, że polska prapremiera opery Szostakowicza także odbyła się w Poznaniu, a głównym promotorem sprowadzenia do nas partytury była moja Pani Profesor, nieżyjąca już Alicja Dankowska. Zajrzałam do moich notatek z rozmów z wybitną śpiewaczką i znalazłam tam fragment odnoszący się do tego wydarzenia. - Opera Szostakowicza "Katarzyna Izmaiłowa" miała  w Związku Radzieckim spore problemy - wspominała prof. Dankowska - Podobno Stalin, gdy zobaczył scenę zesłańców na Sybir, zakazał wystawiania opery. Partytury początkowo nie wydano drukiem. Czasy zmieniły się. Zmarł Stalin. W Kijowie żoną dyrektora opery była córka Breżniewa. Tam zobaczyłam po raz pierwszy to przedstawienie. Moim marzeniem stało się wystawienie opery w Polsce. Podstawowy problem, brak nut rozwiązałam w ten sposób, że udało mi się sprowadzić odbitkę ksero rękopisu kompozytora. Na nim sama zrobiłam tłumaczenie i tak doprowadziłam do wystawienia opery w Poznaniu. Występowałam w głównej roli na zmianę z Antoniną Kawecką. Reżyserowała Danuta Baduszkowa, scenografię znakomicie zaprojektował Bąkowski, dyrygował Robert Satanowski. Przedstawienie było wspaniałe. Przed premierą ustawiały się kolejki młodzieży po bilety i wejściówki. Śpiewałam tę operę także w Lipsku. Sądzę, że dzięki Poznaniowi dzieło to zostało wprowadzone na sceny całej Europy, bo pierwsza zagraniczna premiera odbyła się właśnie w Poznaniu.

Image

Z opinii wielu osób wynika, że ówczesne przedstawienie Katarzymy Izmajłowej było wielkim sukcesem poznańskiej opery. Potwierdzeniem tego faktu jest pełne radiowe nagranie spektaklu dokonane 30.09.1965 w sali warszawskiej Romy, które można odnaleźć w archiwum Polskiego Radia. Biorą w nim udział poza sopranistką Alicją Dankowską, najlepsi śpiewacy tego okresu, tacy jak Henryk Łukaszek, Józef Prząda, Stanisław Romański, Józef Katin, Andrzej Kizewetter, Jan Czekay, Aleksandra Imalska i inni. Prócz Orkiestry Państwowej Opery w Poznaniu w nagraniu brała też udział Orkiestra Wojskowa Garnizonu Poznańskiego, Chór Państwowej Opery w Poznaniu, Spółdzielczy Chór Mieszany w Poznaniu. Dyrygował Robert Satanowski zaś chóry przygotował Mieczysław Dondajewski.

Premiera Lady Makbet myceńskiego powiatu

O najnowszym przedstawieniu Teatru Wielkiego w Poznaniu też można mówić w kategoriach sukcesu. Jeśli pojawiają się wątpliwości to raczej natury estetycznej, bowiem argentyński reżyser Marcelo Lombardero wyostrzył i tak bardzo silnie zaznaczone w dziele Szostakowicza elementy erotycznego rozpasania, brutalności i wszelkich odmian agresji. Akcja dzieła została zdecydowanie uwspółcześniona, przeniesiona z XIX wiecznej wsi rosyjskiej do współczesnej rzeźni, prywatnego zakładu mięsnego kierowanego przez ojca i syna Izmajłowych. Katierina jest zaniedbywaną żoną młodszego z właścicieli, oczekuje nie tylko miłości, ale i seksualnego zaspokojenia. Gdy pojawia się jurny kochanek traci dla niego głowę i wspólnie mordują Izmajłowych. Taki był w istocie wydźwięk pierwotnej wersji opery Szostakowicza szokującej swym obyczajowym weryzmem tradycyjne w istocie gusty ówczesnych notabli radzieckich. W tym przedstawieniu jednak wszechobecne erotyczne pożądanie połączone z pijaństwem zostało jeszcze mocniej zaakcentowane. Znakomicie współgra z koncepcją reżyserską surowa, nieco klaustrofobiczna z powodu celowego ograniczania okna sceny zasuwanymi ściankami, scenografia Diego Siliano wzmocniona świetną reżyserią świateł Bogumiła Palewicza.


Realizacja opery Szostakowicza wymaga ogromnej obsady wykonawczej, zwłaszcza wśród mężczyzn. Dość powiedzieć, że potrzeba tutaj co najmniej pięciu dobrych tenorów, z czym w polskich operach bywa krucho. Oczywiście najtrudniejszą, wręcz karkołomną wokalnie i aktorsko jest partia Katarzyny, w Poznaniu zrealizowana w sposób znakomity przez Natalię Kreslinę, dysponującą nie tylko odpowiednimi warunkami sceniczymi, ale głosem mocnym, dramatycznym i lirycznym zarazem. Śpiewaczka stworzyła też znakomitą rolę aktorską kobiety, której widz współczuje mimo jej zbrodni i wyuzdania. Dobrze też ukazała swoje walory wokalne Sylwia Złotkowska w roli katorżniczki Sonietki. Świetnie wpisali się w swe role muzycznie i teatralnie Aleksander Teliga w roli teścia Katieriny, Karol Bochański jako mąż i Sergey Nayda jako Sierioża. W pamięci pozostaną też trudne role wokalno-aktorskie w wykonaniu Marka Szymańskiego, Magdaleny Wilczyńskiej, Krzysztofa Bączyka, który był nieco groteskowym popem i wreszcie Andrzeja Malinowskiego w kultowej roli starego katorżnika.

Image

Duże uznanie należy się chórowi Teatru Wielkiego kierowanemu przez Mariusza Otto. Ten umiarkowanie liczebny zespół potrafił wygenerować wolumen 100-osobowej kapeli wokalnej. W sumie przedstawienie, które muzycznie realizował Gabriel Chmura atakowało słuchaczy bardzo nowoczesną, ostro i szorsko brzmiącą warstwą dźwiękową, a strona sceniczna, za którą w całości odpowiadali argentyńscy artyści budziła z kolei podziw dla mimo wszystko zrozumienia realiów obyczajowych rosyjskiej prowincji.

Poznańska Lady Makbet jest więc bardzo ambitnym, choć być może dosyć trudnym w odbiorze spektaklem, w którym elementy teatralne i muzyczne są niemalże idealnie zrównoważone.

                                                                                              Joanna Tumiłowicz