Przegląd nowości

Wieniawskiego ciąg dalszy...

Opublikowano: piątek, 21, październik 2011 02:00

Kolejny dzień finałowych przesłuchań za nami. Wczoraj wystąpili Aylen Pritchin oraz Stefan Tarara. Obaj wykonali Koncert fis-moll Wieniawskiego oraz Koncert D-dur Czajkowskiego (Pritchin) i Koncert d-moll Sibeliusa (Tarara). Po dwóch dniach faworytem do zwycięstwa nadal pozostaje niepokonana dotychczas Soyoung Yoon.

 

Pritchin rozpoczął swój występ od Czajkowskiego. Zaczął spokojnie, nie forsując tempa. Przyspieszył dopiero pod koniec pierwszej części, w czym zabłysnął wirtuozerią. Jeszcze w ekspozycji jego interpretacja zaczęła nabierać rysu poetycko-dramatycznego. Z jednej strony solista grał czule (ale nie ckliwie) w tematach lirycznych, z drugiej natomiast - dawkował silne emocje w kilku kulminacjach dramaturgicznych. W drugiej części koncertu bawił się dźwiękiem, próbując - chyba bezskutecznie - nawiązać dialog z orkiestrą; a w finale odkrył swoistą zabawowość i przaśność prezentowanej muzyki. Jego kreacja byłaby wielka, gdyby nie... zmora dla większości młodych skrzypków, czyli intonacja.

Image

 

Koncert fis-moll Wieniawskiego w wykonaniu Pritchina podobał mi się ze względu na naturalność i potoczystość narracji. Podobała mi się również specyficzna "cygańska" wibracja, która nadawała interpretacji epokowego posmaku. Niestety, znów zabrakło precyzji, niemniej mam nadzieję, że rosyjski artysta zostanie laureatem jednej z trzech pierwszych nagród.

 

Jeśli chodzi o Stefana Tararę, mam mieszane uczucia. Jest on wyśmienity jako wirtuoz, ale dość powierzchowny jako muzyk. Interpretowana przez niego muzyka "błyszczy się" i pięknie brzmi, ale nie powoduje interakcji z widownią. Przynajmniej nie ze mną. Uważam, że to typ arystokraty, zawsze elegancki i sprawiający wrażenie pewnego siebie, prawie nieomylny, wreszcie - co najważniejsze - ładnie grający. Mimo świetnej techniki, zagrał koncert Wieniawskiego asekuracyjnie. Był za to namiętny i żarliwy w kantylenach. Z kolei w koncercie Sibeliusa grał ze swobodą i lekko, ale... przewidywalnie. Jego finał zaś był w mojej opinii nieco zbyt radosny, jakby na przekór wskazówce samego kompozytora, żeby wykonywać go Allegro, ma non tanto. Bądź co bądź warto pamiętać, że to tylko konkurs, i że ostateczny werdykt będzie należał do jurorów. Czy Erzhan Kulibaev pokaże dziś wieczorem pazury? Oby emocje sięgnęły zenitu!

                                                                             Maciej Chiżyński (Res Musica)