Przegląd nowości

Wrocławski "Kniaź Igor" w drugiej odsłonie

Opublikowano: czwartek, 24, listopad 2011 01:00

Tę jedyną w swoim kompozytorskim dorobku operę pisał Borodnin wyjątkowo długo bo od 1869 roku do śmierci w 1887 roku, a i tak jej nie zdążył jej dokończyć. Śmierć po raz kolejny okazała się szybsza. Uczynili to za niego Mikołaj Rimski-Korsakow i Aleksander Głazunow, którzy uzupełnili partyturę w oparciu o zachowane szkice Borodina, który dokonał instrumentacji zaledwie jednej czwartej partytury.

Image

Prapremiera dzieła miała miejsce 4 listopada 1890 roku w Teatrze Maryjskim w Petersburgu. Niewiele ponad miesiąc później 19 grudnia 1890 roku na tej samej scenie odbyła się prapremiera Damy pikowej Piotra Czajkowskiego. Właśnie te dwa dzieła, plus Eugeniusz Oniegin też Czajkowskiego i Borys Godunow Musorgskiego stały się z czasem kanonem opery rosyjskiej na światowych scenach.


Polska premiera Kniazia Igora odbyła się w 1934 roku w teatrze Wielkim w Poznaniu, za dyrekcji Zygmunta Latoszewskiego. Reżyserował Karol Urbanowicz, scenografię zaprojektowała Zygmunt Szpingier, dyrygował Stefan Barański. Drugi raz wystawiono go w tym teatrze dopiero w 1980 roku. Zespół realizatorów tworzyli w tym przypadku Sławomir Żerdzicki (reżyseria) i Marian Kołodziej (scenografia), dyrygował Jan Kulasiewicz.

Image

Po II wojnie najpierw poznali to dzieło bywalcy Opery Bałtyckiej w Gdańsku, gdzie wystawiono ją w listopadzie 1962 roku, z pamiętną dynamiczną choreografią Janiny Jarzynówny. Cztery lata później pojawił się na scenie Opery Wrocławskiej (premiera 16 lipca 1966) w reżyserii Marka Okopińskiego i scenografii Zofii Wierchowicz, dyrygował Adam Kopyciński. Jednak największym wydarzeniem była sensacyjna premiera Kniazia Igora przygotowana na otwarcie Teatru Wielkiego w Łodzi (20 stycznia 1967). Zrealizowali ją Roman Sykała - reżyseria i Marian Stańczak - scenografia, dyrygował Zygmunt Latoszewski. Łódzki teatr wystawił operę ponownie w 1994 roku, tym razem w reżyserii i scenografii Gurama Meliwy pod batutą Aleksandra Tracza.


Warszawa poznała dzieło dopiero w 1989 roku, jego inscenizację na scenie Teatru Wielkiego przygotowali Laco Adamik - reżyseria i Barbara Kędzierska - scenografia. Dyrygował Robert Satanowski.

Image

Laco Adamik i Barbara Kędzierska zmierzyli się z tym dziełem po raz drugi przygotowując monumentalną inscenizacją Kniazia Igora we wrocławskiej Hali Stulecia. Jej premiera odbyła się 11 listopada prowadziła ją i każde kolejne przedstawienie dyrektor Ewa Michnik. Ponieważ wcześniej podjęte zobowiązania uniemożliwiły mi obejrzenie przedstawienie premierowego, dlatego tym razem moja relacja dotyczy przedstawienia z 19 listopada. Było to piąte z zaplanowanych sześciu przedstawień  zdominowały je kreacje Michała Kowalika i Iryny Zhytynskiej.

Image

Reżyserię Laco Adamika należy w tym przypadku określić krótko: dobra fachowa robota nastawiona z jednej strony wykreowanie wielkiego dynamicznego widowiska historycznego, z drugiej na wyraziste wyeksponowanie indywidualnych cech bohaterów dramatu. Co prawda w mojej ocenie scenie zaćmienia słońca przydałoby się więcej dramatycznego niepokoju, a scenie u Księcia Halickego bardziej orgiastycznego nastroju, ale te zastrzeżenia nie wpływają zasadniczo na pozytywny odbiór całego przedstawienia. Należy je ocenić jako dramaturgicznie zborne i klarowne. Pozostając przy stronie wizualnej wypada podkreślić piękną prostotę scenografii i urodę barwnych kostiumów.


Partię tytułowego bohatera kreował Michał Kowalik ujmujący pięknem brzmienia swojego barytonu o interesującej barwie, dużym wolumenie i swobodzie emisji. Pozwoliło mu to na stworzenie przekonywującego obrazu szlachetnego i wrażliwego człowieka. Jednak największe wrażenie pozostawił śpiew Iryny Zhytynskiej, której zmysłowo brzmiący głos o ciemnej wiolonczelowej barwie okazał się idealnym do wykreowania obrazu zakochanej Kończakówny.

Image

Evgeniya Kuznetsova może partię Jarosławny zapisać po stronie swoich artystycznych sukcesów, podobnie jak Wiktor Gorelikow partię Chana Kończaka. Mam wrażenie, że Bartoszowi Urbanowiczowi zabrakło nieco przekonania do kreowanej postaci beztroskiego hulaki Kniazia Halickiego, więc wokalnie i aktorsko nie wyszedł ponad przeciętność. Na koniec zostawiłem sobie przyjemność napisania kilku słów o słynnych Tańcach połowieckich w dynamicznej i interesującej choreografii Iriny Mazur, świetnie zrealizowanej przez wrocławski zespół baletowy.


Tym razem mam nieco zastrzeżeń do chóru, który raził rozchwianym brzmieniem i brakiem wokalnej dyscypliny szczególnie w śpiewie wielogłosowym. Niestety, jeszcze większe zastrzeżenia mam do pracy akustyków czuwających nad poziomem nagłośnienia. Trzaski, przesterowania, czasami brak korelacji między śpiewem i brzmieniem orkiestry kładły się cieniem na całym przedstawieniu.

Image

Natomiast, jak zawsze, uznanie budził poziom gry orkiestry prowadzonej batutą Ewy Michnik, która zadała o właściwą dynamikę i precyzję ansambli i scen zbiorowych.   

                                                                                                Adam Czopek